Zdobyć PASTę

Warszawa, ulica Zielna róg Próżnej, 20 sierpnia 1944 roku, godzina 3:00.
W piwnicy było ciemno choć oko wykol. Rozległ się trzask zapałki i pojedynczy płomień oświetlił wnętrze nikłym blaskiem. Pod ścianami stało kilkudziesięciu ludzi z biało-czerwonymi opaskami na ramionach trzymających w rękach przeróżną broń – od powstańczych błyskawic, przez brytyjskie steny, amerykańskie thompsony, aż po zdobyczne niemieckie MP-40. W słabym świetle płonącego drewienka te postaci wyglądały jak duchy. Uzbrojone duchy.
Do płonącej zapałki zbliżyły się końcówki kilku papierosów. Powstaniec zdmuchnął mały płomień i w piwnicy znowu zapanowała nieprzenikniona ciemność. Ogniki papierosów zaczęły wędrówkę od ust do ust.
Na schodach prowadzących do piwnicy rozległ się tupot. Do pomieszczenia wpadł jeszcze jeden powstaniec. Stanął pod ścianą i zaczął na głos odliczać.
- …ście, siedemnaście, osiemnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia… Przygotować się! Mamy jeszcze dziesięć sekund!
Po dziesięciu sekundach gmachem wstrząsnęła potężna eksplozja. Budynek zakołysał się, a powstańcy mieli wrażenie, że za moment sufit spadnie im na głowy. Zaczęli gwałtownie kasłać – piwnicę wypełniły tumany kurzu i pyłu.
- Naprzód!

Ośmiopiętrowy budynek Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej przy ulicy Zielnej znany w skrócie PASTą był solą w oku władz powstańczych. Górujący nad centrum miasta, o żelbetowej konstrukcji i grubych murach, obsadzony przez doskonale uzbrojoną niemiecką załogę był jak wrzód w zajętym przez powstańców Śródmieściu. Niemieccy snajperzy zwani w powstańczym slangu „gołębiarzami” usadowieni na ostatnim piętrze zbierali krwawe żniwo zabijając od kilku do kilkunastu ludzi dziennie na przylegających do PASTy ulicach.
Dla Niemców był to szczególnie ważny obiekt. W budynku znajdowała się nowoczesna centrala telefoniczna zapewniająca łączność Berlina z jednostkami na froncie wschodnim. Powstańcy musieli go zdobyć z podobnych powodów – odbicie PASTy umożliwiłoby komunikację telefoniczną między poszczególnymi dzielnicami walczącego miasta i ułatwiło koordynację ruchów jednostek. Poza tym miałoby olbrzymie znaczenie psychologiczne.
Powstańcy próbowali zdobyć PASTę już od 1 sierpnia. Szturmy były z łatwością odpierane przez Niemców, którzy z pięter budynku prowadzili celny ogień. Ich morale było bardzo dobre – na samym początku Powstania zostali wzmocnieni silnym oddziałem Schutzpolizei, mieli spore zapasy żywności i amunicji. Ich załoga liczyła ok. 160 świetnie uzbrojonych żołnierzy.
Nie byli całkowicie odcięci od innych oddziałów niemieckich. Co pewien czas do gmachu docierały konwoje z bronią i amunicją osłaniane przez czołgi.
Powstańcy starali się oczywiście przeciąć tę linię zaopatrzenia. 3 sierpnia żołnierze z batalionu „Kiliński” zaatakowali butelkami zapalającymi grupę samochodów opancerzonych osłanianych przez czołgi. Pojazdy wycofały się.
Następnego dnia odcięto dopływ wody i prądu do PASTy i przeprowadzono pierwszą zorganizowaną próbę odbicia budynku. Akcją dowodził cichociemny kapitan Bolesław Kontrym  „Żmudzin”. Powstańcy zdołali na krótki czas opanować pierwsze piętro, ale kontratak Niemców zmusił ich do wycofania się. W tej akcji stracili ośmiu zabitych.
5 i 6 sierpnia ponawiano próby. Pojawił się pomysł posłużenia się ogniem w celu wykurzenia Niemców. Przez okna gmachu wrzucono butelki zapalające. Szturm się nie powiódł. Niemcy szybko ugasili ogień, a okna zabezpieczyli siatkami, by zapobiec wrzuceniu przez nie granatów lub butelek z benzyną.
Powstańcy skupili się więc na odcięciu gmachu od sił niemieckich stacjonujących w rejonie Ogrodu Saskiego. Na podstawie informacji uzyskanych od dawnego pracownika PASTy zlokalizowano i przecięto kable telefoniczne odcinając załodze gmachu połączenie z innymi oddziałami niemieckimi. Uszczelniono pierścień oblężenia gmachu i unicestwiono niemieckie próby przebicia się do niego.
W nocy z 12 na 13 sierpnia samoloty RAF-u dokonały zrzutu broni w rejonie Śródmieścia. Ta pomoc nie mogła przyjść w lepszym momencie. Powstańcy z batalionu „Kiliński” rozdzielili broń i wzmogli wysiłki w celu odbicia PASTy. 13 sierpnia około godziny 13:00 zajęli budynek przy ulicy Królewskiej 16 na rogu Ogrodu Saskiego, co umożliwiło im blokowanie ruchów nieprzyjaciela mających na celu przyjście z pomocą oblężonej załodze.
Wieczorem tego dnia powstańcy zauważyli grupę około 200 żołnierzy niemieckich w pełnym rynsztunku osłanianych przez czołgi. Najprawdopodobniej była to nowa załoga PASTy, która miała za zadanie zluzować wyczerpanych walką kolegów. Czołgi zostały unieruchomione pociskami ze zrzuconych ostatniej nocy granatników PIAT, a kolumna żołnierzy została zdziesiątkowana przez powstańcze karabiny maszynowe. Mimo tej porażki Niemcy kontynuowali próby przebicia się do oblężonej PASTy. Na szczęście były to próby nieskuteczne.
17 sierpnia powstańcy ponownie spróbowali podpalić gmach. Niestety silny strumień paliwa wyrwał wąż podłączony do motopompy i kilkaset litrów cennego paliwa wylało się na ulicę.
Do decydującego szturmu doszło w nocy z 19 na 20 sierpnia 1944 roku. Mniejsza o cenną aparaturę telekomunikacyjną znajdującą się w środku. PASTa musi zostać zdobyta!
Po południu 19 sierpnia w opanowanym przez powstańców gmachu Poczty Głównej odbyła się odprawa dowódów oddziałów mających wziąć udział w akcji. Prowadził ją rotmistrz Henryk Roycewicz „Leliwa” – dowódca batalionu „Kiliński”. Wzięli w niej udział między innymi cichociemny kpt. Stefan Mich „Kmita” z kompanii „Koszta”, szefowie służb saperskich Józef Paroński „Chevrolet” i kpt. Jerzy Skupieński „Jotes” oraz dowódca plutonu szturmowego por. Roman Rozmiłowski „Zawada”.
Przez Powstaniem porucznik Rozmiłowski był jednym z najskuteczniejszych egzekutorów Podziemnej Polski. Wykonał kilkadziesiąt wyroków śmierci na gestapowcach, zdrajcach i szmalcownikach.
Podczas odprawy „Leliwa” omówił zadania poszczególnych oddziałów. W sumie w akcji miało wziąć udział około 300 powstańców. Początek szturmu ustalono na godzinę 3:00 nad ranem.  Powstańcy zaplanowali wykonanie za pomocą ładunków wybuchowych dwóch dużych wyłomów w murach PASTy. Pierwszy wyłom miał powstać od strony południowej, w budynku przy ulicy Zielnej 35, który przylegał do PASTy. Drugi zaś miał zostać wykonany od strony północnej, na trzecim piętrze budynku przy ulicy Próżnej 3, który również przylegał do atakowanego gmachu.

20 sierpnia 1944 roku. Powstańcy z batalionu "Kiliński" obserwują płonący gmach PASTy z barykady na ulicy Zielnej.

Naprzeciwko PASTy znajdowała się popularna niegdyś kawiarnia „Momus”. Na podwórko kawiarni z największą ostrożnością przeniesiono z Poczty Głównej kanistry i bańki z naftą, benzyną i ropą. Tuż obok nich ustawiono dużą motopompę, a wąż poprowadzono na pierwsze piętro kawiarni. Stamtąd strumień paliwa miał oblać atakowany budynek, który następnie zostanie podpalony butelkami zapalającymi albo pociskiem z PIATa.
Saperzy wykonali ładunki, za pomocą których planowano uczynić wyłomy w ścianach PASTy. Niestety, nie znali ich grubości i dlatego wykonali ładunki o wiele za silne – na wykonanie każdego z nich zużyli kilkanaście kilogramów plastiku.
Przygotowania zakończono około północy z 19 na 20 sierpnia. Oba ładunki zostały umieszczone w wyznaczonych miejscach na drewnianych rusztowaniach, mieszkańców okolicznych domów ewakuowano do piwnic. W piwnicach także zgromadzili się gotowi do szturmu powstańcy.
Miny po obu stronach PASTy umieściły i uzbroiły żołnierki z Kobiecych Patroli Minerskich.
Od strony północnej atakował oddział kapitana „Jotesa”. Po sprowadzeniu swoich ludzi do piwnicy kapitan osobiście zapalił lont, który miał się palić dokładnie trzy minuty i szybko zbiegł z trzeciego piętra po schodach.
Potężny wybuch zachwiał całym gmachem. Powstańcy rzucili się na trzecie piętro krztusząc się od pyłu, który wypełnił całą klatkę schodową. Kiedy dobiegli na miejsce, gdzie miał powstać wyłom stanęłi jak wryci. Potężny ładunek plastiku zrobił co prawda dziurę do wnętrza PASTy, ale przy okazji zawalił ścianę budynku, w którym znajdowali się powstańcy. Między nimi, a wyłomem ziała teraz ogromna dziura.
Ktoś przyniósł drabinę, którą położono nad rumowiskiem i po niej powstańcy przedostali się do wnętrza. Niemcy mieli jednak dość czasu na zorganizowanie obrony. Naprzeciw wyłomu ustawili karabin maszynowy, który zmasakrował wdzierających się do PASTy powstańców. Do atakowanego gmachu przedostało się około dwudziestu z nich.
Znaleźli się oni w centrum ogromnego chaosu. Pokoje wewnątrz PASTy były zawalone gruzem i częściami jakichś urządzeń. Na podłogach leżały zwoje kabli, o które się potykali. Do tego jest środek nocy, ciągła strzelanina. Niemcy raz atakują ich z dołu, a raz z góry. Na dobrą sprawę nie wiadomo do kogo się strzela – strach przed postrzeleniem kolegi zatrzymuje palce na spustach.
Podczas nocnych akcji powstańcy zawijali biało-czerwone opaski na rękawach tak, że tylko część czerwona była widoczna. Chodziło o to, by Niemcy nie rozpoznali powstańca po widocznej w ciemnościach bieli.
Robi się coraz goręcej – oddział zajmujący pozycje w kawiarni „Momus” oblewa mury PASTy mieszanką ropy z benzyną, która zostaje podpalona. Pożar nie jest taki, jakiego się spodziewano (użyto za dużo ropy, a za mało benzyny), ale jednak jest. Powstańcy wewnątrz gmachu czują, że muszą się ewakuować – dalsze czekanie to śmierć od kuli albo w płomieniach.
Drugi oddział atakujący od strony południowej w ogóle nie wdarł się do budynku. Saperzy przyłożyli ładunek wybuchowy do niewłaściwej ściany…
W tym samym czasie pozostałe oddziały rozpoczęły szturm na główną bramę budynku. Został on jednak odparty przez Niemców.
Dym ogarnia pomieszczenia PASTy, w których kryją się powstańcy kapitana „Jotesa”. Co robić? Jak się wydostać z tej śmiertelnej pułapki?
Na szczęście wśród nich jest minerka Barbara Matys „Baśka”. Przypomina sobie, że ma w chlebaku kilogramowy ładunek plastiku, detonatory i lont. Szybko sporządza ładunek wybuchowy i wręcza „Jotesowi”. Ten na pierwszym piętrze PASTy przykłada ładunek do ściany i podpala lont. Eksplozja wyrywa w ścianie upragnioną dziurę. Powstańcy jeden po drugim skaczą z wysokości pierwszego piętra na stertę cegieł na podwórzu. Cudem nikt nie zostaje ranny.
Jest już rano, około godziny 8:00. Kapitanowie „Jotes” i „Kmita” składają meldunki ze szturmu rotmistrzowi „Leliwie”. Ten nakazuje kontynuację oblewania budynku mieszanką paliwową. Powstańcy zmieniają jej proporcje – dodają więcej benzyny. Teraz gmach zaczyna się palić jak trzeba.
Na dachu PASTy pojawiła się sylwetka niemieckiego żołnierza, który zaczął machać żółtą flagą w stronę Ogrodu Saskiego. Po dłuższej chwili jeden z powstańców zdołał go zastrzelić, ale nadawane przez niego sygnały zostały widoczne odebrane przez Niemców, bowiem nad Śródmieściem pojawił się niemiecki myśliwiec, który kilkakrotnie okrążył PASTę. Powstańcy ukryli się w okolicznych domach. Kiedy samolot odleciał wznowiono akcję podpalania budynku. Strumień paliwa z motopompy kierowany jest teraz na wyższe piętra, do akcji włączają się także powstańcy uzbrojeni w miotacze płomieni. Do okien na parterze przystawiane są drabiny, po których powstańcy z „Kilińskiego” wdzierają się do gmachu. Mimo gęstego dymu i groźby śmierci w płomieniach sprawdzają każde pomieszczenie. Zabijają kilku Niemców. Dostęp do najwyższych pięter jest niemożliwy z powodu pożaru. Uwięzieni na nich Niemcy wybierają samobójczy skok w przepaść zamiast spalenia żywcem. Kilku próbowało wybiec z płonącego budynku i uciec do Ogrodu Saskiego. Żaden nie zdołał zbiec dalej niż kilkadziesiąt metrów zanim dosięgły ich kule powstańców.

Niemiecka załoga PASTy trafiła do niewoli.

Pozostali Niemcy ukryli się w piwnicach. Większość z nich była ranna i niezdolna do walki. Krótki opór stawiał tylko niewielki oddział pod dowództwem oficera SS. Kilka serii ze stenów w otoczoną grupę i groźba spalenia miotaczami płomieni przekonały ich jednak, że dalszy opór nie ma sensu. Wyciąganie Niemców z rozległych piwnic trwało kilka godzin. Wśród nich znajdowali się także Polacy – pracownicy techniczni, których wybuch Powstania zaskoczył w pracy. Więzieni przez Niemców przez ostatnie 20 dni właśnie odzyskali wolność. W niemieckiej załodze PASTy znalazło się także kilku Ślązaków przemocą wcielonych do Wehrmachtu.
Ogółem do niewoli trafiło 115 Niemców. Podczas szturmu zginęło 56. Zdobycie PASTy kosztowało życie 58 powstańców.
Gmach pozostał w polskich rękach aż do końca Powstania.

PASTa dzisiaj. Fot. Marcin Białek

Przeczytaj także:
„Magda” wyzwala Gęsiówkę
…a na Tygrysy mają visy
Przeżyć własną śmierć
Krwawa niedziela
Ostatni lot

Źródło:
Antoni Bieniaszewski, Historia zdobycia PASTy, http://www.pastadlamiasta.pl, Dostęp 13.05.2012.
Zdobycie PASTy – 20 sierpnia 1944, http://www.pw44.pl, dostęp 13.05.2012.
Ewa Żółtańska, Wywiad z Barbarą Matys-Wysiadecką, Archiwum Historii Mówionej, http://ahm.1944.pl, dostęp 13.05.2012.
Decydujący bój o PASTę, Whatfor