Forteca na torach

Okolice miasteczka Miedźno, 1 września 1939 roku, godzina 11:30.
Pociąg pancerny „Śmiały” wtoczył się na niewielką stacyjkę. W uszy wwiercił się pisk hamujących kół. Z wagonów i platform zaczęli wyskakiwać żołnierze.
Słońce prażyło dość silnie. Żołnierze wyciągnęli się na trawie wystawiając twarze ku jego promieniom. Kilku udało się za potrzebą do pobliskiego zagajnika.
W tym czasie w wagonie szturmowym czuwał przy radiostacji dowódca składu kapitan Mieczysław Malinowski. Zameldował właśnie dowódcy brygady, że czeka na rozkazy i lada chwila spodziewał się odpowiedzi. W końcu nadeszła. Słuchał jej z uwagą.
- Alarm bojowy!
Kilkudziesięciu żołnierzy natychmiast poderwało się z trawy, wskoczyło do opancerzonych wagonów i zajęło stanowiska. Szczęknęły zamki ckm-ów i dział.
Stalowe cielsko pociągu zaczęło powoli sunąć po torach.

Główne uderzenie niemieckie na Polskę w dniu 1 września 1939 roku nastąpiło z południowego zachodu. W kierunku Kępna i Częstochowy natarły dwie hitlerowskie armie – ósma i dziesiąta. Na ich drodze stanęły polskie armie „Łódź” i „Kraków”. Między nimi była jednak przerwa, przez którą mogły się wlać niemieckie zagony pancerne. Polscy stratedzy postanowili „zatkać” ją za pomocą Wołyńskiej Brygady Kawalerii pod dowództwem pułkownika Juliana Filipowicza..
W ostatnich dniach sierpnia Brygada licząca około 8 tysięcy żołnierzy, dwadzieścia pojazdów pancernych i dwadzieścia pięć lekkich dział została przerzucona pociągami z Wołynia w rejon Radomska i zajęła pozycje w okolicach miasteczka Miedźno. Kilkanaście kilometrów dalej, po drugiej stronie granicy gotowała się do boju niemiecka 4 Dywizja Pancerna generała Reinhardta licząca około 15 tysięcy żołnierzy, ponad trzysta czołgów i kilkadziesiąt samochodów pancernych. Wsparcie z powietrza zapewniały Stukasy.
Stanąć na drodze takiej potęgi było samobójstwem, jednak pułkownik Filipowicz postanowił zrobić co w jego mocy, by zatrzymać niemieckie czołgi. Bardzo starannie rozlokował swoje oddziały wykorzystując ukształtowanie terenu. W miejscach, gdzie uderzenie niemieckich jednostek pancernych było najbardziej prawdopodobne umieścił działa oraz żołnierzy uzbrojonych w karabiny przeciwpancerne Ur – zabójczą broń, której pociski przebijały pancerz każdego ówczesnego czołgu. Nad granicę ruszyli zwiadowcy, by meldować o wszystkich ruchach przeciwnika.
Wczesnym rankiem 1 września niemieckie czołgi 36. Pułku Pancernego przekroczyły granicę i skierowały się w stronę wsi Mokra, prosto na stanowiska polskich kawalerzystów. Generał Reinhardt wiedział, że ma przeciw sobie tylko lekką brygadę, więc nie spodziewał się żadnych trudności. Był przekonany, że jego czołgi przejadą się po polskich stanowiskach jak po łanie zboża niszcząc i miażdżąc wszystko na swojej drodze. Czekała go niemiła niespodzianka.
Niemieckie czołgi pojawiły się w zasięgu wzroku około godziny 10:00. Kiedy zbliżyły się na odległość kilkuset metrów od polskich stanowisk odezwały się doskonale zamaskowane działka kalibru 37 milimetrów. Jednocześnie zaczęły strzelać karabiny Ur. W ciagu kilku minut Niemcy stracili kilkanaście czołgów. Pojazdy stanęły w miejscu i zaczęły płonąć. Wyskakujący ze środka czołgiści zostali zabici ogniem z ckm-ów. Pozostałe pojazdy zawróciły.
Dwie godziny później Niemcy ponowili atak. Tym razem na polskie pozycje ruszyło ponad sto czołgów wspieranych przez piechotę. Kawalerzyści zatrzymali również i ten atak, jednak ponieśli ciężkie straty.
Starcie zakończyłoby się prawdopodobnie klęską, gdyby nie przyszedł im z pomocą potężny sojusznik, o którego istnieniu Niemcy nie mieli pojęcia.
Pociąg pancerny „Śmiały” tuż przed wybuchem wojny został skierowany do patrolowania linii kolejowej Działoszyn – Kłobuck. Była to prawdziwa forteca na torach. Opancerzona lokomotywa ciągnęła skład złożony z pięciu wagonów – wagonu szturmowego będącego centrum dowodzenia pociągu, dwóch wagonów artyleryjskich i dwóch platform na końcach składu. Dysponował ogromną siłą ognia – w jego wieżach artyleryjskich umieszczono dwie haubice kalibru 100 mm i dwie armaty kalibru 75 mm. Uzbrojenia dopełniało dziewiętnaście ciężkich karabinów maszynowych. Przed pociągiem jechała drezyna z tankietką która rozpoznawała trasę, a dodatkowo po obu stronach fortecy poruszali się zwiadowcy na motocyklach. Zaatakowanie, czy unieruchomienie pociągu pancernego nie było więc sprawą łatwą. Nie powstrzymałoby go nawet wysadzenie torów – w pociągu znajdował się zapas szyn i podkładów, a 180-osobowa załoga była świetnie przeszkolona w naprawianiu torów.

Jeden z wagonów artyleryjskich pociągu pancernego "Śmiały".

Przed południem 1 września „Śmiały” znajdował się na stacji Miedźno, kiedy otrzymał rozkaz wsparcia kawalerzystów walczących z niemieckimi czołgami. Pociąg z prędkością 40 kilometrów na godzinę przejechał skrzyżowanie z drogą Miedźno – Działoszyn i wjechał w las. Po kilku kilometrach znalazł się w centrum zaciętej bitwy. Jego dowódca kapitan Malinowski miał z wysokiego nasypu idealny widok na pole walki. Widział jak na dłoni niemieckie czołgi podchodzące pod stanowiska rozpaczliwie broniących się kawalerzystów.
Dał rozkaz do otwarcia ognia.
Salwy „Śmiałego” zmusiły Niemców do wycofania się. Po odparciu wroga pociąg ponownie wjechał w gęsty las.
Dwie godziny później stał się obiektem bombardowania. Mimo maskowania i ukrycia w lesie wypatrzyli go piloci Stukasów i przypuścili atak. Na szczęście żadna z bomb nie trafiła bezpośrednio w skład. „Śmiały” doznał drobnych uszkodzeń od odłamków, ale był nadal gotów do walki.
Godzina największej chwały była jeszcze przed nim.
O godzinie 15:00 dwa niemieckie pułki pancerne ponownie uderzyły na polskie pozycje. Ułani oparci o nasyp kolejowy wytrzymali atak, jednak ponieśli ciężkie straty w ludziach i sprzęcie. Do walki włączyły się polskie tankietki, które przy wsparciu artylerii odparły wroga.
O godzinie 16:30 pociąg pancerny „Śmiały” zaczął powoli toczyć się po torach w kierunku polany Mokra. Kapitan Malinowski wraz z dowódcami wagonów artyleryjskich uważnie wpatrywali się w las. Lada chwila należało się spodziewać spotkania z Niemcami.
Las począł rzednąć i po chwili „Śmiały” z prędkością 10 kilometrów na godzinę wjechał na tor biegnący skrajem olbrzymiej polany. Oczom polskich artylerzystów ukazał się niezwykły widok.
Na polanie trwało coś w rodzaju ogromnego pikniku. Niemieccy czołgiści urządzili sobie postój i odpoczywali po ciężkim boju. Opuścili pojazdy i teraz wylegiwali się na trawie. Wśród czołgów i ciężarówek stało kilkanaście cystern, z których pojazdy czerpały paliwo.
W odległości kilkudziesięciu metrów od polskiego pociągu znajdowało się około stu pojazdów i tysiąca niemieckich żołnierzy, z których żaden nie spostrzegł pomalowanego w szaro-zielone pasy „Śmiałego” wyłaniającego się zza drzew.
Szczęknęły zamki ckm-ów, wieże artyleryjskie zaczęły się obracać, a ich dowódcy meldować gotowość bojową. Kapitan Malinowski wydał rozkaz otwarcia ognia.
Pierwsze pociski rozrywają cysterny z paliwem zamieniając polanę w morze płomieni pełne żywych pochodni. Rozlega się nieludzki wrzask płonących żywcem czołgistów. Artylerzyści „Śmiałego” zwijają się jak w ukropie. Wrogie pojazdy stoją tak ciasno, że każdy pocisk trafia w czołg lub samochód pancerny. Żołnierze przy ckm-ach zbierają krwawe żniwo kładąc pokotem dziesiątki Niemców i skracając cierpienia tym, którzy zmienili się w żywe pochodnie. Maszynista „Śmiałego” cały czas „wózkuje” po torze zmieniając pozycję ziejącej ogniem kolejowej fortecy. Wnętrza wagonów zaczyna wypełniać gryzący dym, a nieustająca kanonada ogłusza żołnierzy. Ogień ustaje jednak dopiero wtedy, gdy lufy dział rozgrzane są do czerwoności, a w chłodnicach ckm-ów gotuje się woda.
Zaledwie kilkanaście niemieckich pojazdów ucieka z tego inferna. Ci z czołgistów, którym udało się przeżyć postanawiają kontratakować. Wjeżdżają w las i przecinają tor, na którym porusza się „Śmiały”. Obsługa pociągu jest teraz w trudnej sytuacji. Wieże artyleryjskie nie mogą obrócić się tak, by skutecznie razić przeciwnika. Na domiar złego jeden z niemieckich pocisków trafia w platformę amunicyjną wzniecając pożar.
Z pociągu wyskakuje kilku żołnierzy. Dobiegają do czołgów i obrzucają je granatami przeciwpancernymi. Maszyny stają w płomieniach. Jedna z nich na moment przed zniszczeniem oddaje celny strzał w jedną z wież artyleryjskich „Śmiałego”.
Pociąg wycofuje się na stację Miedźno. Tam udaje się ugasić pożar, ale wieża artyleryjska nie nadaje się już do naprawy. Kapitan Malinowski podejmuje decyzję o wycofaniu pociągu do Działoszyna.
Niemcy przypuścili jeszcze jeden atak na polskie pozycje we wczesnych godzinach wieczornych. Jednak i ten szturm został odparty.
W bitwie pod Mokrą zginęło około 500 Polaków i ponad 1000 Niemców, którzy dodatkowo stracili około stu czołgów i pojazdów pancernych. Było to pierwsze polskie zwycięstwo w kampanii wrześniowej.
3 września „Śmiały” udał się do Łodzi, stamtąd trzy dni później pojechał do Skierniewic, by następnie przejechać przez Warszawę i dotrzeć do Mińska Mazowieckiego. 14 września pod Brześciem wspierając piechotę zniszczył kilkanaście czołgów niemieckiej 10 Dywizji Pancernej. Po wkroczeniu armii sowieckiej kapitan Malinowski podjął decyzję o przebiciu się do Lwowa, dokąd dotarł 18 września. Cztery dni później opuszczony przez załogę „Śmiały” dostał się w ręce Sowietów.

Dostęp:

Bogusław Wołoszański, Pociąg pancerny Śmiały, http://www.youtube.com/watch?v=_ly2Bdmbltk, Dostęp 26.08.2011
Janusz Magnuski: Pociąg pancerny „Śmiały” w trzech wojnach. Wydawnictwo Pelta, 1996
Tadeusz Krawczak, Jerzy Odziemkowski: Polskie pociągi pancerne w wojnie 1939. Wyd. I. Warszawa, Książka i Wiedza, 1987