Pilotka z Katynia

Las katyński, kwiecień 1943 roku.
Dzień był chłodny i pochmurny. Nad olbrzymim, prostokątnym grobem stało kilkunastu mężczyzn w niemieckich mundurach. Obok stała grupka dziennikarzy. Wszyscy bez wyjątku przyciskali do ust i nosów chusteczki. Smród dochodzący z rozkopanej mogiły był nie do wytrzymania.

Przed nimi w płytkim wykopie leżały tysiące ciał w oficerskich mundurach. Poprzekładane na przemian głowami i nogami, sprasowane i skąpane w trupim soku przywodziły obecnym na myśl straszne porównanie z gigantyczną puszką sardynek.

Nagle jeden z dziennikarzy nie odrywając chusteczki od twarzy zawołał coś niewyraźnie pokazując dłonią jedno z ciał. Spojrzenia pozostałych powędrowały we wskazanym kierunku.

Na stosie gnijących ciał leżał trup w wyraźnie zbyt dużym mundurze z dystynkcjami podporucznika lotnictwa. Nagą czaszkę z resztkami twarzy okalały pukle czarnych włosów.

Czyżby… kobieta?

Generał Józef Dowbor-Muśnicki był jednym z najwyższych dowódców carskiej armii. Brał udział w wojnie rosyjsko-japońskiej 1904 – 1905 oraz w I Wojnie Światowej, podczas której walczył na froncie austriackim. W 1917 roku otrzymał awans na generała lejtnanta sztabu generalnego. Kiedy Rosję ogarnęła rewolucyjna zawierucha generał oddał się do dyspozycji Naczelnego Polskiego Komitetu Wojskowego skupiającego żołnierzy i oficerów carskiej armii polskiego pochodzenia. W lipcu 1917 roku został dowódcą I Korpusu Polskiego w Rosji, na czele którego stoczył kilka zwycięskich bitew z bolszewikami. Największa z nich zakończyła się opanowaniem Bobrujska na Białorusi. Korpus opuścił twierdzę w Bobrujsku w lipcu 1918 roku i po przybyciu do Warszawy jego żołnierze przyczynili się walnie do odzyskania przez Polskę niepodległości. Potem wstąpili do Wojska Polskiego stając się kadrą wielu pułków.

Generał został mianowany przez Piłsudskiego naczelnym dowódcą Powstania Wielkopolskiego. Marszałek nie lubił generała i liczył na to, że nie poradzi sobie z polskimi żołnierzami byłej armii pruskiej.

Stało się wręcz przeciwnie – generał powołał pod broń 11 roczników, zorganizował 100-tysięczną armię i Powstanie Wielkopolskie zakończyło się wielkim sukcesem.

Krótko po odzyskaniu niepodległości generał kupił majątek w podpoznańskim Lusowie i sprowadził z Rosji swoją rodzinę – młodszą od niego o piętnaście lat żonę Agnieszkę z domu Korsuńską, synów Olgierda i Giedymina oraz córkę Janinę. Najmłodsza córka Agnieszka przyszła na świat już w Lusowie.

Starsza córka Janina w chwili przeprowadzki do pałacu pod Poznaniem miała 10 lat. Niedługo potem jej matka zmarła na gruźlicę, a ojciec zakończył karierę wojskową, by zająć się dziećmi.

Janina ukończyła Gimnazjum im. Generałowej Zamoyskiej w Poznaniu i rozpoczęła studia w Konserwatorium Muzycznym. Ćwiczyła głos i brała lekcje fortepianu marząc o karierze artystki. Ojciec stanowczo się temu sprzeciwiał.

Co takiego? Nazwisko Dowbor-Muśnicki na ulicznych plakatach???! Po moim trupie! – wrzeszczał.

Na szczęście dla nerwów starego generała okazało się, że miała zbyt słaby głos, by zostać śpiewaczką. Pracowała więc na poczcie, dorabiała jako hostessa na Międzynarodowych Targach Poznańskich, a czasem występowała w kabaretach i śpiewała przed seansami w kinie „Muza”.

Oprócz śpiewu jej wielką pasją było lotnictwo. „Zaraził” ją nim prawdopodobnie starszy brat Olgierd – oficer III Pułku Lotniczego na poznańskim lotnisku Ławica. W 1931 roku wstąpiła do Aeroklubu Poznańskiego, w którym zaczęła bardzo aktywnie działać. Dwa lata później zasiadała już w jego zarządzie. W latach 1934-35 zrobiła kurs spadochronowy i zdobyła uprawnienia skoczka.

Jako pierwsza kobieta w Europie wykonała skok ze spadochronem z wysokości 5 tysięcy metrów.

Kolejne lata to następne kamienie milowe w jej lotniczej karierze – cztery kursy szybowcowe, szkolenie na samolotach, które zaowocowało przyjęciem do Wyższej Szkoły Pilotażu na Ławicy, kurs radiotelegrafii wojskowej we Lwowie oraz kurs obserwatorów lotniczych w dęblińskiej Szkole Orląt.

W 1936 roku wzięła udział w pokazach szybowcowych w Tęgoborzu koło Nowego Sącza, gdzie poznała swojego przyszłego męża – instruktora szybownictwa Mieczysława Lewandowskiego.

Janina Dowbor-Muśnicka na poznańskim lotnisku Ławica.

Generał Dowbor-Muśnicki zmarł na zawał serca w październiku 1937 roku. Trzy lata wcześniej zebrał wszystkie dzieci w lusowskim pałacu i zadysponował majątkiem. Ziemia i pałac przypadły jego najmłodszej córce Agnieszce. Janina przyjęła to bez zmrużenia oka – gospodarka nie obchodziła jej w najmniejszym stopniu, miała w głowie już tylko lotnictwo.

Rok po śmierci ojca zginął tragicznie jej brat Olgierd. Podczas dancingu w Poznaniu upił się i zaczął „dostawiać” do jakiejś kobiety. Towarzyszący jej oficer zwrócił mu uwagę. Olgierd przeprosił, wyszedł z sali, przystawił do głowy pistolet i nacisnął spust.

10 czerwca 1939 roku Janina wyszła za mąż za Mieczysława Lewandowskiego. Wspólne szczęście nie trwało długo. Nie zdążyli nawet razem zamieszkać…

Pod koniec sierpnia piloci Aeroklubu Poznańskiego otrzymali karty mobilizacyjne. Janina została zmobilizowana w stopniu podporucznika polskiego lotnictwa.

Trzeciego dnia wojny wraz z kolegami z Aeroklubu dołączyła do ewakuowanych na wschód pociągiem towarowym oddziałów III Pułku Lotniczego z Ławicy. Tego samego dnia do Poznania przyjechał po nią mąż. Kiedy dotarł do mieszkania, w którym wynajmowała pokój dowiedział się od domowników, że właśnie wyszła na dworzec. Szybko tam pobiegł. Kiedy wbiegał na peron pociąg z Janiną właśnie ruszył.

Mieczysław już nigdy nie ujrzał żony. Po kampanii wrześniowej przedostał się do Francji. Potem walczył w Wielkiej Brytanii jako pilot 307 Dywizjonu Myśliwskiego Nocnego „Lwowskich Puchaczy” oraz 305 Dywizjonu Bombowego „Ziemi Wielkopolskiej”. Po wojnie osiadł w Wielkiej Brytanii.

Pociąg z Janiną nie pojechał daleko. Koło miejscowości Nekla musiał się zatrzymać z powodu uszkodzonych torów zbombardowanych nieco wcześniej przez Luftwaffe. Piloci poszli piechotą w kierunku Wrześni. Po drodze napotkali resztę swojego pułku i zgodnie z rozkazem udali się na południowy wschód. Wtedy właśnie Janina dostała od swoich kolegów mundur podporucznika polskiego lotnictwa. Był na nią o wiele za duży, ale cóż zrobić – wojna… 17 września dowiedzieli się o przekroczeniu granicy przez wojska sowieckie.

Kilku kolegów namawiało Janinę do ucieczki na Węgry. Kusili ją miejscem w zdobytym gdzieś Mercedesie. Odmówiła.

22 września 1939 roku w rejonie Husiatynia polskie zgrupowanie zostało otoczone przez sowieckie czołgi. Janina wraz z dowództwem pułku dostała się do niewoli.

Część personelu III Pułku Lotniczego zdołała przedrzeć się na Węgry i do Rumunii. Walczyli potem w polskich dywizjonach w Wielkiej Brytanii.

W listopadzie Janina zostaje przewieziona z Husiatynia do Ostaszkowa. Potem trafia do obozu w Kozielsku.

Jeden z jeńców zanotował w swoim pamiętniku pod datą 7 lutego 1940 roku:

„Jest tu w obozie lotniczka. Dzielna kobieta. Już czwarty miesiąc znosi z nami wszelkie trudy i niewygody niewoli.”

Zaczynają się przesłuchania prowadzone przez oficerów NKWD. Janina wie, że jeśli Sowieci odkryją, że jest córką znienawidzonego przez nich generała zabiją ją natychmiast. Kłamie więc w żywe oczy: zataja fakt zamążpójścia, podaje rok 1914 jako datę urodzenia i mówi, że jej ojciec miał na imię Marian. Udaje się jej oszukać Sowietów i ochronić rodzinę, ale jej los jest już i tak przesądzony. Stalin wcześniej zdecydował o rozstrzelaniu polskich oficerów.

Wywózki z obozu w Kozielsku rozpoczęły się 3 kwietnia 1940 roku. Dziennie wywożono od 100 do 300 osób. Według list wywozowych Janina wsiadła do pociągu 21 kwietnia. Pociąg jechał całą noc, by rano dotrzeć do miejscowości Gniezdowo. Tam jeńcy wsiedli do ciężarówek i pojechali w stronę odległej o kilka kilometrów wsi Katyń.

Janina Lewandowska została zamordowana strzałem w tył głowy 22 kwietnia 1940 roku, w dniu swoich 32 urodzin.

Trzy lata później Niemcy odkrywają groby katyńskie. Znajdują ciało Janiny, ale zatajają ten fakt jako niewygodny propagandowo. Niszczą je, ale nie całkowicie. Kilka czaszek z Katynia wywozi obecny przy ekshumacji profesor Buchtz. Wśród nich jest czaszka Janiny. Trafiają one do Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu gdzie służą jako materiał poglądowy dla studentów. Urząd Bezpieczeństwa usiłujący zatrzeć wszelkie ślady zbrodni katyńskiej przeocza je.

Po wojnie kierownikiem Zakładu został profesor Bolesław Popielski. Znał on doskonale pochodzenie tych czaszek i strzegł tajemnicy jak oka w głowie. Wyjawił ją dopiero kiedy umierał w 1997 roku. Poprosił swoich asystentów – dra Dobosza i dra Kaweckiego, by ujawnili je narodowi polskiemu i naukowo udowodnili ich pochodzenie. Rozpoczęto drobiazgowe badania. Stwierdzono, że wszystkie czaszki mają otwory odpowiadające pociskom kalibru 7.65, jakich w 1940 roku używało NKWD.

W maju 2005 roku naukowcy pod kierunkiem dra Kaweckiego metodą superprojekcji komputerowej udowodnili ponad wszelką wątpliwość, że jedna z czaszek należy do Janiny Lewandowskiej – jedynej kobiety zamordowanej w Katyniu.

W listopadzie tego samego roku pochowano ją z honorami wojskowymi w mogile rodziny Dowbor-Muśnickich w Lusowie.

Źródło:

Wanda Dybalska, Janka poszła na wojnę, Wysokie Obcasy, 7.04.2010.
Stanisław Zasada, Generał i jego córki, Gość Niedzielny, 30.12.2008.
Kamila Baranowska, Jedyna kobieta wśród ofiar Katynia: Janina Lewandowska, Rzeczpospolita, 22.04.2008.
Wojciech Zmyślony, Janina Lewandowska, http://www.polishairforce.pl Dostęp 5.12.2010