Operacja „Nimrod”

Londyn, Princes Gate 14, 5 maja 1980 roku, godzina 19:10.
W dużym pomieszczeniu w piwnicy siedziało kilkunastu umundurowanych mężczyzn. Kilku z nich z uwagą wpatrywało się w ekran telewizora ustawionego w rogu. Właśnie trwała transmisja finałowego meczu Mistrzostw Świata w Snookerze odbywających się w Sheffield. Faworyt Alex Higgins prowadził 9:5 z Cliffem Thorburnem, kiedy nagle postanowił przeprowadzić serię ryzykownych ruchów. Wkrótce doszło do remisu…
Pozostali żołnierze, którzy nie śledzili snookerowych zmagań zajęci byli przeglądaniem po raz setny ekwipunku, grą w karty i przyciszoną dyskusją.
Nagle otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wszedł człowiek w mundurze z dystynkcjami podpułkownika. Na jego widok wszyscy wstali.
- Właśnie zabili jednego z zakładników – powiedział oficer – Pani premier daje nam zielone światło. Mamy załatwić sprawę.
Po chwili dodał nieco ciszej:
- Jeszcze jedna rzecz. Maggie nie życzy sobie żadnych problemów na zewnątrz ambasady.
Komandosi spojrzeli po sobie. Rozumieli co to oznacza. Żaden z terrorystów nie ma prawa przeżyć.

Akcja odbicia zakładników przetrzymywanych w ambasadzie Iranu w Londynie w maju 1980 roku przeszła do historii z kilku powodów. Przede wszystkim była to pierwsza tego typu operacja przeprowadzona  na oczach całego świata. Jej bezpośrednimi świadkami byli dziennikarze kilkudziesięciu stacji telewizyjnych, a zarejestrowane przez nich obrazy obiegły całą kulę ziemską docierając do kilkuset milionów ludzi. Zdjęcie komandosów SAS w czarnych kombinezonach na balkonie ambasady w centrum Londynu stało się ikoną walki z terroryzmem. Wtedy właśnie świat dowiedział się o istnieniu tej elitarnej jednostki i na własne oczy zobaczył jej niezwykłą skuteczność. Był to także pierwszy poważny test dla Margaret Thatcher, która od roku sprawowała urząd premiera. Żelazna Dama zdała go celująco.
Wszystko zaczęło się w środę 30 kwietnia 1980 roku około godziny 11:30. W ambasadzie trwał zwykły dzień pracy. Wśród interesantów było dwóch reporterów BBC starających się o irańskie wizy. Planowali zrobić materiał o sytuacji w kraju, przez który rok wcześniej przetoczyła się islamska rewolucja. Porządku pilnował konstabl Trevor Lock z policyjnego Wydziału Ochrony Dyplomatów. Właściwie miał dzisiaj wolne – zgodził się jednak wziąć dyżur za kolegę. Żeby zabić czas wdał się w pogawędkę z reporterami. Jeden z nich, Chris Cramer nie czuł się najlepiej. Mówił, że chyba ma gorączkę i co chwila łykał jakieś tabletki.
O godzinie 11:30 rozlega się dźwięk dzwonka. Trevor Lock podchodzi do przeszklonych drzwi i widzi za nimi grupę sześciu mężczyzn wyglądających na Arabów. Szyje mają owinięte kraciastymi arafatkami. Otwiera drzwi, a wtedy pierwszy z mężczyzn wpycha go do środka i przewraca na ziemię. Za nim do ambasady wbiegają inni. Dwóch z nich trzyma w rękach czeskie pistolety maszynowe Skorpion. Sieją po ścianach seriami pocisków. Na ziemię lecą odłamki szkła, z których jeden rani konstabla Locka w policzek. Policjant nie traci zimnej krwi. Natychmiast naciska przycisk alarmowy na przewieszonym przez ramię walkie-talkie. W najbliższym komisariacie przed oczami oficera dyżurnego zaczyna migać czerwona lampka. Napastnicy szybko opanowują cały budynek. W zamieszaniu kilka osób próbuje ucieczki. Dwaj pracownicy ambasady wydostają się przez okno na ogród. Inny ucieka na balkon i po wąskim gzymsie przechodzi do sąsiedniego budynku, w którym mieści się ambasada Etiopii. Terroryści gromadzą pozostałych 26 zakładników w jednym z pokoi na drugim piętrze, pobieżnie ich przeszukują i każą klęknąć twarzami do ściany. Trevor Lock jest cały spocony z nerwów. Terrorysta, który go przeszukiwał zrobił to bardzo niedbale i nie znalazł spoczywającego w kieszeni rewolweru Smith&Wesson. Co teraz robić? – gorączkowo myśli Trevor. Jeśli odkryją u niego rewolwer na pewno go zabiją. Strzelać? Ma sześć kul – po jednej dla każdego terrorysty. A jeśli chybi? Puszcza kolbę rewolweru i wyjmuje rękę z kieszeni. Napastnicy identyfikują się jako bojownicy Demokratycznego Rewolucyjnego Frontu Wyzwolenia Arabistanu. Zwracają się do siebie pseudonimami Oan (to ich szef), Fajsal, Hassan, Abbas, Ali i Makki.
Arabistan to prowincja w południowo-zachodnim Iranie. W przeciwieństwie do reszty kraju, gdzie grupą dominującą są Persowie w prowincji mieszka głównie ludność arabska. Ruch separatystyczny przybrał na sile od chwili rewolucji islamskiej, która zmieniła oblicze Iranu w pierwszych miesiącach 1979 roku. Terroryści żądają autonomii dla Arabistanu i wypuszczenia z irańskich więzień 91 towarzyszy. Do operacji zachęcił ich iracki wywiad, któremu niepokoje u perskiego sąsiada są bardzo na rękę. Miesiąc wcześniej przylecieli do Londynu w towarzystwie irackiego agenta, który wynajął dla nich mieszkanie, dał broń i amunicję oraz poinstruował, w jaki sposób mają przeprowadzić akcję.

Budynek, w którym w 1980 roku mieściła się ambasada Iranu. Fot. Mateusz Biskup

Budynek, w którym w 1980 roku mieściła się ambasada Iranu. Fot. Mateusz Biskup

Policja przybywa na miejsce kilka minut po odebraniu sygnału alarmowego od Trevora. Ulica Princes Gate zostaje zablokowana, a na dachach okolicznych domów stanowiska zajmują snajperzy. Rozpoczyna się oblężenie ambasady. Centrum operacji antyterrorystycznej zostaje założone w Królewskiej Szkole Robótek Ręcznych przy tej samej ulicy. Dowodzenie obejmuje komisarz John Dellow. Terroryści oznajmiają swoje żądania i grożą, że jeśli nie zostaną one spełnione do godziny 12 w południe następnego dnia wówczas zabiją wszystkich zakładników i wysadzą budynek w powietrze. Policyjni technicy odcinają dopływ prądu i gazu do ambasady. Przestają także działać telefony i teleksy. Terrorystom zostaje dostarczony specjalny telefon połączony sztywną linią z centrum operacji. Od teraz  to ich jedyny kontakt ze światem. Jednocześnie na Downing Street zbiera się komitet kryzysowy COBRA (Cabinet Office Briefing Room), w którego skład wchodzą ministrowie, wojskowi i cywilni eksperci do walki z terroryzmem. Późnym popołudniem terroryści zwalniają jedną z przetrzymywanych kobiet. Freida Mozafarian źle się czuje i cały czas wymiotuje. Pozostali zakładnicy oszukują Oana – herszta bandytów, że jest ona w ciąży. Oan zgadza się ją wypuścić. W nocy z 30 kwietnia na 1 maja z koszar w Hereford 150 mil na zachód od Londynu wyjeżdża kilkanaście czarnych Range Roverów z grupą uderzeniową Special Air Service. Komandosi zatrzymują się w londyńskich koszarach w Regent’s Park, pobierają ekwipunek i o świcie bezszelestnie instalują się w budynku sąsiadującym z opanowaną ambasadą. Dowódca 22. Regimentu SAS podpułkownik Michael Rose zostaje członkiem sztabu operacji. Następnego dnia – 1 maja pogarsza się stan dziennikarza BBC Chrisa Cramera. Oan rozkazuje jego koledze Simowi Harrisowi nakłonić policjantów, by przysłali lekarza. Policyjni negocjatorzy odmawiają. Zamiast tego żądają, by Oan zwolnił chorego dziennikarza. Negocjacje trwają cały poranek. W końcu Oan ulega. Zanim Chris zostaje zwolniony podchodzi do niego Trevor Lock i szeptem instruuje, co ma przkazać na zewnątrz – że napastników jest sześciu, mają czeskie pistolety maszynowe, broń krótką i granaty. Nie mają jednak żadnych ładunków wybuchowych, więc groźba wysadzenia ambasady w powietrze to blef. W drodze do szpitala Chris przekazuje te informacje policjantom.
Zbliża się południe. Negocjatorzy przekonują Oana, by przesunął termin ultimatum o dwie godziny. Ten się zgadza. Mija godzina 14:00 i… nic się nie dzieje. Herszt terrorystów zmienia żądania – chce, by brytyjskie media opublikowały jego manifest, którego treść przekazuje policjantom. Tekst jest bełkotliwy i pełen błędów. Robi wrażenie, jakby był pisany na kolanie. Dodatkowo Oan żąda obecności ambasadorów Algierii, Iraku i Jordanii, którzy mają wynegocjować z władzami brytyjskimi zakończenie kryzysu i zapewnienie terrorystom bezpiecznej drogi powrotnej na Bliski Wschód. Policjanci widzą, że terrorysta wyraźnie mięknie. Zwodzą go mówiąc, że dyplomaci z wspomnianych krajów są w tej chwili nieosiągalni. Brytyjscy dyplomaci kontaktują się za to z władzami Iranu. Te stwierdzają, że nie będą negocjować z terrorystami i pozostawiają rozwiązanie kryzysu w gestii Zjednoczonego Królestwa. Wieczorem terroryści słyszą jakieś dziwne piski i skrzypienia dochodzące zza ściany. To policyjni technicy w ambasadzie Etiopii wiercą ostrożnie ściany, by zamontować urządzenia podsłuchowe. Oan woła Trevora Locka, każe mu posłuchać dziwnych dźwięków i żąda wyjaśnień. Policjant tłumaczy mu, że to zapewne myszy. Aby zagłuszyć odgłosy wiercenia oficerowie ze sztabu operacji kontaktują się z władzami lotniska Heathrow prosząc je, by samoloty podchodzące do lądowania obniżyły lot nad ambasadą. Dodatkowo przedsiębiorstwo British Gas pozoruje głośne prace remontowe na sąsiedniej ulicy. Nadchodzi trzeci dzień kryzysu – 2 maja. Około godziny 9:30 Oan pojawia się w oknie na pierwszym piętrze i żąda od policjantów uruchomienia teleksu w ambasadzie. Negocjatorzy odmawiają. Po chwili Oan ukazuje się ponownie razem z jednym z zakładników. Przystawia mu pistolet do głowy i wrzeszczy, że chce rozmawiać z dyrektorem BBC. Na miejscu pojawia się pełniący tę funkcję Tony Crabb. Oan powtarza żądania – publikacja manifestu i gwarancja bezpiecznego powrotu na Bliski Wschód. Wieczorem tego dnia stacja BBC nadaje manifest terrorystów. Policjantom udaje się zlokalizować dozorcę budynku. Mówi on, że kilka lat temu szyby w oknach ambasady zostały wymienione na pancerne. Wiadomo już, że podczas ewentualnego szturmu trzeba będzie użyć bardzo silnych ładunków wybuchowych. Następnego dnia Oan dzwoni do sztabu operacji już o 6 rano. Jest wściekły. Twierdzi, że BBC nie nadało jego manifestu w całości, że opuściło najważniejsze fragmenty. Żąda, by na miejsce ponownie przybył Tony Crabb i jeden z arabskich ambasadorów. Negocjatorzy zwodzą go, że dyplomata musi się najpierw skonsultować ze swoim rządem, że to nie takie proste itp. Dyrektor BBC przybywa na miejsce dopiero po południu. Zapewnia terrorystę, że tym razem jego manifest zostanie nadany w całości, ale w zamian żąda zwolnienia dwóch zakładników. Przetrzymywani sami mają zdecydować, kto z nich odzyska wolność. W końcu z ambasady wychodzą Hiyech Kanji – sekretarz ambasady i pakistański turysta Ali Guil Ghanzafar. Ten drugi swoje zwolnienie zawdzięcza… chrapaniu. Pozostali zakładnicy mieli już dość nieprzespanych z jego powodu nocy i jednogłośnie wytypowali go do wyjścia. W nocy z 3 na 4 maja na dach ambasady przekradają się komandosi SAS w celu rekonesansu. Jego rezultaty są obiecujące. Udaje im się otworzyć okno w przeszklonym świetliku – będzie można tą drogą dostać się niespodziewanie do środka lub wrzucić granaty ogłuszające. Mocują także liny, które mają im wkrótce posłużyć do opuszczenia się po tylnej ścianie budynku. Piątego dnia oblężenia – 4 maja Brytyjczycy prowadzą dyskretne rozmowy z arabskimi dyplomatami próbując ich namówić do udziału w negocjacjach. Ci wykręcają się jak mogą. Zgadzają się w końcu pod warunkiem, że terroryści będą mogli bezpiecznie udać się na Bliski Wschód zgodnie ze swoimi żądaniami. Na to jednak Brytyjczycy nie mogą się zgodzić. Rozmowy kończą się fiaskiem. Komandosi SAS spędzają cały dzień planując szturm. Wywiad brytyjski namierzył napastników. Okazało się, że aplikowali oni o wizy w ambasadzie Wielkiej Brytanii w Bagdadzie. Aplikacje wizowe szybko trafiają do centrum operacji. Terroryści mają teraz imiona, nazwiska, a przede wszystkim – twarze. Komandosi długo wpatrują się w sześć powiększonych zdjęć. Szóstego dnia – 5 maja Oan budzi Trevora Locka już o świcie. Jest przekonany, że w budynku jest intruz i każe policjantowi go znaleźć. Trevor obchodzi wszystkie pomieszczenia, ale nikogo nie znajduje. Podczas obchodu Oan zauważa wybrzuszenia w jednej ze ścian – skutek instalowania urządzeń podsłuchowych. Trevor wymyśla na poczekaniu jakieś usprawiedliwienie i uspokaja terrorystę, że to na pewno nie jest sprawka policji. Terrorysta każe swoim ludziom przeprowadzić zakładników do innego pomieszczenia – do pokoju teleksowego. Oan jest coraz bardziej zdenerwowany. O godzinie 13:00 łączy się z policją i żąda, by jeden z arabskich ambasadorów natychmiast przybył na miejsce. Negocjatorzy odpowiadają, że nie mogą nic zagwarantować. Terrorysta przerywa połączenie. O godzinie 13:40 słuchawkę podnosi Trevor Lock i informuje policję, że Oan właśnie wziął jednego z zakładników – oficera prasowego ambasady Abbasa Lavasami i zaprowadził na parter. Pięć minut później słychać trzy strzały. Napięcie sięga zenitu. Oficerowie w sztabie kryzysowym nie są pewni, czy Oan blefuje, czy naprawdę zabił jednego z zakładników.
Naprawdę zabił. Abbas Lavasani podpadł mu już poprzedniego dnia. Terroryści z nudów zaczęli wypisywać na ścianach hasła wymierzone przeciw Chomeiniemu. Lavasani – fanatyczny zwolennik ajatollaha rzucił się na jednego z nich. Życie uratowali mu inni zakładnicy, którzy odciągnęli go od terrorysty i zasłonili własnymi ciałami.
Teraz Lavasani leży w holu na parterze w kałuży krwi. Komandosi SAS są gotowi do szturmu w każdej chwili. Plan zakłada, że może zginąć do 40% zakładników… O godzinie 19:00 terroryści wypychają ciało Lavasaniego przez drzwi frontowe. Policjanci już wiedzą, że nie blefowali. Dwóch ludzi z noszami osłanianych przez snajperów podbiega do drzwi budynku i zabiera ciało. Premier Margaret Thatcher wydaje rozkaz do szturmu. Rozpoczyna się operacja „Nimrod”.
Atak na ambasadę przeprowadzają dwa zespoły komandosów – Czerwony i Niebieski. Łącznie w szturmie uczestniczy 24 żołnierzy. Zespół Czerwony atakuje z dachu i od tyłu budynku. Komandosi wrzucają przez świetlik granaty ogłuszające z opóźnionym zapłonem i opuszczają się po linach na wysokość drugiego piętra. Niestety – nie wszystko idzie tak jak powinno. Jeden z komandosów zaplątuje się w linę. Drugi chcąc mu pomóc wybija nogą jedną z szyb. Dźwięk tłuczonego szkła alarmuje terrorystów. W tej chwili eksplodują granaty ogłuszające. Wnętrze ambasady wypełnia się gryzącym dymem.
Od frontu ambasady atakuje zespół Niebieski, którym dowodzi Szkot – sierżant John „Big Mac” McAleese. Na balkonie od strony ulicy, na wysokości pierwszego piętra pojawiają się cztery postaci w czarnych kombinezonach. Na głowach mają kominiarki, twarze zakrywają im maski przeciwgazowe. W rękach trzymają niemieckie pistolety maszynowe Heckler&Koch MP5. Na balkon przedostali się po wąskim gzymsie z sąsiedniego budynku. Jeden z komandosów trzyma ładunki wybuchowe przyczepione do drewnianej ramy. Każdy ich ruch śledzą kamery największych stacji telewizyjnych.
W tym momencie przetrzymywany reporter BBC Sim Harris podchodzi do okna, odsuwa zasłonę i… nieruchomieje ze zdziwienia. Przed sobą widzi postać jak z UFO.
– Spieprzaj stąd! – wrzeszczy sierżant McAleese, ale maska przeciwgazowa i pancerna szyba tłumią krzyk. Gestem daje więc znak dziennikarzowi, by się odsunął. Sim rozumie. Kuca w najdalszym rogu pokoju plecami do okna i obejmuje głowę rękoma.
Powietrzem wstrząsa ogromny wybuch. Na ulicę Princes Gate sypią się odłamki szyby pancernej, a front budynku spowija chmura dymu. Cztery czarne postaci szybko wskakują do środka. Trzej mijają skulonego w rogu dziennikarza i sprawdzają kolejne pomieszczenia, wrzucając do każdego z nich granaty hukowe. Czwarty komandos chwyta dziennikarza pod ramię, wyprowadza na balkon, po czym dołącza do kolegów. W jednym z pokoi John McAleese wśród kłębów dymu spostrzega ogłuszonego mężczyznę. Trzyma się rękami za głowę, a na podłodze obok niego leży pistolet. Dwie krótkie serie pocisków zabijają go na miejscu.

Balkon, po którym oddział szturmowy pod dowództwem sierżanta McAleese dostał się do wnętrza ambasady. Fot. Mateusz Biskup

Balkon, po którym oddział szturmowy pod dowództwem sierżanta McAleese dostał się do wnętrza ambasady. Fot. Mateusz Biskup

Z tyłu ambasady sytuacja jest o wiele bardziej dramatyczna. Od granatów zapalają się zasłony i płomienie ogarniają zaplątanego w linę komandosa. Odnosi ciężkie poparzenia zanim jeden z kolegów nie odetnie feralnej liny. Komandos upada na balkon na drugim piętrze. Po wysadzeniu szyby w powietrze pozostali żołnierze wbiegają do środka.
W sąsiednim pokoju znajdują się Oan i Trevor. Szef bandytów podnosi pistolet i celuje do komandosa widocznego w korytarzu. W tym momencie Trevor Lock chwyta rewolwer, który ukrywał z powodzeniem przez sześć dni i rzuca się na terrorystę. Komandos, który wpada do pokoju widzi przed sobą dwie szamocące się, uzbrojone postaci. Na szczęście rozpoznaje twarz terrorysty.
– Padnij! – krzyczy do Trevora.
Ten odpycha Oana i pada na ziemię. Seria z MP5 wysyła herszta bandytów na tamten świat.
W pokoju teleksowym zakładników pilnuje dwóch terrorystów. Na odgłos strzelaniny otwierają ogień do bezbronnych. Zabijają Alego Akbara Samadzadeha – pracownika kontraktowego i ciężko ranią Ahmada Dadgara – lekarza. Pozostali zakładnicy krzyczą z przerażenia. Ich krzyk dezorientuje terrorystów, którzy postanawiają się poddać. Rzucają broń na podłogę i podnoszą ręce do góry.
Do pokoju wpada dwóch komandosów SAS. Bez słowa ustawiają obu terrorystów pod ścianą i zabijają strzałami w tył głowy.
Parter i piwnicę ambasady opanowuje inna grupa żołnierzy, którzy dostają się do środka rozbijając młotami drzwi prowadzące do ogrodu. Tam jednak nie znajdują ani terrorystów, ani zakładników.
Mija siódma minuta akcji. Czterech terrorystów nie żyje, więc zostało jeszcze dwóch. Budynek płonie. Ogień ogarnia pomieszczenia od frontu. Jęzory ognia wydostają się na zewnątrz. Skulony na balkonie dziennikarz Sim Harris ponaglany przez jednego z komandosów przechodzi po gzymsie do sąsiedniego budynku.
Najważniejszą sprawą jest ewakuacja zakładników. Komandosi wyprowadzają ich z pokoju teleksowego i każą uciekać do ogrodu. Sami ustawiają się na schodach i uważnie przyglądają się zbiegającym, przerażonym ludziom.
Jeden z komandosów nagle chwyta za kołnierz jakiegoś mężczyznę. Przez ułamek sekundy patrzy mu w twarz, po czym krzyczy do kolegów na dole „Bad guy! Bad guy!”. Brutalnie spycha terrorystę ze schodów. Na dole łapie go dwóch komandosów. Rzucają bandytą o ścianę i rozstrzeliwują. Z martwej dłoni terrorysty wypada granat. Wszyscy zamierają. Na szczęście zawleczka tkwi na swoim miejscu.
W ogrodzie wszyscy zakładnicy zostają skuci kajdankami i ułożeni na trawie. Komandosi SAS podchodzą kolejno do każdego i wpatrują się w twarz.
To on! To terrorysta! – wrzeszczy jeden z zakładników wskazując ruchem głowy na leżącego obok mężczyznę próbującego wtulić twarz w murawę. Dwóch komandosów stawia go na nogi. Nie mają wątpliwości – to Fowzi Badavi Nejad, który podczas oblężenia używał pseudonimu „Ali”. Prowadzą go do budynku ambasady. Niestety, na miejscu roi się już od policjantów i dziennikarzy. Ich obecność ratuje terrorystę przed egzekucją. Komandosi przekazują ocalałego bandytę policjantom, po czym wsiadają do czarnych Range Roverów i odjeżdżają. Operacja „Nimrod” dobiegła końca. Kilka godzin później w koszarach w Hereford trwa impreza. Gra muzyka, są świetne przekąski, piwo leje się strumieniami i wszyscy są w znakomitych humorach. W rogu sali stoi duży telewizor, na którym po raz setny BBC pokazuje scenę jak oddział Niebieski wdziera się do ambasady. Sierżant John McAleese jest zły. Przed nim siedzi jakaś kobieta, której fryzura zasłania cały ekran.
– Ej! Rusz tyłek paniusiu, bo nic nie widzę! – bezceremonialnie szturcha kobiecinę w ramię, nie wiedząc z kim ma do czynienia.
– O, przepraszam najmocniej! – mówi Margaret Thatcher i grzecznie odsuwa się z krzesłem na bok.

Konstabl Trevor Lock za swoją postawę podczas oblężenia otrzymał najwyższe cywilne odznaczenie – Medal Jerzego i został okrzyknięty bohaterem. Pracował w policji do 1992 roku, kiedy przeszedł na emeryturę. Mieszka w Dagenham w Essex.

Sierżant John „Big Mac” McAleese służył w SAS do 1991 roku. Walczył na Falklandach i w Irlandii Północnej. Stał się legendą tej elitarnej formacji. Jego twarz z sumiastym wąsem stała się twarzą SAS. Po odejściu z wojska pracował jako konsultant do spraw bezpieczeństwa. Ochraniał trzech brytyjskich premierów.  W 2009 roku jego syn sierżant Paul McAleese poległ w Afganistanie gdy spieszył z pomocą rannemu koledze. John nigdy nie pogodził się ze śmiercią syna. Zmarł na atak serca w Grecji 29 sierpnia tego roku. Postać Kapitana Price’a z gry „Call of Duty” jest wzorowana właśnie na nim.

Fowzi Nejad – jedyny terrorysta, który przeżył szturm został skazany na dożywocie. Spędził w więzieniu 28 lat. Obrońcy praw człowieka zablokowali jego ekstradycję do Iranu, gdzie czeka na niego wyrok śmierci. Mieszka w Londynie i utrzymuje się z zasiłku.

Źródło:

Włodzimierz Kalicki, 5 maja 1980 r. Zabic drani!, Gazeta Wyborcza, 7.05.2010
Iranian Embassy siege, http://en.wikipedia.org, Dostęp 15.10.2011
Operation Nimrod, http://www.youtube.com, Dostęp 15.10.2011