Brytyjski łącznik

„Całe miasto płonie. Niemcy zabijają wszystkich bez różnicy – mężczyzn, kobiety i dzieci, cywilów i żołnierzy Armii Krajowej…”
„Sir, potrzebujemy granatów, broni przeciwpancernej, ciężkich karabinów maszynowych i amunicji wszystkich typów…”
„Jestem dumny jako Anglik, że mogę walczyć razem z Polakami. Apeluję do całego narodu brytyjskiego: POMÓŻCIE WARSZAWIE!”

To urywki zaledwie trzech z ponad stu depesz, jakie wysłał do Londynu z powstańczej Warszawy sierżant John Ward – jedyny brytyjski żołnierz walczący ramię w ramię z powstańcami.
Urodził się w Birmingham w 1921 roku i w wieku 18 lat wstąpił do RAF-u, gdzie przydzielono go jako radiotelegrafistę do 226. Eskadry Bombowej. Jego kariera jako lotnika trwała bardzo krótko. 10 maja 1940 roku jego bombowiec Fairey Battle został zestrzelony nad Luksemburgiem, a on trafił do niemieckiej niewoli. Początkowo przebywał w obozach jenieckich na terenie Niemiec, w pierwszych miesiącach 1941 roku przeniesiono go do Leszna. Tam podjął pierwszą próbę ucieczki. Niestety – po kilku dniach Niemcy złapali go w Gostyniu. Nie na długo jednak. Anglik uciekł z gostyńskiego aresztu jeszcze tego samego dnia.
Szedł głównie nocami, za dnia kryjąc się w lasach. Kierował się na wschód korzystając z kawałka mapy i kompasu, który ukradł Niemcom. Po dziesięciu dniach skrajnie wyczerpany dotarł na przedmieścia Sieradza i zapukał do drzwi domu, który wydał mu się „najbardziej polski”. Był to dom Jana Kokoszki.
John mówił po angielsku, niemiecku i trochę po francusku. Niestety gospodarz nie znał żadnego z tych języków. Jan Kokoszka poprosił więc o pomoc swojego sąsiada, który władał francuskim. Za jego pośrednictwem Anglik opowiedział gospodarzom swoją historię.
W Sieradzu John przebywał około dwóch tygodni. W tym czasie Jan Kokoszka nawiązał kontakt z lokalnymi strukturami AK, które zorganizowały Anglikowi fałszywe dokumenty i przygotowały jego przerzut do Łodzi. Dotarł tam ukryty w dużym kartonie po papierosach eskortowany przez dwóch konspiratorów z AK. W Łodzi zakwaterowano go w jednym z domów na ulicy Piotrkowskiej. Jednocześnie AK wysłała depeszę do Londynu, by sprawdzić tożsamość Anglika. Brytyjczycy powierdzili, że John Ward jest tym, za kogo się podaje.
Z Łodzi angielski lotnik trafił do wsi pod Zgierzem, a stamtąd do Piotrkowa. Tam o mały włos nie doszło do dekonspiracji – przystojny Anglik stał się bardzo popularny wśród kobiet, które za wszelką cenę chciały poznać egzotycznego gościa. Komendant Okręgu Armii Krajowej zdecydował się przekazać Warda do Warszawy – do Komendy Głównej AK.
W Warszawie postanowiono wykorzystać umiejętności Johna – zaprzysiężony jako żołnierz Armii Krajowej w stopniu porucznika szkolił młodych radiotelegrafistów i prowadził nasłuch zachodnich radiostacji.
W momencie wybuchu Powstania Ward został członkiem Biura Informacji i Propagandy KG AK. Słał do Londynu depesze, w których opisywał tragedię walczącego miasta. Opisywał bestialstwo Niemców mordujących cywilów i używających ich w jako żywe tarcze, masakry urządzane przez nich w powstańczych szpitalach i równanie z ziemią całych dzielnic. Przede wszystkim jednak – żądał konkretnej pomocy dla powstańców.
Depesze trafiały do członków brytyjskiego rządu. Ci jednak uznali je za mało wiarygodne i zwlekali z przekazaniem ich Churchillowi.
Jest to bulwersujące zważywszy, że do tej pory Brytyjczycy podważali wiarygodność depesz słanych z Warszawy przez AK argumentując, że na miejscu nie ma żadnego Brytyjczyka, który mógłby obiektywnie ocenić sytuację. Teraz, kiedy mieli „swojego człowieka” w samym sercu walczącego miasta nadal ignorowali całą sprawę.

Zdesperowany John zaczął więc słać swoje relacje bezpośrednio do brytyjskiej prasy. Został korespondentem wojennym „Timesa”. Opisywał warszawską hekatombę bez okrągłych zdań i owijania w bawełnę.
Nie ograniczał się tylko do siedzenia przy radiostacji – brał również udział w walkach. Podczas jednej z wymian ognia został ranny, na szczęście niegroźnie. Za męstwo na polu walki otrzymał Krzyż Walecznych z rąk generała Bora-Komorowskiego.
Po kapitulacji Powstania udało mu się uniknąć niewoli. Dotarł w rejon Kielc, gdzie wstąpił do 7. Dywizji Piechoty AK „Orzeł”. W jej szeregach brał udział w walce z Niemcami na terenie kielecczyzny. Kilka razy doszło tam także do starcia z wkraczającą Armią Czerwoną i oddziałami Armii Ludowej.
Kiedy Sowieci wkroczyli tam na dobre John postanowił wrócić do Warszawy. Dotarł do Podkowy Leśnej, gdzie odnalazł znajomych z Powstania i za ich pomocą ponownie skontaktował się z Londynem.
Brytyjczycy nakazali mu oddać się w ręce Rosjan. Zapewnili go, że poinformowali już Sowietów o nim, także z ich strony nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Na początku marca 1945 roku Ward pożegnał się z polskimi przyjaciółmi, odebrał drugi Krzyż Walecznych z rąk generała Leopolda Okulickiego, pojechał do Warszawy i tam zgłosił się do sowieckiej komendantury. Rosjanie przetrzymali go przez dwa miesiące poddając bardzo długim przesłuchaniom. W maju zwolnili go i odesłali do Odessy. Stamtąd drogą morską trafił na Maltę, gdzie wsiadł na pokład samolotu lecącego do Londynu. Po pięciu latach był z powrotem w ojczyźnie. Brytyjski kontrwywiad dokładnie go sprawdził i przesłuchał, po czym zaproponowano mu pracę w dyplomacji. Pracował dla MI5 na placówkach na całym świecie. Nigdy nie mówił nikomu o swoich warszawskich przeżyciach, nie spisał też swoich wspomnień. Podobno przyjechał po wojnie do Polski szukając rodziny Kokoszków, która go ukryła oraz dawnych towarzyszy broni, z którymi walczył ramię w ramię na barykadach stolicy, ale nie udało mu się ich odnaleźć. Zmarł w 1995 roku.

Źródła:

Bożena Bilska-Smuś, Sieradzka przystań brytyjskiego pilota, Dziennik Łódzki, 11.04.2008.
Norman Davies, Powstanie 44, Znak, Kraków 2006.
Jakub Radecki, Angielski łącznik, Porucznik Ward nadaje z płonącej Warszawy, http://www.konflikty.pl, Dostęp 31.07.2010