Bunkier

Warszawa, ulica Miła 18, 8 maja 1943 roku, godzina 12:00.
W prowizorycznym bunkrze ukrytym pod gruzami zbombardowanej kamienicy przebywało około stu osób. Stłoczeni na niewielkiej przestrzeni brudni, wynędzniali bojownicy Żydowskiej Organizacji Bojowej wstrzymując oddech przysłuchiwali się stłumionym głosom dochodzącym z zewnątrz.
Dwie godziny wcześniej bunkier został odkryty. Na wezwanie Niemców kryjówkę opuścili wszyscy cywile. Pozostali w środku bojownicy nasłuchiwali, czy nie usłyszą serii z pistoletów maszynowych.
Co do swojego losu nie mieli żadnych wątpliwości. Niemcy zabijali każdego Żyda stawiającego zbrojny opór, więc oni już są trupami.
Przy wejściu do kryjówki rozległ się chrobot odsuwanych kamieni, po którym zmaltretowani Żydzi usłyszeli cichy syk. Przez zaduch panujący wewnątrz bunkra zaczęła przebijać się ostra, złowroga woń.
Gaz!
- Nie oddawajmy się żywcem! – krzyknął jeden z bojowników –  Zgińmy razem!
To potworne wezwanie było w rzeczywistości artykulacją tego, co myślał każdy z jego współtowarzyszy.
To już nie mam sensu! Niemcy i tak zastrzelą każdego kto wychyli się z bunkra. Mamy dać się potruć gazem jak szczury? Nigdy! Lepiej palnąć sobie w łeb!
Stojący w rogu pomieszczenia 24-letni bojownik ŻOB-u Lejb Rotblat bez słowa wyjął rewolwer i zastrzelił stojącą obok niego własną matkę. Sekundę później włożył lufę do ust i nacisnął spust. Po chwili do leżącego na ziemi trupa podszedł inny żołnierz. Wyjął rewolwer z martwej ręki i przystawił do swojej skroni.
We wnętrzu bunkra rozpoczęła się bezładna strzelanina.

Powstanie w getcie warszawskim wiosną 1943 roku nie było walką o życie ani o wolność. Ten desperacki zryw był walką o godną śmierć, o uratowanie honoru narodu żydowskiego. Dowódcy powstania wiedzieli doskonale, że nie mają żadnych szans. Nie opracowali dróg ewakuacji z płonącego getta wiedząc, że i tak nikt nie przeżyje.
Przygotowywali się do walki od dawna. Już w połowie 1942 roku stracili wszelkie złudzenia co do niemieckich zamiarów. Latem tego roku hitlerowcy rozpoczęli systematyczne wywózki Żydów z getta do komór gazowych Treblinki. W ciągu kilku miesięcy życie straciło w ten sposób ponad 300 tysięcy ludzi. Ci, którzy uniknęli wywózki rozpoczęli przygotowania do beznadziejnej obrony.
Zaczęto gromadzić, żywność, broń, amunicję, materiały wybuchowe, a przede wszystkim – rozpoczęto budowę bunkrów i kryjówek. Prace trwały głównie nocami. Wybijano dziury w murach piwnic tworząc skomplikowane systemy podziemnych schronów. Doprowadzano do nich elektryczność, budowano kanalizację i kopano studnie. Każda z tych kryjówek posiadała kilka zamaskowanych wyjść, przy czym większość z ukrywających się w nich Żydów wiedziała tylko o jednym lub dwóch.
Nie były to bunkry w ścisłym tego słowa znaczeniu. Były to raczej niezwykle przemyślne kryjówki wybudowane w piwnicach zawalonych kamienic. Spełniały jednak swoją rolę nie gorzej od potężnych żelbetonowych konstrukcji, których nazwę przejęły. Miały bieżącą wodę, prąd, wentylację, czasem nawet telefon. Niemal wszystkie były skanalizowane. W każdym z nich zgromadzono spore zapasy żywności, tak, że mogły zapewniać schronienie przez długi czas sporej liczbie ludzi.
Bunkrów tych były setki, jednak najbardziej znane powstały przy ulicach Franciszkańskiej, Świętojerskiej, Nowolipiu, Lesznie i Miłej. Bunkier na tej ostatniej ulicy znajdował się pod numerem 18, pod ruinami domu zbombardowanego przez Niemców we wrześniu 1939 roku.

Wnętrze jednego z bunkrów.

Został on wybudowany na przełomie lat 1941/42 nie przez żydowskich bojowników, ale przez… bandę złodziei, której przewodził Szmul Iser. W piwnicy zrujnowanej kamienicy powstała znakomicie zamaskowana kryjówka z magazynami na złodziejskie łupy, kuchnią, kwaterami oraz osobnymi pomieszczeniami dla dzieci i żon gangsterów. Żydowscy złodzieje połączyli piwnice znajdujące się pod dwoma sąsiednimi kamienicami tworząc bunkier, w którym mogło schronić się nawet kilkaset osób. Poszczególne sekcje kryjówki ochrzczono nazwami miejsc kaźni narodu żydowskiego. Były więc tam Piaski, Trawniki, Treblinka, Getto i wiele innych. Największe pomieszczenie nazwano Gettem. To tam odbywały się spotkania przywódców szajki i tam zapadały najważniejsze decyzje.
Szmul Iser postanowił udostępnić bunkier bojownikom Żydowskiej Organizacji Bojowej. Złodzieje, którym przewodził także wzięli broń do ręki i włączyli się do walki.
19 kwietnia 1943 oddziały Wehrmachtu i SS w sile około 2000 żołnierzy weszły na teren getta w celu ostatecznego „rozwiązania kwestii żydowskiej w Warszawie”. W tym czasie w dzielnicy przebywało już tylko około 50-60 tysięcy ludzi (rok wcześniej na terenie getta przebywało ponad pół miliona). Reszta została wywieziona do Treblinki.
Niemcy zastali wymarłe ulice. Osłaniani przez czołgi i samochody pancerne powoli zagłębiali się w dzielnicę. Nagle z zamaskowanych bunkrów rozległy się serie broni maszynowej. Ostrzelani hitlerowcy musieli się wycofać.
Zdawali sobie sprawę z istnienia zmyślnie skonstruowanych kryjówek, w których chronili się żydowscy bojownicy. Ich zlokalizowanie stało się głównym zadaniem. A nie było ono łatwe. Imali się najróżniejszych sposobów. Wykorzystywali psy tropiące, sondy akustyczne, próbowali zlokalizować kryjówki po zapachu gotującego się jedzenia. Żydzi szybko jednak zastosowali kontrśrodki. W pobliżu wejść do bunkrów rozsypywane były substancje mylące psy, w kryjówkach nakazano absolutną ciszę i gotowano wyłącznie potrawy wydzielające bardzo nikły zapach (z czasem zaprzestano gotowania w ogóle). Niemcy sięgnęli więc po najskuteczniejszą broń – zdradę.
Schwytanym Żydom obiecywano życie w zamian za doprowadzenie do bunkra. Odmowa oczywiście oznaczała śmierć.
7 maja 1943 roku w bunkrze przy ulicy Miłej 18 znajdowało się około trzystu osób – ponad dwustu cywili i około stu bojowników. Wieczorem tego dnia wartownik czuwający przy głównym wejściu do bunkra zameldował dowódcy ŻOB Mordechajowi Anielewiczowi, że usłyszał głosy jakichś ludzi rozmawiających w jidysz o lokalizacji bunkra. Anielewicz bardzo się tym zaniepokoił. Wezwał jedną ze swoich najbliższych współpracowniczek i wydał jej rozkaz znalezienia nowego lokum. Niestety na to było już za późno.
Następnego dnia o godzinie 10 rano Niemcy obstawili pięć wejść do bunkra i wezwali ukrywających się do poddania. Obiecywali, że ci, którzy wyjdą z kryjówki dobrowolnie ocalą życie, dostaną pracę i jedzenie. Cywile zmaltretowani życiem w podziemiu posłuchali i wyszli z bunkra.

Wyjście z kryjówki.

Bojowcy zdawali sobie sprawę, że podobny ruch w ich wykonaniu oznacza samobójstwo. Niemcy zaczęli tłoczyć do wnętrza gaz. Nie taką ilość, by od razu wszystkich wytruć, ale wystarczającą, by złamać ducha oporu i doprowadzić żydowskich żołnierzy do desperacji.
Udało im się. W bunkrze nastąpiły wydarzenia, przy których horrory Stephena Kinga są bajkami dla grzecznych dzieci.
Pierwszy do zbiorowego samobójstwa wezwał Arie Wilner. Dowódca bojowników Mordechaj Anielewicz podobno próbował protestować, ale bez skutku. Żydzi zaczęli strzelać do swoich najbliższych, a potem do siebie. Syn zabijał matkę, mąż zabijał żonę, po czym obaj popełniali samobójstwo. Broń czasem się zacinała. Bojownicy szarpali się z nią, by za wszelką cenę wprowadzić nabój do komory i skrócić cierpienie. Ranni i pozbawieni broni żołnierze błagali towarzyszy, by ich zastrzelili. Berl Braude, przywódca jednej z grup syjonistycznych, które weszły w skład Żydowskiej Organizacji Bojowej miał przestrzelone obie ręce i nie mógł utrzymać rewolweru. Błagał, by ktoś go zabił. Jego prośba została spełniona.
Mordechaj Anielewicz najpierw strzelił w głowę swojej narzeczonej Mirze Fuchrer, a potem sam popełnił samobójstwo.
Ogółem w bunkrze przy ulicy Miłej 18 odebrało sobie życie około 80 ludzi. Pozostali stracili przytomność wskutek działania gazu. Kilka osób zdołało wymknąć się szóstym, niepilnowanym wyjściem z bunkra.

Dla bojowników ŻOB-u poddanie się było równoznaczne z samobójstwem. Człowiek widoczny na zdjęciu został zastrzelony krótko po jego wykonaniu.

Było to drugie w historii narodu żydowskiego zbiorowe samobójstwo dokonane w dramatycznych okolicznościach.
W 66 roku naszej ery Żydzi zbuntowali się przeciwko rzymskiemu panowaniu w Judei. Krwawe zmagania trwały siedem lat. W 73 roku zostały już tylko trzy punkty żydowskiego oporu. Jednym z nich była twierdza Masada na Pustyni Judejskiej nad brzegiem Morza Martwego. Wewnątrz jej murów broniło się 960 Żydów obleganych przez kilkanaście tysięcy Rzymian. Widząc beznadzieję swojego położenia Żydzi podjęli decyzję o zbiorowym samobójstwie. Każdy mężczyzna zabił mieczem swoją żonę i dzieci, po czym spośród żołnierzy wylosowano dziesięciu, którzy zabili towarzyszy. Spośród tych dziesięciu wybrano jednego, który zabił pozostałych, po czym popełnił samobójstwo.
Dzisiaj Masada jest miejscem świętym dla Żydów, symbolem heroicznej walki aż do końca. Na jej ruinach izraelscy żołnierze składają przysięgę wojskową.
Wydarzenia, które miały miejsce niemal 2000 lat później podczas powstania w getcie są powszechnie nazywane „warszawską Masadą”.

Przeczytaj także:
Chłopiec z getta
Kazik

Dziękuję Panu Pawłowi Dąbrowskiemu za zaproponowanie tematu.

Uwaga! Z powodu urlopu następny artykuł ukaże się za około dwa tygodnie!

Źródło:
Tomasz J. Kaźmierski, Lecz wyście podnieśli kamień, http://www.zwoje-scrolls.com, Dostęp 14.07.2012.
Marta Tychmanowicz, Warszawska Masada – zbiorowe samobójstwo, http://wiadomosci.wp.pl, Dostęp 14.07.2012.
Cezary Gmyz, Zdrada przy Miłej, Wprost, 1.05.2005.
Elżbieta Chlebowska, Hanna Szmalenberg, Miła 18 – warszawska Masada, Gazeta Wyborcza, 7.05.2008.
Masada, http://pl.wikipedia.org, Dostęp 14.07.2012.