Porucznik Śniechowski

Dyce Cementery, Aberdeen, listopad 2012 roku.
Huk silników lądującego Boeinga przetoczył się po niebie. Maszyna Air France obsługująca regularne połączenie z Paryżem przeleciała na wysokości kilkudziesięciu metrów nad niewielkim cmentarzem i po chwili dotknęła kołami pasa startowego na nieodległym lotnisku.
W starej części cmentarza skupionej wokół zrujnowanej kaplicy stało kilkadziesiąt identycznych nagrobków rzucających długie cienie. Pogoda była przepiękna, a słońce powoli chyliło się ku zachodowi.
Obok siebie leżeli Nowozelandczycy, Kanadyjczycy, Czesi, Brytyjczycy i przedstawiciele kilku innych alianckich nacji. Nieco z boku, pod cmentarnym murem stał rząd podobnych nagrobków z wyrytymi niemieckimi nazwiskami.
Jeden z alianckich grobów różnił się od pozostałych. Płonęły przed nim dwa znicze – biały i czerwony.

Nie pamiętam już kiedy dowiedziałem się o istnieniu grobu polskiego pilota na jednym z aberdońskich cmentarzy. Chyba około pięciu lat temu wspomniał mi o nim mój ówczesny szef. Pojechaliśmy całą rodziną na jego poszukiwania i znaleźliśmy go.
Grób porucznika Śniechowskiego znajduje się na urokliwym, niewielkim cmentarzu w dzielnicy Dyce, tuż koło lotniska. Cmentarz położony jest na niewielkim wzgórzu, u stóp którego wije się rzeka Don. Rozciąga się z niego wspaniały widok na okolicę.
Od tamtego czasu co roku w okolicach Święta Zmarłych odwiedzałem ten grób. Przed każdymi  odwiedzinami musiałem zmajstrować znicz własnej roboty – znicze są bowiem w Szkocji rzeczą niemal kompletnie nieznaną. Produkowałem więc „wyrób zniczopodobny” – ze świeczki i dna plastikowej butelki z wyciętymi otworami. W tym roku nie musiałem tego robić dzięki naszej przyjaciółce Ali, która przywiozła zapas zniczy z Polski.
Podczas tegorocznych odwiedzin z zadowoleniem stwierdziliśmy, że nie tylko my pamiętamy o polskim pilocie. Obok nagrobka wetknięte były trzy małe polskie flagi i stało kilka wypalonych zniczy. Jeden z nich próbowaliśmy bezskutecznie reanimować. Zapaliliśmy więc przywiezione ze sobą – biały i czerwony.
Próbowałem dowiedzieć się czegoś więcej o poruczniku Śniechowskim i o czeskim dywizjonie, w którym służył. Informacje były jednak dość skąpe.

Grób porucznika Śniechowskiego na Dyce Cementery w Aberdeen.

310 Dywizjon był pierwszą jednostką Royal Air Force, której personel stanowili cudzoziemcy – w tym przypadku czechosłowaccy piloci, którzy uciekli z opanowanego przez nazistów kontynentu. Został sformowany 10 lipca 1940 roku w Duxford w Cambridgeshire, a jego pierwszym dowódcą został major Douglas Blackwood.
Bitwa o Wielką Brytanię wchodziła właśnie w decydującą fazę. Nad Londyn nadlatywały kolejne eskadry niemieckich bombowców, a brytyjscy piloci ginęli w starciach z Messerschmittami. Czechosłowacki dywizjon już w miesiąc po sformowaniu uzyskał status operacyjnego i wszedł do walki. Jego piloci siedząc za sterami Hurricanów zestrzelili podczas tej bitwy 37 maszyn nieprzyjaciela.
W lipcu 1941 roku dywizjon został skierowany do Szkocji na odpoczynek. W Aberdeen czescy piloci przesiedli się na myśliwce Spitfire. Urlop mijał im na szkoleniach oraz obronie północno-wschodniego wybrzeża Szkocji przed rajdami niemieckich bombowców startujących z Norwegii.
Aberdeen przeżyło podczas wojny kilkadziesiąt nalotów. W mieście istniał bowiem rozwinięty przemysł stoczniowy produkujący i remontujący okręty dla Royal Navy.
Najtragiczniejszy nalot miał miejsce w nocy z 21 na 22 kwietnia 1943 roku. Nad miastem pojawiło się 25 Dornierów Do-217, które zamiast doków obrały za cel cywilną zabudowę miasta. Tej nocy zginęło 125 mieszkańców Aberdeen.
Podczas wojny kilka niemieckich bombowców zostało zestrzelonych nad miastem. Moment zestrzelenia jednego z nich dobrze pamięta babcia mojej koleżanki z pracy. Bombowiec spadł na dzielnicę Garthdee w miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się supermarket ASDA, w którym robimy zakupy. Polegli niemieccy lotnicy spoczywają na tym samym cmentarzu, co porucznik Śniechowski.

Niemieckie groby na tym samym cmentarzu. Identyczna data śmierci na kilku z nich sugeruje, że byli to członkowie załóg bombowców Luftwaffe startujących z lotnisk w Norwegii.

W grudniu 1941 roku 310 Dywizjon powrócił do służby operacyjnej. Został skierowany do Kornwalii, gdzie uczestniczył w misjach patrolowych nad Kanałem La Manche. W czerwcu 1943 roku czescy piloci znów wrócili do Szkocji na trzymiesięczny odpoczynek. Ogólnie podczas wojny Dywizjon zestrzelił 52 hitlerowskie maszyny.
No a co z porucznikiem Śniechowskim? Skąd pochodził, gdzie się szkolił? No i przede wszystkim – jak miał na imię? Owo „W.” na nagrobku niewiele wyjaśnia. Władysław? Włodzimierz? Witold?
Szkockie źródła, do których dokopałem się kilka lat temu wspominały o Walterze Sniechowskim. Może więc jednak Walter?
Muszę uderzyć się w piersi i przyznać bez bicia, że nie poświęciłem zbyt wiele czasu na poszukiwania dokładniejszych informacji o polskim pilocie. Rodzina, praca, pisanie bloga i inne codzienne sprawy odstawiły tę sprawę na dalszy tor.
Dokładniejsze informacje o poruczniku Śniechowskim dotarły do mnie zupełnie niedawno i to z dość zaskakującej strony.
Podczas naszej ostatniej wystawy o polskich pilotach podczas pokazów lotniczych w bazie RAF Leuchars podszedł do mnie pewien Szkot, który przedstawił się jako Hugh. Zaczęliśmy rozmawiać o historii, o Aberdeen, o życiu w Szkocji i nagle wspomniał o grobie polskiego pilota na Dyce Cementery. Odparłem, że znam ten grób doskonale i odwiedzam go co roku. Hugh odparł, że udało mu się zdobyć nieco informacji na temat porucznika Śniechowskiego i obiecał się nimi podzielić.
Dotrzymał słowa. Kilka dni po wystawie dostałem od niego maila, w którym opisał mi, w jaki sposób dotarł do historii porucznika WILHELMA Śniechowskiego.
A więc nie Witolda, Władysława, ani Waltera…
Okazało się, że Hugh napisał list do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie. Otrzymaną po polsku odpowiedź przetłumaczył na angielski z pomocą znajomego Polaka. Informacje z Warszawy opierały się na dwóch publikacjach* i zawierały garść danych na temat porucznika Wilhelma Śniechowskiego oraz jego zdjęcie.
Urodził się 14 listopada 1917 roku w miejscowości Monwiterce w województwie tarnopolskim (obecnie Ukraina). Był absolwentem ostatniej przed wojną 13. Promocji Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie w 1939 roku. Stopień podporucznika pilota otrzymał pierwszego dnia wojny. Po klęsce kampanii wrześniowej ewakuował się przez Rumunię do Francji, gdzie w marcu 1940 roku został członkiem grupy majora Czesława Krajewskiego, która została skierowana do szkoły strzelców samolotowych w Caen. Podczas pobytu we Francji latał bojowo w kluczu myśliwskim podporucznika Andrzejewskiego. Po upadku Francji przedostał się do Wielkiej Brytanii i we wrześniu 1940 roku został skierowany do 307 Dywizjonu Myśliwskiego Nocnego „Lwowskich Puchaczy”. Nocne latanie chyba nie przypadło mu do gustu, bowiem razem z kilkoma kolegami wystąpił o przeniesienie do dziennego lotnictwa myśliwskiego. W październiku 1940 roku został skierowany na szkolenie do 5 OTU (Operational Training Unit) w bazie RAF Aston Down. Po ukończeniu szkolenia został przeniesiony do 32 Dywizjonu RAF. W maju 1941 roku trafił do czechosłowackiego 310 Dywizjonu i razem z nim znalazł się w Szkocji, by rozpocząć szkolenie na Spitfire’ach. 8 grudnia 1941 roku wystartował do lotu treningowego na Spitfirze nr AD468. Z nieustalonych przyczyn samolot wpadł w korkociąg i spadł na lotnisko Dyce. Pilot zginął na miejscu. Miał 24 lata. Pośmiertnie został odznaczony Polową Odznaką Pilota.

Porucznik pilot Wilhelm Śniechowski 1917-1941.

Nowe informacje zrodziły nowe pytania. Dlaczego porucznik Śniechowski został skierowany do czeskiego dywizjonu w momencie, kiedy na Wyspach istniały już polskie dywizjony myśliwskie?
Czy miał jakąś rodzinę?
Kilka lat temu, kiedy na starym blogu opisałem jedną z moich corocznych wizyt na Dyce Cementery otrzymałem maila pisanego łamaną polszczyzną od kogoś, kto twierdził, że jest bratankiem porucznika Śniechowskiego. Oczywiście odpisałem prosząc o więcej informacji. Moje maile pozostały jednak bez odpowiedzi…

„For your freedom and ours”, czyli wystawa o polskich lotnikach
„For your freedom and ours” znów w bazie Leuchars
Do trzech razy sztuka
Pamiątkowy lot z polskim akcentem

__________
* Olgierd Cumft, Hubert Kazimierz Kujawa, Księga Lotników Polskich poległych, zmarłych i zaginionych 1939-1946, Warszawa 1989.
R. Gretzyngier, W. Matusiak, W. Wójcik, J. Zieliński, Ku czci poległych lotników 1939-    1945, Warszawa 2006.