Weteran
Stonehaven, 18 listopada 2012 roku, godzina 14:00.
- You have reached your destination! – powiedział GPS kobiecym głosem.
Byłem na miejscu. Zaparkowałem samochód, wyłączyłem silnik, wysiadłem i rozejrzałem się dookoła. Typowe szkockie osiedle domków jednorodzinnych z niewielkimi ogródkami i podjazdami do garażów było ulokowane na szczycie wzgórza, z którego rozciągał się piękny widok na góry Cairngorm. Szybko odszukałem właściwy dom.
Nacisnąłem guzik dzwonka i po chwili drzwi się otworzyły. Stał w nich nieco zgarbiony starszy człowiek o sympatycznej twarzy. Sierżant Joe Pazdziorek – jeden z ostatnich weteranów Polskich Sił Zbrojnych w Aberdeenshire.
- A to pan dzwonił kilka dni temu. Tak, tak, pamiętam! – powiedział i gestem zaprosił mnie do środka.
Nie pamiętam dokładnie w jakich okolicznościach dowiedziałem się, że w Stonehaven mieszka Joe Pazdziorek – jeden z ostatnich weteranów Polskich Sił Zbrojnych w północnej Szkocji. Prawdopodobnie powiedział mi o nim jeden z odwiedzających naszą wystawę o polskich pilotach podczas RAF Leuchars Airshow. Zdołałem zapisać wtedy imię, nazwisko i numer telefonu. Notatka ta gdzieś mi jednak zaginęła. Myślałem, że zgubiłem ją podczas zwijania naszego stoiska i nie mogłem sobie tego darować. Dwa tygodnie temu znalazłem ją w moim portfelu…
Natychmiast zadzwoniłem pod widniejący na niej numer. Telefon odebrał Pan Pazdziorek, który chętnie zgodził się na rozmowę, Pojechałem do niego tydzień temu.
Stonehaven to urokliwa nadmorska miejscowość położona 15 mil na południe od Aberdeen. Coś w rodzaju sypialni europejskiej stolicy ropy. Słynie z niewielkiego malowniczego portu i ruin zamku Dunnottar, gdzie w 1990 roku Mel Gibson kręcił „Hamleta”. Pan Pazdziorek mieszka tam od ponad 60 lat. Mimo swoich 92 lat jest wyjątkowo żwawy i mówi doskonale po polsku ze śląskim akcentem.
Urodził się w 1920 roku w Niedobczycach koło Rybnika (obecnie to jedna z dzielnic tego miasta). Po skończeniu szkoły powszechnej zaczął terminować u szewca. Niestety, dalszą naukę zawodu przerwał wybuch wojny. 19-letni Józef został powołany do wojska i wcielony do jednego z pułków piechoty.
Po klęsce kampanii wrześniowej dostał się do niewoli, z której został wysłany na roboty do Niemiec. Pracował tam jako robotnik rolny.
Pan Józef bardzo dobrze wspominał swojego niemieckiego gospodarza, który traktował go niemal jak członka rodziny. Mieszkał w ich domu i jadł posiłki razem z nimi. Gospodarz często sumitował się przed nim „Wiesz, Józef, ja nie chciałem tej wojny…”. Jego syn został wcielony do Wehrmachtu i wysłany na front wschodni.
W Niemczech Pan Józef pracował ponad dwa lata. W 1942 roku został skierowany pod granicę z Holandią do pracy przy torach kolejowych. Poznał tam grupę Polaków. Wkrótce w ich głowach zrodził się plan ucieczki. Postanowili wykorzystać jedno z częstych bombardowań alianckich i w zamieszaniu, wśród wybuchających bomb uciekli do Holandii. Potem pieszo przeszli do Belgii i dalej do Francji. Tu Józef poczuł się nieco pewniej – przed wojną zdążył dość dobrze nauczyć się języka francuskiego. Nawiązał kontakt z francuskim gospodarzem, który zgodził się przechować grupę Polaków na swojej farmie. Urządził dla nich kryjówkę pod chlewem. W gospodarstwie „Monsieur Jacoba” spędzili kilka tygodni. On sam wkrótce skontaktował się z członkami francuskiego ruchu oporu, którzy zgodzili się przerzucić Polaków do Wielkiej Brytanii. Którejś nocy zabrali ich z kryjówki, przewieźli samochodami na wybrzeże, załadowali na rybacki kuter i wypłynęli na morze. Płynęli nocą, bez żadnych świateł, kierując się tylko kompasem. W końcu dotarli do brytyjskiego brzegu.
W Wielkiej Brytanii Józef Paździorek został wysłany do Forres w Szkocji, gdzie zorganizowano wielki obóz wojskowy. Tam otrzymał nowy mundur i przydział do Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka. Z Forres trafił do kolejnego obozu w okolicach Glasgow, a stamtąd wysłano go do Stonehaven.
1. Dywizja Pancerna generała Maczka stacjonowała w tym czasie we wschodniej Szkocji i miała za zadanie obronę wybrzeża między Edynburgiem, a Aberdeen przed spodziewaną niemiecką inwazją z Norwegii.
Sztab dywizji znajdował się w Bay Hotel w Stonehaven. Pan Józef został kwatermistrzem i również zamieszkał w tym hotelu. Zajmował się zapewnianiem lokum i wyżywienia dla żołnierzy. Z czasem został awansowany do stopnia sierżanta.
Nie wziął udziału w walkach na kontynencie – wraz z personelem administracyjnym Dywizji został w Szkocji.
Wspominał D-Day jako dzień wielkiej radości i powszechnego picia.
Kiedy wojna się skończyła Pan Józef wstąpił do Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia (Polish Resettlement Corps) i zadeklarował chęć powrotu do Polski, gdzie zostawił rodzinę – rodziców, brata i siostrę.
Starszy brat Pana Józefa – Paweł zginął przed wojną w wypadku na kopalni. Młodszy Antoni służył po wojnie w Marynarce Wojennej. Zmarł 10 lat temu. Jego siostra Adela żyje do dzisiaj w Niedobczycach i odwiedza go w Szkocji.
Na szczęście tuż przed wyjazdem do Polski otrzymał list od matki, w którym pisała, że bardzo się cieszy, że on żyje i jest bezpieczny, ale zaklinała go na wszystkie świętości, by nie wracał do Polski opanowanej przez komunistów. Pan Józef posłuchał matki, poszedł z powrotem do biura Korpusu i wykreślił swoje nazwisko z listy chętnych do powrotu do Polski.
Miał już wtedy narzeczoną – Mary Stuart. Przed ślubem jej ojciec przeprowadził z Panem Józefem poważną rozmowę i zastrzegł, że zgadza się na ich małżeństwo, ale pod warunkiem, że nie zabierze jego córki do Polski. Pan Józef uspokoił go mówiąc, że nie ma zamiaru tam wracać. Józef i Mary wzięli ślub w 1946 roku. Świadkiem pana młodego był jego kolega z wojska, który wkrótce potem postanowił wrócić do Polski i wszelki słuch po nim zaginął.
Niestety – wielu kolegów Pana Józefa też zdecydowało się na powrót. Wielu z nich przeszło przez UB-owskie katownie.
On zaś po zdemobilizowaniu zajął się urządzaniem swojego życia w nowej ojczyźnie. Zaczął pracę na farmie jako najemny robotnik, potem dostał posadę przy budowie dróg. Nie ukończył żadnej szkoły inżynieryjnej, ale bardzo szybko uczył się od ludzi.
W podobny sposób bardzo szybko opanował język angielski.
Doszedł do stanowiska Civil Engineer i uzyskał stabilizację finansową. Razem z żoną kupili dom w Stonehaven. Wkrótce na świat przyszła trójka dzieci – dwie córki i syn.
Polskę po raz pierwszy po wojnie odwiedził w 1967 roku, już jako obywatel brytyjski Joe Pazdziorek. Pojechał tam całą rodziną samochodem. Wtedy po raz pierwszy od niemal 30 lat zobaczył znowu swoją rodzinę.
Rodzina zaczęła odwiedzać go w Szkocji, a on zaczął regularnie jeździć do Polski. Nigdy nie zdecydował się na powrót tam na stałe, mimo namów.
Nigdy nie chciał opuszczać Stonehaven. Jak sam mówi – mieszkają tam bardzo mili ludzie, którzy bardzo lubią Polaków. On sam jest osobą powszechnie tam znaną.
Sam często bywam w Stonehaven i całkowicie potwierdzam opinię Pana Pazdziorka o jego mieszkańcach.
Jego dzieci niestety nie mówią po polsku. Mają zresztą do niego pretensje o to, że nie kazał im się tego języka uczyć. Jedna córka mieszka w Cove, a druga w Perth. Syn mieszka w Stonehaven i przebywa na rencie – miał ciężki wypadek podczas pracy na platformie wiertniczej.
Mary, żona Pana Pazdziorka ze względu na stan zdrowia przebywa w domu opieki. Pan Józef odwiedza ją codziennie.
To niezwykle miły człowiek i bardzo się cieszę, że go poznałem.