Starcie gigantów

Kraj Chabarowski, rosyjski Daleki Wschód, nad rzeką Ussuri, 2 marca 1969 roku, godzina 6:00.
„Pięć….dziesięć….dwadzieścia….dwadzieścia pięć…. trzydzieści….”
Rosyjski pogranicznik liczył w myślach postaci wyłaniające się z porannego brzasku. Wyglądało na to, że Chińczycy znowu postanowili zagrać Rosjanom na nerwach i wysłali patrol na wyspę Damanskij na granicznej rzece Ussuri. Wyspa ta była właściwie piaszczystą łachą, która przy niskim poziomie wody łączyła się z chińskim brzegiem, niemniej jednak oficjalnie stanowiła terytorium Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich.
Lejtnant Iwan Strielnikow opuścił lornetkę i westchnął.
„Co te cholerne kitajce znowu kombinują?” – pomyślał.
Wsiadł do gazika, włączył silnik i po kilkunastu minutach jazdy zatrzymał się przed niewielką strażnicą w Niżnych Michajłowcach.
Pół godziny później na rosyjskim brzegu rzeki pojawiły się dwie ciężarówki, z których zaczęli wyskakiwać żołnierze z kałasznikowami w rękach.
Lejtnant Strielnikow podzielił żołnierzy na trzy grupy. Dwie zostawił na rosyjskim brzegu, a sam na czele kilkunastu ludzi ruszył przez skutą lodem rzekę w kierunku spornej wyspy. Był przekonany, że i tym razem skończy się na obrzucaniu wyzwiskami, ewentualnie na mordobiciu.
Mylił się.
Kiedy był już kilka metrów od wysepki w krzakach na chińskim brzegu zaterkotał karabin maszynowy. Strielnikow i jego ludzie nie mieli żadnych szans. Padli skoszeni długą serią.

W ciągu pierwszych powojennych lat stosunki radziecko-chińskie układały się wzorowo. Po wyparciu Japończyków z Mandżurii w sierpniu 1945 roku Armia Czerwona przekazała zajęty obszar Chinom (po uprzednim jego obrabowaniu…). Radzieccy towarzysze zaczęli prześcigać się w udzielaniu pomocy komunistom z Państwa Środka. Wsparcie to zostało usankcjonowane podpisanym w lutym 1952 roku układem o pomocy, przyjaźni i sojuszu między oba państwami. Do Chin ruszyły dziesiątki tysięcy rosyjskich specjalistów, których zadaniem była budowa nowoczesnej infrastruktury oraz pomoc w produkcji bomby atomowej. W zamian Mao Zedong odgrywał rolę sowieckiego ambasadora w Azji wspierając komunistyczne organizacje partyzanckie w Wietnamie, Laosie i Kambodży oraz udzielając wszechstronnej pomocy północnym Koreańczykom prowadzącym bezpardonową walkę z USA. Chińscy komuniści mówili o Związku Radzieckim jako o „starszym bracie”, co doskonale współgrało z konfucjańską zasadą okazywania szacunku starszym. Mao Zedong stał się obok Stalina główną postacią świata komunistycznego.
Pierwsza rysa na gmachu przyjaźni radziecko-chińskiej pojawiła się w 1956 roku, po słynnym referacie Chruszczowa, w którym potępił on kult jednostki i zdemaskował Stalina jako zbrodniarza. Mao Zedong zaczął się obawiać, że i on zostanie podobnie bezceremonialnie podsumowany przez swoich współpracowników. Oskarżył Rosjan o zdradę ideałów marksizmu-leninizmu, a zrezygnowanie z masowego terroru i czystek, w których tak lubował się Stalin uznał za oznakę słabości ZSRR.
Rosjanie z kolei z coraz większym niepokojem śledzili poczynania „młodszego brata”. Mao popadał w coraz większy obłęd. Podczas wizyty na Kremlu w 1957 roku zaczął, ku zdumieniu i zażenowaniu Chruszczowa planować totalną konfrontację atomową z Zachodem.
Na całe szczęście w tamtym czasie Chiny nie dysponowały jeszcze arsenałem nuklearnym.

Mao Zedong i Nikita Chruszczow w 1958 roku.

Sowieci uznali go za niebezpiecznego maniaka i awanturnika. I mieli rację.
Mao zafundował swojemu narodowi dwie obłąkańcze kampanie, przy których stalinowskie eksperymenty gospodarcze były głęboko przemyślanymi, racjonalnymi posunięciami.
Pierwszą z tych kampanii był tzw. Wielki Skok Naprzód. Mao uznał, że na przekształcenie Chin z kraju rolniczego w potęgę przemysłową z centralnie planowaną gospodarką wystarczy kilka lat. W 1957 roku ogłosił, że już niedługo Chiny prześcigną Wielką Brytanię w dziedzinie produkcji przemysłowej. Jako podstawowe kryterium przyjął produkcję stali.
Oczywiście nie konsultował tego z naukowcami, ani ekonomistami. W tym samym czasie uznał ich bowiem za kontrrewolucjonistów i poddał szykanom.
Chłopów oderwano od pracy w polu i nakazano im budować prymitywne dymarki. Zamiast kosić zboże mieli teraz wziąć udział w ogólnonarodowej akcji wytopu żelaza. Oczywiście produkt dymarek w niczym żelaza nie przypominał – było to w najlepszym razie kiepskiej jakości żeliwo, nieprzydatne do niczego.
Wszystko, co zostało zrobione z żelaza – nawet narzędzia rolnicze, klamki i gwoździe wysyłano do hut w celu przetopienia.
Rozpoczęto bezmyślną walkę z wróblami. Mao uznał, że wróble zjadają ziarno, a więc są wrogami ludu. W ciągu kilku lat wybito niemal wszystkie wróble w Chinach, skutkiem czego rozmnożyło się robactwo, zwłaszcza szarańcza, która spustoszyła uprawy.
Na skutki tego szaleństwa nie trzeba było długo czekać. Produkcja rolna spadła o 75%, a przemysłowa o 50%. Rozpoczął się wielki głód. Chłopi zaczęli jeść trawę i korę z drzew. Doszło do niezliczonych aktów kanibalizmu – wykopywano zmarłych i wymieniano się dziećmi, by nie musieć zabijać i zjadać własnych. Szacuje się, że na początku lat 60-tych w Chinach zmarło z głodu od 20 do 40 milionów ludzi.
Klęska Wielkiego Skoku spowodowała czasowe odsunięcie Mao Zedonga na boczny tor i dojście do władzy umiarkowanych, pragmatycznych działaczy. Gospodarka powoli zaczęła dźwigać się z ruin. Mao nie miał jednak zamiaru usunąć się całkowicie w cień. Cieszył się ogromną popularnością w armii przesyconej maoistowską propagandą. Postanowił wykazać się na polu kultury. W 1966 roku powstała Grupa Do Spraw Rewolucji Kulturalnej, która zapoczątkowała realizację kolejnego szaleństwa obłąkanego polityka. Rewolucja Kulturalna oznaczała w skrócie całkowite zniszczenie arcybogatego dorobku kilku tysięcy lat chińskiej kultury i zastąpienie jej nowopowstałą kulturą maoistowską. A raczej – antykulturą.
Rzucono hasło walki z czterema „przeżytkami” kultury burżuazyjnej – starymi ideami, kulturą, zwyczajami i nawykami. Rozpoczęto prześladowania intelektualistów. Grupy ogarniętych rewolucyjnym szałem hunwejbinów wdzierały się do ich domów niszcząc meble, książki, eleganckie ubrania – słowem wszystko, co tym szaleńcom kojarzyło się z „burżuazyjnym” stylem życia. Gospodarzy najczęściej mordowano. Atakowano schludnie ubranych przechodniów, kobietom mającym „wymyślne” fryzury golono głowy. Zlikwidowano wszystkie dotychczasowe święta, zabroniono organizowania wesel i pogrzebów, tępiono tradycyjny kult przodków. Za ciężkie przestępstwa uznano śpiewanie dzieciom kołysanek, grę w szachy oraz puszczanie latawców – najpopularniejszą chińską rozrywkę. Burzono miejsca kultu religijnego, plądrowano sklepy z antykami, likwidowano szkoły, biblioteki i uniwersytety, a uczniów zachęcano do krytykowania i poniżania nauczycieli. Postać Mao Zedonga została otoczona niemal boską czcią. Dopiero jego śmierć w 1976 roku położyła kres Rewolucji Kulturalnej.
Obydwie kampanie spowodowały totalną izolację Kraju Środka na arenie międzynarodowej.  Związek Radziecki oraz Stany Zjednoczone zajęły ex aequo miejsce wroga nr 1.
Członkowie sowieckiego Politbiura ze zgrozą patrzyli na szaleństwa swojego południowo-wschodniego sąsiada. Sami, mimo buńczucznej propagandy prowadzili w tym czasie wyjątkowo pragmatyczną politykę zagraniczną. Chruszczow zgodził się na pokojowe rozwiązanie kryzysu kubańskiego, a pomoc ZSRR dla Wietnamu walczącego z Amerykanami była dosłownie symboliczna.
Chińczycy zaczęli oskarżać Rosjan o rewizjonizm i zdradę komunistycznych ideałów. Sowieci z kolei rewanżowali się oskarżeniami o nacjonalizm. Sytuacja na Dalekim Wschodzie zaczęła się zagęszczać.
W 1962 i 1963 roku z Chin do Związku Radzieckiego uciekło ponad sto tysięcy Kazachów i Ujgurów. W porównaniu z chińskim piekłem ZSRR był dla nich istnym rajem na Ziemi. Chiny zażądały repatriacji uciekinierów, ale Rosjanie odmówili.
Kolejną sporną sprawą była kwestia przywództwa światowego ruchu komunistycznego.
Od początku lat 60-tych Chińczycy zaczęli zgłaszać pretensje terytorialne, które stopniowo zwiększali. Najpierw zażądali od ZSRR zwrotu 200 tysięcy kilometrów kwadratowych, by po pewnym czasie domagać się zwrotu… półtora miliona kilometrów, czyli do obszaru pięciokrotnie większego od powierzchni Polski.
Rozpoczęło się notoryczne naruszanie granic. Chińczycy nie silili się na subtelność – zbierali okolicznych wieśniaków, przeprawiali ich łodziami na drugi brzeg Ussuri i tam pod okiem chińskich żołnierzy kazali orać ziemię, karczować lasy i wypasać bydło. Rosjanie wysyłali na miejsce swoich pograniczników, którzy jednak mieli surowy zakaz użycia broni. Najczęściej wtargnięcie Chińczyków na rosyjskie terytorium kończyło się przepychankami i mordobiciem.

Chińscy żołnierze na rosyjskim brzegu Ussuri.

Liczba tych incydentów zaczęła rosnąć lawinowo. Rozlew krwi był tylko kwestią czasu.
Jednym ze spornych terytoriów była wyspa Damanskij położona na Ussuri. Była to jałowa, piaszczysta łacha, na którą przy niskim poziomie rzeki można było wejść od strony chińskiej suchą stopą.
O świcie 2 marca 1969 roku jeden z rosyjskich pograniczników, lejtnant Strielnikow zauważył grupę około 30 Chińczyków na spornej wysepce. Wrócił do strażnicy i wkrótce powrócił na miejsce na czele plutonu żołnierzy. Zostawił większość z nich na rosyjskim brzegu po dowództwem dwóch sierżantów, po czym razem z kilkunastoma żołnierzami zaczął iść po zamarzniętej rzece w kierunku intruzów. Nic nie zapowiadało tragedii.
Okazało się, że grupa Chińczyków na wyspie stanowiła przynętę. W pobliskich krzakach na chińskim brzegu czaiło się kilkuset żołnierzy, którzy otworzyli ogień z karabinów maszynowych w kierunku nadchodzącego rosyjskiego patrolu.
Idący po lodzie żołnierze zginęli natychmiast. Chińczycy przenieśli ogień na grupę Rosjan, która pozostała na brzegu. Ci natychmiast padli na ziemię. Niepomni surowego zakazu używania broni przeładowali kałasznikowy i odpowiedzieli ogniem. Po około półgodzinnej strzelaninie Chińczycy ruszyli do ataku przez zamarzniętą rzekę. Dopadli Rosjan i zaczęła się walka wręcz na śmierć i życie. Lepiej wyszkoleni Rosjanie stawiali zacięty opór, ale przewaga liczebna wroga była przytłaczająca. Kiedy przy życiu pozostało już tylko kilku z nich na brzegu pojawił się transporter opancerzony BTR-60. To komendant sąsiedniej strażnicy – lejtnant Witalij Bubienin (wiele lat później zostanie pierwszym dowódcą słynnej jednostki antyterrorystycznej Alfa) zaalarmowany strzelaniną przybył kolegom na pomoc. Z transportera wyskoczył desant kilkunastu żołnierzy, którzy wspierani przez potężny karabin maszynowy umieszczony na wieżyczce maszyny zaatakowali Chińczyków. Ci zaczęli się wycofywać. Starcie trwało około dwóch godzin, Zginęło 31 rosyjskich pograniczników i nieznana liczba chińskich żołnierzy.
Rosjanie zainstalowali na wyspie Damanskij silny oddział pograniczników wyposażony w cztery transportery opancerzone. Dodatkowo ściągnęli nad Ussuri znaczne siły. Nie była to zbyteczna ostrożność.
15 marca, niecałe dwa tygodnie po pierwszym starciu Chińczycy rozpoczęli szturm na wysepkę siłami aż pięciu tysięcy żołnierzy. Tym razem pomoc dla pograniczników okopanych na Damanskij przyszła natychmiast. Rosjanie wspierani przez czołgi zdołali powstrzymac przeciwnika, a po kilku godzinach boju zdecydowali się użyć swojej najnowocześniejszej broni – samobieżnych wyrzutni rakietowych „Grad”, godnych następców słynnych Katiusz.
Eksplozje rakiet wywołały panikę w chińskich szeregach. Salwy pocisków odpalane jedna za drugą zmasakrowały ich i zmusiły do odwrotu. Tego dnia Rosjanie stracili 27 żołnierzy, Chińczycy prawdopodobnie około tysiąca.
Podobne starcia zaczęły się mnożyć na całej długości radziecko-chińskiej granicy. Pogranicze stanęło w ogniu, a świat wstrzymał oddech z niepokojem obserwując eskalację konfliktu. Chińskie gazety zaczęły otwarcie pisać o możliwości wybuchu konfliktu jądrowego (który notabene skazałby Chińczyków na zagładę…). Agencje wywiadowcze zauważyły, że po chińskiej stronie granicy ewakuowana jest ludność cywilna, demontuje się wyposażenie fabryk i na gwałt buduje umocnienia. Naprzeciw siebie stanęły dwie gigantyczne armie. Wystarczyła byle iskra, by ta beczka prochu (a raczej – silos) eksplodowała dając początek Trzeciej Wojnie Światowej.

Jedno z niezliczonych starć granicznych.

Na szczęście do niej nie doszło. We wrześniu 1969 roku radziecki premier Aleksiej Kosygin spotkał się ze swoim chińskim odpowiednikiem Zhou Enlaia i sytuacja zaczęła się stopniowo uspokajać. Co prawda obie strony nadal utrzymywały znaczne siły po obu stronach granicy i od czasu do czasu dochodziło do sporadycznej wymiany ognia, ale nie były to już regularne bitwy jak owe marcowe starcia o wyspę Damanskij. Rozwiązano spory terytorialne – ZSRR przekazał Chinom około 1500 kilometrów kwadratowych terytorium, w tym także ową nieszczęsną wyspę.
Sytuacja zaczęła się normalizować. Chiny zerwały z izolacją i rozpoczęły powolny proces otwierania się na świat. W 1972 roku doszło do historycznej wizyty prezydenta Nixona w Pekinie.
Mao zmarł w 1976 roku, a jego następcą został pragmatyczny Deng Xiaoping. Chiny i ZSRR nawiązały kontakty gospodarcze i kulturalne. Podjęto przerwaną dwadzieścia lat wcześniej współpracę naukowo-techniczną. Dojście do władzy Michaiła Gorbaczowa i rozpoczęcie Pieriestrojki przyczyniło się do dalszego ocieplenia kontaktów.
Konflikt radziecko-chiński jest dzisiaj słabo pamiętany i sporadycznie pojawia się w literaturze historycznej.
W latach 80-tych w Polsce krążył dowcip z cyklu „Wiadomości Radia Erewań”:
Nad rzeką Ussuri grupa komunistów chińskich zaatakowała pracujący w polu radziecki traktor. Traktor odpowiedział ogniem rakietowym, po czym odleciał w kierunku Moskwy. Ministerstwo Rolnictwa ostrzega chińskich towarzyszy, że jeśli incydent się powtórzy, na pola zostaną wysłane kombajny.

Źródło:
Andrzej Solak, Strzały nad Ussuri, Myśl Polska, 20.05.2007.
Paweł Behrendt, Konflikt radziecko-chiński w latach 60-tych XX w., http://historia.org.pl, Dostęp 1.09.2012.
Jakub Polit, Chiny, Wydawnictwo Trio, 2004.