Krzyk orła

Okolice miasteczka Pleasant Hill, Luizjana, USA, 9 kwietnia 1864 roku, godzina 18:00.
Zacięta bitwa wrzała już od godziny. Południowcy uderzyli na pozycje wojsk Unii wszystkimi siłami. Huk wystrzałów mieszał się ze szczękiem szabel i jękami rannych.
Trudno było stwierdzić, która strona miała przewagę. Siły były wyrównane, uzbrojenie i wyszkolenie żołnierzy podobne. Trwała bratobójcza walka bez pardonu i łagodne zbocze wzgórza pokryło się setkami trupów w szarych i ciemnogranatowych mundurach.
Mieszkańcy pobliskiego miasteczka nie zważając na świst kul i odłamki kartaczy gęsto obsiedli okoliczne drzewa i obserwowali walkę. Ich uwagę przykuł niezwykły widok.
Oto żołnierze Konfederacji z tylnych szeregów zamiast wspierać ogniem kolegów walczących na śmierć i życie z unionistami skierowali lufy karabinów w powietrze i zaczęli słać pociski Panu Bogu w okno.
Zwariowali, czy co?
Nie zwariowali. Wysoko nad szeregami wojsk Konfederacji krążył olbrzymi orzeł wydający co chwilę mrożący krew w żyłach krzyk.

Został znaleziony jako pisklę przez Indianina z plemienia Odżibwejów, który wybrał się na polowanie w okolicach Chippewa River w Wisconsin wiosną 1861 roku – niemal dokładnie wtedy, kiedy na Fort Sumter w Karolinie Południowej spadały pierwsze pociski armatnie rozpoczynając krwawą czteroletnią wojnę domową, która przejdzie do historii jako wojna secesyjna. Chyba nie przedstawiał dla niego większej wartości, ponieważ po miesiącu wymienił go na targu za worek kukurydzy. Nowym właścicielem orlego pisklaka został biały farmer Daniel McCann. Trzymał go w szopie, karmił, ale niewiele się nim interesował. Kiedy orlik podrósł farmer w obawie o los  swoich kur i gęsi postanowił go sprzedać.
W pobliskim miasteczku Eau Claire właśnie formował się ochotniczy pułk piechoty, który miał zasilić szeregi wojsk Unii. Daniel wsadził orła do worka i pomaszerował do obozu ochotników. Wszedł do pierwszego z brzegu namiotu zajmowanego przez młokosów z kompanii C, wyciągnął zmaltretowane ptaszysko z worka i zapytał wojaków-żółtodziobów, czy nie zechcieliby go kupić. Że to taki patriotyczny symbol i że na pewno przyniesie im szczęście w walce. Młodym żal się zrobiło wymęczonego orła i przetrząsnęli kieszenie. Zebrali 2 dolary i 50 centów, wepchnęli farmerowi do łapy i kazali mu spier…, hmmm… znaczy – oddalić się szybko w dowolnym kierunku.
Ich nowy skrzydlaty kolega otrzymał imię Old Abe na cześć prezydenta Abrahama Lincolna. Udekorowali jego szyję niebieską, białą i czerwoną wstążką (przeciwko czemu, o dziwo, nie protestował) i zmajstrowali przenośną grzędę. Orzeł prezentował się wspaniale. Był przepięknym okazem bielika amerykańskiego – symbolu narodowego Stanów Zjednoczonych i noszony tuż obok sztandaru jednostki zwracał na siebie powszechną uwagę.
Szybko nauczył się rozpoznawać sygnały wygrywane na trąbce i podczas porannej pobudki pierwszy zrywał się ze snu i krążył nad namiotami krzykiem wzywając żołnierzy na zbiórkę.
8. Pułk Ochotniczy z Wisconsin wkrótce wyruszył do walki. Jego chrztem bojowym było starcie z wojskami Konfederacji pod Fredericktown w Missouri. By uchronić Abe’a od niebezpieczeństwa przywiązali go za nogę do dachu jednego z budynków w miasteczku. Słysząc odgłosy bitwy rozgrywającej się nieopodal orzeł zamiast skulić się ze strachu szarpał z wściekłością sznurek, jakby rwał się do walki.
Podczas następnej bitwy nie dał się tak łatwo zostawić na tyłach. Przedziobał sznur i przyleciał na pole walki. Widok Abe’a krążącego nad głowami wrogów dodał unionistom sił. Odtąd zawsze zabierali go ze sobą.

Old Abe

Sława orła rosła z każdą potyczką i bitwą, w której brał udział. Obrósł legendą, która głosiła, że kto niesie Abe’a do walki ten na pewno przeżyje. Żołnierze z Wisconsin często zakładali się o to, kto podczas najbliższej bitwy będzie trzymał jego przenośną grzędę.
Abe’a rzeczywiście nie imały się kule. Poza tym miał jakiś przedziwny instynkt. Podczas jednej z bitew zeskoczył z grzędy, chwycił pazurami trzymającego ją żołnierza za ramię i gwałtownie załopotał skrzydłami. Żołnierz nie mogąc utrzymać potężnego ptaka zachwiał się i zrobił kilka kroków w bok. W tym samym momencie w miejscu gdzie stał sekundę wcześniej zarył w ziemię pocisk armatni.
Krzyk orła mroził krew w żyłach Konfederatów, którzy musieli walczyć ze świadomością, że nad ich głowami krąży skrzydlata bestia i kto wie, czy zaraz nie spadnie któremuś z nich na kark.
„Ten cholerny ptak jest wart pół pułku!” – wściekał się konfederacki generał Sterling Price, który wyznaczył nagrodę dla tego, kto schwyta lub zestrzeli Abe’a. Południowcy zaczęli więc podczas bitew zamiast do żołnierzy Unii mierzyć do krążącego nad ich głowami orła. Bezskutecznie. Abe nic sobie nie robił z gradu pocisków i słysząc świst kul krzyczał jeszcze donośniej.

Ze swoimi towarzyszami broni z 8. Ochotniczego Pułku Piechoty z Wisconsin

Raz tylko został lekko ranny podczas bitwy pod Koryntem w Mississippi. Kula Południowca trafiła go w skrzydło i wyrwała kilka piór.
Kiedy go opatrywano odkryto, że Abe jest… orlicą! Nie zmieniło to w żaden sposób zachowania żołnierzy wobec niego/niej. Postanowili po prostu… zignorować ten fakt!
Old Abe zrobił się sławny w całej armii Unii. Wiele pułków chciało go odkupić od ochotników z Wisconsin, ale odpowiedź zawsze była taka sama – „Nie ma mowy!”.
Generałowie Ulysses Grant (przyszły prezydent USA), William Sherman, i Philip Sheridan podczas inspekcji oddziałów z Wisconsin zdejmowali czapki przed dzielnym ptakiem.
W marcu 1864 roku w Luizjanie unioniści okrążyli znaczne siły Konfederatów pod Henderson’s Hill. Zaczęło się wyczerpujące oblężenie fortu. Kluczową sprawą było niedopuszczenie do wymknięcia się z fortu choćby myszy – niedaleko stacjonowały oddziały konfederackie pod dowództwem generała Richarda Taylora. Zaalarmowany przez oblężonych mógł uderzyć na wojska Unii, które wzięte w dwa ognie znalazłyby się w bardzo trudnej sytuacji. Wokół fortu gęsto rozstawiono posterunki.
W nocy Old Abe drzemiący na swojej grzędzie nagle się przebudził i zaskrzeczał. Jego opiekun natychmiast poderwał się na równe nogi. Zrozumiał, że bystrooki orzeł widzi i czuje coś, co mu się nie podoba. W obozie zarządzono alarm i faktycznie – złapano żołnierza Konfederacji, który był już bardzo blisko wymknięcia się poza pierścień oblężenia. Południowcy widząc, że nie uda im się powiadomić generała Taylora poddali się następnego dnia. Old Abe został ogłoszony „orłem, który zdobył fort”.
Ogółem podczas całej wojny secesyjnej Abe wziął udział w 20 bitwach i ponad 30 potyczkach. Po wojnie stał się jednym z najbardziej znanych jej weteranów. Brał udział w niezliczonych defiladach i capstrzykach. Zamieszkał w budynku stanowego Kapitolu w Madison, stolicy stanu Wisconsin, gdzie przeznaczono dla niego osobny pokój – Old Abe Room.
Abe słynął także z nieprzewidywalnego charakteru. Kiedy sprowadzono mu do towarzystwa innego orła szybko zadziobał intruza. Kiedy zaś podano mu na obiad żywego koguta, to… zaprzyjaźnił się z nim.
Abe przeżył jeszcze kilkanaście lat po wojnie. 28 marca 1881 roku w budynku Kapitolu w Madison wybuchł pożar. Opiekun orła zdołał go wynieść z płomieni, ale okazało się, że ptak nawdychał się dymu i wkrótce umarł. Wypchano go i umieszczono na stałe w Kapitolu. Niestety 23 lata później budynek znowu strawił ogień – tym razem niemal doszczętnie. Old Abe spłonął razem z nim. Do naszych czasów przetrwało zaledwie kilka piór dzielnego ptaka.
Nie zaginęła jednak pamięć o nim. Old Abe stał się symbolem amerykańskiej elitarnej 101. Dywizji Powietrznodesantowej. Jej żołnierze noszą wizerunek Abe’a na naszywkach i mają przydomek Screaming Eagles, czyli „Krzyczące Orły”.

Odznaka amerykańskiej 101 Dywizji Powietrznodesantowej

Przeczytaj także:
Szeregowy Wojtek – niedźwiedź z Armii Andersa
Charlie Przeklinaczka
Polski bohater wojny secesyjnej

Źródło:
How an Indian Chief Captured the Eagle that Became „Old Abe”, http://www.wisconsinhistory.org, Dostęp 10.06.2012.
„Old Abe” the Eagle Acompanies the 8th Wisconsin Infantry into War, http://www.wisconsinhistory.org, Dostęp 10.06.2012.
Old Abe, http://en.wikipedia.org, Dostęp 10.06.2012.
Old Abe, http://www2.dixie-net.com, Dostęp 10.06.2012.