Majorka śladami Chopina
Valldemossa, 21 października 2010 roku, godzina 13:00
– Patrz jak jedziesz!!! – krzyknęła blondyna siedząca na miejscu pasażera do łysego okularnika, który gwałtownie wcisnął pedał hamulca. Srebrny Peugeot zatrzymał się kilka centymetrów przed zderzakiem półciężarówki. Pięć lat jeżdżenia po lewej stronie odcisnęło na kierowcy swoje piętno, a całą czujność pochłonęła kilkugodzinna wspinaczka górską serpentyną. Gdy w końcu dotarli do zagubionej w górach Serra de Tramuntana wioski Valldemossa machinalnie zjechał na lewą stronę drogi i o mało nie zderzył się z żółtym pick upem, którego kierowca wychylał się właśnie przez okno i wymachując pięścią wrzeszczał coś po katalońsku. Sądząc po jego zaciętej minie nie były to pozdrowienia. Łysy w okularach machnął przepraszająco dłonią, po czym klnąc w języku Mickiewicza wycofał się na niewielki placyk. Wysiadł z samochodu, odetchnął i zapalił papierosa. Blondyna też wysiadła trzaskając ze złością drzwiami. Spojrzeli przed siebie.
Przed Biszopem i Biskupinką pięły się ku niebu mury klasztoru La Cartoixa, w którym swego czasu mieszkał Fryderyk Chopin.
Na pomysł wyprawy na Majorkę wpadła kochanka słynnego kompozytora – George Sand. Jej piętnastoletni syn Maurycy był, podobnie jak Fryderyk, słabego zdrowia, chciała więc spędzić z nimi ostatnie miesiące 1838 roku w cieplejszych rejonach Europy. Rozważała wyjazd do Włoch, ale znajomi Hiszpanie namówili ją na pobyt na Majorce zachwalając wyspę jako raj na Ziemi.
Koledzy Chopina odradzali mu wyjazd gdziekolwiek z tym wampem. George Sand była bowiem, jak na owe czasy, postacią z kosmosu – ubierała się po męsku, paliła cygara i klnęła jak szewc. Mimo to zakochany Fryderyk świata poza nią nie widział…
Innym powodem wyjazdu był fakt, że były kochanek George – Jean Mallefille bardzo źle zniósł rozstanie z nią i publicznie odgrażał się, że wyzwie naszego kaszlącego kompozytora na pojedynek i usiecze jak Wołodyjowski Bohuna.
Na początku listopada 1838 roku Fryderyk, George i jej dwoje dzieci z poprzednich związków (10-letnia Solange i 15-letni Maurycy) wyruszyli statkiem do Barcelony, gdzie zatrzymali się na kilka dni. 7 listopada wypłynęli na Majorkę. Zatrzymali się w podrzędnym hotelu w Palmie i rozpoczęli poszukiwania lokum, które odpowiadałoby ich potrzebom.
W Hiszpanii trwała w tym czasie wojna domowa i stolica wyspy – Palma de Mallorca była przepełniona uciekinierami z kontynentu. Znalezienie odpowiedniego miejsca nie było więc łatwe.
Po kilku dniach udało im się wynająć willę „Son Vent” położoną w odległości 6 km od Palmy. Była dość spartańsko urządzona, ale z jej okien roztaczał się przepiękny widok. Niestety, wkrótce popsuła się pogoda, zaczął padać rzęsisty deszcz, a Chopin zaziębił się i kaszlał bardziej niż zwykle. Wezwano lekarzy, którzy od razu zorientowali się, że młody Polak cierpi na gruźlicę. Wieść o tym błyskawicznie rozeszła się po okolicy. Właściciel willi natychmiast wypowiedział im najem, kazał się wynosić i przystąpił do dezynfekcji domu.
Według ówczesnego prawa pomieszczenia, w których przebywał gruźlik należało dokładnie zdezynfekować, wymalować ponownie ściany, a także spalić łóżko, na którym spał chory.
W grudniu 1838 roku udało się im wynająć ciąg cel w opuszczonym od dwóch lat klasztorze w górskiej miejscowości Valldemossa oddalonej o około 17 km od Palmy. Było to wymarzone miejsce dla artysty – prosto z cel wychodziło się do niewielkiego, ale dobrze utrzymanego ogródka okolonego kamiennym murem, z którego rozciągał się zapierający dech w piersiach widok.
Przez pierwszy okres pobytu w klasztorze Fryderyk miał do dyspozycji jedynie miejscowe, rozstrojone pianino i z niecierpliwością wyczekiwał przybycia właściwego instrumentu, który miał wysłać jego przyjaciel Camille Pleyel. Pianino w końcu nadeszło, w zadziwiająco dobrym stanie, czego Chopin nie omieszkał zaznaczyć w liście do przyjaciela. W majorkańskim klasztorze powstało około dwudziestu jego preludiów. Kiedy Fryderyk komponował, George Sand pracowała nad swoją powieścią pt. „Spiridion”.
Na początku ich pobytu w klasztorze stosunki z mieszkańcami Valldemossy były poprawne, jednak po pewnym czasie zaczęły się raptownie psuć.
Paryscy przybysze nie mówili po hiszpańsku i nie próbowali się zintegrować z autochtonami. Nie uczestniczyli w ich świętach i nie widziano ich w kościele, co szczególnie zraziło do nich ludność miasteczka. Dodatkowo styl bycia George Sand szokował mieszkańców Valldemossy wiodących proste i spokojne życie. Ich zdaniem profanowała ona święte mury klasztoru.
Chopin i George Sand, przywykli do paryskiego tempa nie mogli także zrozumieć, że w tej górskiej mieścinie czas płynie o wiele wolniej, niż we francuskiej stolicy i robili problemy z wielu drobnych spraw.
Wkrótce mieszkańcy Valldemossy zaczęli uprzykrzać życie niechcianym przybyszom. Za żywność dostarczaną do klasztoru żądali kilkakrotnie większych sum, niż od współmieszkańców. Służba złożona z lokalnych kobiet zatrudnionych przez George okradała ich, mleczarz dolewał wody do sprzedawanego im mleka, a miejscowe dzieci rzucały kamieniami w Maurycego i Solange.
W styczniu 1839 roku w Valldemossie padały ulewne deszcze, a stan zdrowia Chopina coraz bardziej się pogarszał. George postanowiła, że wyjadą w następnym miesiącu. Opuścili górską miejscowość 11 lutego 1839 roku. Pojechali do Palmy, gdzie po trzech dniach weszli na pokład statku płynącego do Barcelony. Słaniający się na nogach kompozytor z trudem wyszedł na ląd. Po kilkudniowym odpoczynku ruszyli w drogę powrotną do Francji.
Dwa lata później George Sand opublikowała książkę pt. „Zima na Majorce” opisującą ich kilkumiesięczny pobyt na wyspie.
Książka ta została wydana w języku polskim dopiero w 2006 roku.
Przeczytaj także:
Szkocka wdowa po Chopinie