Bitwa o Goose Green

Falkland Wschodni, Zatoka San Carlos, 26 maja 1982 roku, godzina 22:00.
Korespondent BBC Robert Fox zatarł zgrabiałe z zimna ręce i ponownie chwycił długopis. Siedział skulony w rogu namiotu dowództwa 3 Brygady Komandosów i nakryty grubym kocem próbował przy świetle latarki napisać szkic depeszy, którą miał rano wysłać do redakcji.
Wiatr targał ścianami namiotu i wył zagłuszając chwilami terkot generatorów prądotwórczych. Kilku oficerów uważnie studiujących oświetlone przenośnymi lampami mapy rozłożone na stole nie zwracało uwagi ani na wiatr, ani na skulonego w rogu dziennikarza. Żywo dyskutując opracowywali plan pierwszej poważnej bitwy tej wojny.
Radiostacja nastawiona była na stację BBC. Spiker właśnie zapowiedział kolejne wydanie światowego serwisu informacyjnego.
„…jak donoszą nasze źródła Drugi Batalion Spadochronowy pomyślnie wylądował w Zatoce San Carlos na Falklandach. Jednostka przygotowuje się w tej chwili do ataku na pozycje argentyńskie w Darwin i Goose Green…”
Oficerowie umilkli nie wierząc własnym uszom. Jak na komendę spojrzeli na radiostację, potem na siebie, a potem na dziennikarza.
Ten skulił się jeszcze bardziej.
Blady z wściekłości dowódca Drugiego Batalionu podpułkownik Herbert Jones doskoczył do niego i nagłym ruchem zerwał z niego koc.
Mimo, że w namiocie panowała temperatura bliska zeru dziennikarz poczuł się jakby był w rozpalonej saunie.


Początek ofensywy lądowej na Falklandach nie był zbyt pomyślny dla Brytyjczyków. Zgodnie z planem w drugiej połowie maja okręty desantowe zaczęły wysadzać ludzi i sprzęt na Zatoce San Carlos na zachodnim brzegu Falklandu Wschodniego. Ochronę przed atakami argentyńskiego lotnictwa miały im zapewnić fregaty Royal Navy oraz Harriery startujące z lotniskowców HMS „Invincible” oraz HMS „Hermes”. Niestety, ta ochrona pozostawiała wiele do życzenia.
Przede wszystkim Brytyjczycy nie docenili argentyńskiego lotnictwa. Było ono wyposażone w amerykańskie Skyhawki, francuskie Super Etenardy i Mirage, no i miało świetnych pilotów. Okręty wojenne i desantowe zgromadzone w wąskiej Cieśninie Falklandzkiej stanowiły dla nich wymarzony cel. Cieśnina wkrótce zyskała u Brytyjczyków miano Alei Bomb. Argentyńskie bomby i rakiety w ciągu kilku dni zatopiły fregatę HMS „Antelope”, ciężko zdemolowały niszczyciel HMS „Antrim” oraz uszkodziły szereg innych okrętów.
Na Downing Street w Londynie zaczęło panować przekonanie, że Brytyjczycy tracą inicjatywę w tej wojnie. Należało ją odzyskać za wszelką cenę. Ale do tego potrzebny był sukces, najlepiej jakaś wygrana bitwa lądowa. I to natychmiast.
Argentyńskie siły zgromadzone w osadach Darwin i Goose Green położonych na wąskim przesmyku łączącym główną część Falklandu Wschodniego z półwyspem Lafonia nie stwarzały zagrożenia dla brytyjskiego desantu w Zatoce San Carlos. Celem Brytyjczyków była przede wszystkim stolica – Stanley. Pierwotnie planowano więc odizolować i ominąć Argentyńczyków stacjonujących w Goose Green. Plan zmieniono pod wpływem wytycznych z Downing Street.
Zadanie przeprowadzenia pierwszej zwycięskiej bitwy w wojnie o Falklandy i odbicia Goose Green  przypadło Drugiemu Batalionowi Spadochronowemu zwanemu w skrócie „2 Para”.
Była to doskonała jednostka, zaprawiona w boju przeciwko IRA w Irlandii Północnej, a na dodatek miała charyzmatycznego dowódcę – podpułkownika Herberta „H” Jonesa.
Na początku kwietnia 1982 roku, zaledwie kilka dni po argentyńskiej inwazji na Falklandy spadochroniarze weszli na pokład promu MV „Norland” i rozpoczęli kilkutygodniową podróż na południowy Atlantyk. To nie był rejs wycieczkowy. Podpułkownik Jones w obawie, by jego żołnierze nie zgnuśnieli na statku zarządził codzienne, intensywne ćwiczenia. Spadochroniarze desantowali się na linach ze śmigłowców, urządzali maratony dookoła pokładu i zużywali kilogramy amunicji strzelając do boi celowniczych. Po krótkim postoju na Wyspie Wniebowstąpienia ruszyli w drugi etap podróży – do Zatoki San Carlos w cieśninie oddzielającej dwie największe wyspy archipelagu Falklandów.
21 maja o godzinie 7:15 rano barki desantowe przewiozły spadochroniarzy ze statku na ląd. Zgromadzili się w niewielkiej osadzie San Carlos, przegrupowali i zaczęli przesuwać się w kierunku pasma wzgórz Sussex.
To niewielkie pagórki leżące u wejścia na przesmyk, który był celem ataku. Mają zaledwie 100-200 metrów wysokości. Ich pokonanie kosztowało jednak bardzo wiele.
Koniec maja na półkuli południowej to odpowiednik naszego końca listopada. Falklandy leżące w strefie klimatu podbiegunowego są wtedy smagane silnymi wiatrami i marznącym deszczem. Kiedy spadochroniarze stanęli na szczycie wzgórz Sussex uderzył w nich silny, mroźny wiatr wiejący prosto znad Antarktydy. Kilkudziesięciu żołnierzy padło ofiarą hipotermii.
Pułkownik Jones zdawał sobie sprawę z faktu, że morale i wartość bojowa jego żołnierzy zmniejszają się z każdą godziną, więc chciał zaatakować jak najszybciej.

Osada Goose Green

Decyzja o przeprowadzeniu ataku na Darwin i Goose Green zapadła na Downing Street 26 maja. Generał Julian Thompson, dowódca 3 Brygady Komandosów, któremu podlegali żołnierze 2 Para oraz pułkownik Jones przystąpili do opracowywania szczegółów.
Wieczorem tego dnia miał miejsce bardzo nieprzyjemny incydent. Wieczorny serwis BBC podał informację, że siły brytyjskie przygotowują się do ataku na Goose Green. Wściekły pułkownik Jones doskoczył do korespondenta rozgłośni Roberta Foxa i wyładował na nim swoją złość grożąc pozwaniem do sądu jego, BBC i planistów z Londynu. Cały plan bitwy o mało nie trafił do kosza.
Potem okazało się, że Argentyńczycy również słuchali serwisu BBC, ale uznali tę informację za oczywisty blef.
Do dzisiaj nie wiadomo, kto był autorem przecieku.
W nocy z 26 na 27 maja spadochroniarze z 2 Para zeszli ze wzgórz Sussex i rozpoczęli mozolny marsz przez smagane wiatrem i deszczem pustkowie, by zająć pozycje wyjściowe.
Siły argentyńskie zgromadzone na przesmyku liczyły około 1200 ludzi (Brytyjczycy oceniali, że jest ich dwu- lub trzykrotnie mniej). Pas startowy w Goose Green broniony był przez baterię dział przeciwlotniczych, Argentyńczycy dysponowali także moździerzami oraz czterema haubicami kalibru 105mm. Wsparcie z powietrza zapewniały samoloty szturmowe Pucara startujące z lotniska w Stanley.
Na korzyść Brytyjczyków przemawiało jednak słabe wyszkolenie argentyńskich żołnierzy. Stanowiska na przesmyku obsadzone były przez oddziały 12 Pułku Piechoty pod dowództwem podpułkownika Italo Piaggi. To byli chłopcy z pampasów powołani do wojska zaledwie kilka tygodni wcześniej. Ich morale było kiepskie i sami nie wiedzieli kogo bać się bardziej – nacierających Brytyjczyków, czy własnych oficerów, którzy traktowali ich z olbrzymią brutalnością.
Po zakończeniu konfliktu jeńcy argentyńscy z wielkim zdziwieniem stwierdzili, że Brytyjczycy traktują ich o niebo lepiej, niż ich właśni dowódcy.
Tylko wspierająca ich kompania Rangers z 25 Pułku Piechoty prezentowała jako-taką wartość bojową.
Brytyjczycy mieli pewne rozeznanie w sytuacji na przesmyku. Na początku maja czteroosobowy patrol zwiadowców SAS dowodzony przez kaprala Trevora Brooksa założył punkt obserwacyjny na drugim brzegu Zatoki Choiseul i regularnie informował dowództwo o ruchach i wyposażeniu nieprzyjaciela. Operatorzy SAS przez kilka tygodni z powodzeniem unikali wykrycia przez argentyńskie helikoptery i piesze patrole.
O godzinie 2 w nocy 28 maja 1982 roku Brytyjczycy rozpoczęli szturm na opanowany przez Argentyńczyków przesmyk.Wsparcie artyleryjskie zapewniało kilka moździerzy i haubic oraz 114-milimetrowe działa fregaty HMS „Arrow”.
Kompania D ruszyła naprzód, by dotrzeć jak najdalej wgłąb przesmyku. Jednocześnie na argentyńskie pozycje spadły pierwsze pociski z HMS „Arrow”. Kompanie A i B posuwały się wzdłuż przeciwległych brzegów przesmyku i zaatakowały dwa argentyńskie stanowiska obdarzone kryptonimami Burntside House oraz Camilla Creek. Pierwsze z nich było niewielką farmą zajętą przez kilkunastoosobowy oddział. Gwałtowny szturm powiódł się w 100 procentach. Po krótkiej walce dwóch Argentyńczyków zginęło, a reszta uciekła. Nad Camilla Creek poszło jeszcze łatwiej. Atak kompletnie zaskoczył argentyńskich obrońców, co dziewięciu z nich przypłaciło życiem, a pozostali wzięli nogi za pas.
Bitwa zaczęła się więc dla Brytyjczyków bardzo pomyślnie. Posuwając się naprzód natrafiali na opuszczone argentyńskie umocnienia. Jeszcze żaden ze spadochroniarzy nie został ranny.

Bitwa o Goose Green

Nagle na niebie pojawiły się flary i rozległ się terkot karabinu maszynowego. Brytyjczycy padli na mokrą ziemię i odpowiedzieli ogniem. Po kilku chwilach któryś z nich sięgnął po granatnik M-79, starannie wycelował i strzelił. Karabin maszynowy umilkł.
Kompania D posuwająca się na przedzie natrafiła na silny opór kilku dobrze okopanych gniazd karabinów maszynowych i granatników. Pomiędzy leżącymi w trawie spadochroniarzami zaczęły rozrywać się granaty fosforowe bryzgające we wszystkich kierunkach jaskrawo płonącą substancją. W nocy stało się jasno jak w dzień.
Nie było innej rady. Spadochroniarze nałożyli bagnety na lufy swoich karabinów FN FAL i ruszyli do frontalnego ataku. Zdobyli argentyńskie pozycje tracąc trzech zabitych.
Tuż przed osadą Darwin przesmyk zwężał się – wcinała się w niego niewielka zatoka Darwin Bay. Za nią przez całą szerokość przesmyku ciągnęło się wzgórze Darwin Ridge.
Jest godzina 9:00. Mrok podbiegunowej nocy niknie z każdą minutą. Do zboczy wzgórza przecinającego przesmyk zbliżają się dwa plutony z 2 Para. Wśród nich jest dowódca batalionu, podpułkownik Herbert „H” Jones. Żadna siła nie powstrzymałaby go przed wzięciem udziału w walce.
Był żołnierzem z krwi i kości. Miał 42 lata, z których ponad 20 spędził w wojsku. Przez całą karierę marzył, by poprowadzić swoich żołnierzy do prawdziwej walki. Wiedział, że nie każdemu dana jest taka szansa. Większość oficerów spędza całe życie w sztabie nie mając okazji wykorzystania swoich umiejętności w praktyce, co wpędza ich w depresję.
Brytyjczycy rozciągają się w długą linię wzdłuż wzgórza i zwalniają kroku. Wiedzą, że to wzniesienie to doskonałe miejsce na stanowiska karabinów maszynowych. I nie mylą się.
Szczyt niewielkiego wzniesienia ożywa kakofonią strzałów, a w dół zbocza toczą się granaty. Dwóch spadochroniarzy zostaje zabitych, kilku innych jest ciężko rannych. Pozostali padają na ziemię i wtulają głowy w gęstą, mokrą trawę. Ogień argentyński jest bardzo celny. Nic dziwnego – na szczycie Darwin Ridge nie siedzą jakieś pastuchy z pampasów, ale żołnierze z 12 Kompanii Rangers z 25 Pułku Piechoty.
Nie działa już efekt zaskoczenia. Argentyńscy rangersi już od paru godzin słyszeli strzelaninę z głębi przesmyku i mieli mnóstwo czasu, by przygotować się psychicznie do obrony. Jest już niemal zupełnie jasno, a Brytyjczycy widoczni są jak na dłoni.
Kapral Osvaldo Faustino Olmos przeciera zmęczone całonocnym czuwaniem oczy i mocniej ściska kolbę swojego FN MAG. Sieje pociskami po nacierających spadochroniarzach, ale jego ogień jest mało skuteczny – Brytyjczycy idą w odległości kilku metrów jeden od drugiego, a po pierwszej serii rzucają się na ziemię.
Na prawym skrzydle leży podpułkownik Howard Jones. Wie, że nie może leżeć w tej trawie w nieskończoność. Prędzej czy później argentyńskie pociski dopadną jego i jego żołnierzy.
Jest tylko jedno wyjście.
– Charge!!! – wrzeszczy podpułkownik i rzuca się do przodu przeładowując w biegu swój SMG. Tuż za nim podąża jego adiutant. W tej samej chwili kapral Olmos naciska spust karabinu maszynowego, który pluje śmiertelną serią. Pułkownik Jones trafiony w klatkę piersiową i udo upada i umiera w ciągu kilku minut.
Radiotelegrafista Kompanii A wrzeszczy do słuchawki „Sunrise down!”. Z Zatoki San Carlos startuje niewielki śmigłowiec zwiadowczy Westland Scout. Niestety, kiedy zbliża się do wzgórza Darwin Ridge na niebie pojawia się argentyński szturmowiec Pucara. Wystrzelona z niego rakieta Mk 4 „Mighty Mouse” bezbłędnie trafia w brytyjski śmigłowiec, który w płomieniach spada na ziemię.
Pułkownik Jones zostanie pośmiertnie odznaczony najwyższym brytyjskim orderem za męstwo – Krzyżem Wiktorii. Jest pochowany na Blue Beach War Cementery na Falklandach.
Ogień Argentyńczyków jest zbyt silny i zbyt celny. Brytyjczycy muszą się wycofać poza zasięg ich karabinów maszynowych. Około południa przystępują do kolejnego szturmu. Tym razem mają ze sobą kierowane pociski przeciwpancerne MILAN, które okazują się zabójczo skuteczne w walce z argentyńskimi umocnieniami na szczycie Darwin Ridge.
Po śmierci pułkownika Jonesa batalionem dowodzi major Chris Keeble.
Jedno po drugim gniazda karabinów maszynowych zamieniają się w dymiące dziury wypełnione strzępami ciał argentyńskich żołnierzy. Pozostali obrońcy wzgórza widząc tragiczny los swoich kolegów podnoszą ręce w górę i machają białymi chusteczkami.
Brytyjczycy przekraczają wzgórze i atakują Boca House – samotny dom stojący za Darwin Ridge i opanowany przez Argentyńczyków. Tu również niezawodne okazują się pociski MILAN. Z domu zostają ruiny, a jego obrońcy giną.
Po zdobyciu Boca House Brytyjczycy podchodzą na odległość około czterystu metrów od osady Goose Green. Postanawiają zaatakować dwa najważniejsze cele – budynek szkoły położony nad niewielką zatoczką w odległości około pół kilometra od Goose Green oraz polowe lotnisko leżące na jej obrzeżach.
W tym samym czasie Kompania C czyści osadę Darwin z resztek argentyńskich obrońców. Kiedy Darwin jest już wolne spadochroniarze Kompanii C uderzają na budynek szkoły. Po krótkiej wymianie ognia w jednym z okien szkoły zauważono białą flagę. Brytyjczycy przestali strzelać. Porucznik Jim Barriett wraz z dwoma żołnierzami podszedł do budynku, by wynegocjować warunki kapitulacji. W tym momencie w oknie szkoły ukazała się lufa karabinu maszynowego, która plunęła ogniem. Trzej spadochroniarze zginęli natychmiast.
Do dzisiaj nie wiadomo, czy był to wynik błędu Brytyjczyków, którzy mylnie ocenili sytuację (co w ferworze walki zdarza się bardzo często), czy też wyjątkowo perfidny podstęp Argentyńczyków.
Jeżeli był to podstęp to okazał się być samobójczy. Widząc śmierć swoich towarzyszy Brytyjczycy zrównali budynek z ziemią pociskami MILAN i spalili. W jego zgliszczach znaleziono potem zwęglone ciała kilkunastu argentyńskich żołnierzy.
Obrońcy Goose Green obrócili jedno z dział przeciwlotniczych w stronę nacierających w kierunku lotniska Brytyjczyków. Jego ogień powstrzymał na chwilę ich natarcie. Na niebie pojawiły się szturmowe Pucary i Skyhawki przepędzone jednak szybko przez przybywające z odsieczą brytyjskie Harriery z lotniskowca HMS „Invincible”. Zrzuciły one bomby kasetowe BL755 na argentyńskie pozycje, co mocno podkopało morale żołnierzy podpułkownika Italo Piaggi.
2 Para pod dowództwem majora Keeble’a otaczają Goose Green półkolem, którego krańce stykają się z morzem. Już nie ma ucieczki. Brytyjczyków przed ostatecznym szturmem powstrzymuje fakt, że w jednym z budynków znajduje się ponad stu cywili – ich rodaków przetrzymywanych tam od początku argentyńskiej inwazji.
Major Keeble decyduje się zagrać va banque. Spośród wziętych do niewoli Argentyńczyków wybiera dwóch oficerów i wysyła ich do dowództwa obrony Goose Green z pismem wzywającym do natychmiastowej kapitulacji. W przeciwnym wypadku grozi zbombardowaniem osady i obciążeniem argentyńskiego dowództwa odpowiedzialnością za straty wśród cywili.
Blefuje – nie ma najmniejszego zamiaru bombardować Goose Green. Gdyby podczas ataku zginęli cywile, po powrocie do Wielkiej Brytanii niechybnie sam stanąłby przed sądem.
Jeńcy wrócili z wiadomością, że argentyński dowódca jest gotów do rozmów o kapitulacji. Spotkanie ma miejsce na pasie startowym polowego lotniska.  Argentyński dowódca nie ma zbyt dużego pola manewru i zgadza się na kapitulację.
Wczesnym popołudniem 29 maja 1982 roku na pas startowy polowego lotniska w Goose Green wyszło ponad 1200 argentyńskich żołnierzy i złożyło broń. Brytyjscy spadochroniarze nie mogli uwierzyć własnym oczom – pod względem liczebności Argentyńczycy przewyższali ich ponad trzykrotnie!

Broń i sprzęt porzucone przez Argentyńczyków po bitwie.

W Bitwie o Goose Green poległo 17 brytyjskich spadochroniarzy i 47 Argentyńczyków. Była to najkrwawsza i najbardziej zacięta bitwa wojny o Falklandy. Zwycięstwo tchnęło w Brytyjczyków świeżego ducha, a ich morale sięgnęło szczytu. Argentyńczycy zaś zrozumieli, że zajmując Falklandy i rzucając wyzwanie premier Margaret Thatcher popełnili ogromny błąd, za który przyjdzie im bardzo słono zapłacić.

Przeczytaj także:
Twarzą w twarz
Zapomniana wojna
Operacja „Black Buck”
Historia pewnego aparatu

Źródło:
Gregory Fremont-Barnes, The Falklands 1982, Osprey Publishing, 2012.
Battle of Goose Green, http://en.wikipedia.org, Dostęp 1.09.2013.
Line of Fire. Goose Green. The Falklands War. http://www.youtube.com, Dostęp 1.09.2013.