Pojedynek w Alei MIGów
Korea, okolice ujścia rzeki Yalu, 15 września 1952 roku, godzina 10:00.
Kapitan James „Robbie” Risner śledził wzrokiem poczynania pilota MIG-a-15, któremu przed chwilą długą serią odstrzelił kopułę kabiny. Radziecki myśliwiec odwrócił się na plecy i runął w dół.
„To będzie moje najłatwiejsze zwycięstwo” – pomyślał kapitan i czekał na moment, w którym na ziemi wykwitnie purpurowa kula w miejscu, gdzie roztrzaskał się wrogi samolot.
Mylił się.
Pilot MIG-a wyszedł z półpętli dosłownie kilka metrów nad ziemią. Wyrównał lot nad korytem wyschniętej rzeki i ruszył na pełnym gazie do przodu.
Kapitan Risner pochylił swojego Sabre’a na skrzydło i runął w dół w pogoni za wrogiem.
Mocniej zacisnął dłonie na drążku sterowym. Wiedział, że w MIG-u nie siedzi żaden żółtodziób.
To as nad asy.
Pierwsze samoloty bojowe o napędzie odrzutowym weszły do służby jeszcze podczas II Wojny Światowej. Niemiecki myśliwiec Me 262 górował osiągami nad maszynami alianckimi, lecz został wprowadzony zbyt późno, by zahamować nieuchronną klęskę III Rzeszy.
Do pierwszych walk odrzutowców doszło kilka lat później nad Koreą.
25 czerwca 1950 roku wojska północnokoreańskie wkroczyły na terytorium południowego sąsiada i wkrótce zdobyły Seul. ONZ natychmiast uchwaliła wysłanie na półwysep sił międzynarodowych, głównie amerykańskich. Myśliwce F-80 Shooting Star i F-84 Thunderjet błyskawicznie rozprawiły się z rachitycznym lotnictwem północnokoreańskim i zaczęły niepodzielnie panować w powietrzu. Siły ONZ do listopada 1950 roku zajęły 90% terytorium Korei Północnej i podeszły pod granicę z Chinami.
Wtedy do konfliktu włączyli się Chińczycy. Ich siły powietrzne zostały nieco wcześniej znacząco wzmocnione – otrzymali oni najnowszy produkt radzieckiego przemysłu zbrojeniowego, doskonały myśliwiec MIG-15.
Najmłodsze dziecko radzieckiej myśli technicznej po raz pierwszy wzbiło się w powietrze w grudniu 1947 roku. Zrodziło się ono ze strachu przed amerykańskim atakiem atomowym. W tamtym czasie jedynym samolotem zdolnym przenosić broń nuklearną był bombowiec B-29 Superfortress. MIG-15 powstał właśnie po to, by strącać owe Fortece zanim dotrą nad radzieckie miasta.
Był samolotem o prostej konstrukcji i bardzo lekkim. Wyposażony był w turboodrzutowy silnik Rolls Royce’a, który po skopiowaniu przez radzieckich inżynierów otrzymał nazwę RD-45F. Miał doskonałe osiągi – był bardzo szybki (1075 km/h), miał olbrzymią prędkość wznoszenia (50 m/s) i świetnie spisywał się na dużych wysokościach (maksymalny pułap – ponad 15 km). W dodatku był silnie uzbrojony w dwa działka kalibru 23mm i jedno kalibru 37mm. Taki dobór uzbrojenia podyktowany był potencjalnym celem myśliwca – miał przecież zwalczać silnie opancerzone bombowce.
Radzieccy inżynierowie uznali, że do zniszczenia B-29 wystarczy kilka celnych trafień. By unieszkodliwić o wiele słabiej opancerzone amerykańskie myśliwce wystarczyło zaledwie jedno trafienie…
Amerykańskie F-80 i F-84 zaczęły spadać na ziemię w płomieniach. Chińscy i koreańscy piloci stosowali mało wyrafinowaną technikę walki – wznosili się na maksymalny pułap, po czym spadali na Amerykanów od strony słońca otwierając ogień z działek.
Osiągi MIG-a były szokiem dla amerykańskich pilotów. Na front koreański skierowali oni swój najnowszy myśliwiec – F-86 Sabre.
Górował on minimalnie nad MIG-iem pod względem prędkości maksymalnej (1107 km/h), ale ustępował mu w prędkości wznoszenia (37 m/s) oraz maksymalnym pułapie (14600 metrów). Był też gorzej uzbrojony. Sześć karabinów maszynowych Browninga kalibru 12,7mm robiłoby może wrażenie podczas II Wojny Światowej, ale nie podczas zmagań nad Koreą.
Te mankamenty rekompensowało lepsze wyszkolenie pilotów oraz nowocześniejsza awionika. F-86 był wyposażony w celownik z radarowym dalmierzem, który automatycznie korygował trajektorię pocisków z karabinów maszynowych. To bardzo ułatwiało amerykańskim pilotom celowanie do przeciwnika wykonującego gwałtowne manewry. Amerykański myśliwiec był też łatwiejszy w pilotażu, niż jego radziecki odpowiednik.
Oba myśliwce były do siebie bardzo podobne z wyglądu. Zarówno Sabre, jak i MIG były samolotami jednosilnikowymi, o skośnych skrzydłach i podobnych statecznikach pionowych. Aby rozpoznać przeciwnika amerykańscy piloci często zabierali ze sobą lornetki. W późniejszej fazie konfliktu na Sabre’ach zaczęto malować szerokie żółte pasy, by ułatwić identyfikację.
Chińscy i północnokoreańscy piloci nie dorównywali pod żadnym względem swoim amerykańskim przeciwnikom. Byli o wiele gorzej wyszkoleni, często niedożywieni, a ich wyposażenie pozostawiało wiele do życzenia. Nie mieli np. kombinezonów przeciwprzeciążeniowych, co często skutkowało utratą przytomności przez pilota i katastrofą. Już w połowie 1951 roku na froncie koreańskim pojawili się świetnie wyszkoleni piloci radzieccy.
Olbrzymia większość z nich była weteranami II Wojny Światowej. Zdobywali doświadczenie walcząc z niemieckimi Messerschmittami, Focke-Wulfami oraz Stukasami i potrafili radzić sobie z ogromnymi przeciążeniami. Ich udział w konflikcie koreańskim musiał jednak pozostać tajemnicą.
Rosjanie mieli kategoryczny zakaz operowania nad terytoriami opanowanymi przez Amerykanów oraz nad Morzem Żółtym. Schwytanie żywcem rosyjskiego pilota spowodowałoby ogromny międzynarodowy skandal oraz zagroziłoby wybuchem III Wojny Światowej. Nigdy do tego nie doszło.
Jeden z rosyjskich pilotów został zmuszony do awaryjnego lądowania na terenie zajętym przez Amerykanów. Natychmiast po zatrzymaniu maszyny popełnił samobójstwo. Inny, który wyskoczył na spadochronie nad Morzem Żółtym został ostrzelany i zabity przez swoich kolegów.
Rosjanie walczący nad Koreą pilotowali MIG-i noszące chińskie lub koreańskie znaki rozpoznawcze. Uczono ich także podstawowych zwrotów używanych podczas pilotażu w języku chińskim i koreańskim. W ferworze walki jednak najczęściej krzyczeli do siebie po rosyjsku, a ich rozmowy były nagrywane przez amerykańskie stacje nasłuchowe. Na szczęście Amerykanie nie upubliczniali tego, obawiając się eskalacji konfliktu.
Oni także mieli zakaz wlatywania w chińską przestrzeń powietrzną. Często go jednak łamali.
Radzieckie myśliwce stacjonowały w Chinach, na terenie Mandżurii wzdłuż granicznej rzeki Yalu. Przylegająca do niej północno-zachodnia część Korei zyskała wśród amerykańskich pilotów miano Alei MIG-ów. Stała się ona areną najbardziej zaciekłych walk powietrznych tej wojny.
Do najbardziej niezwykłego pojedynku doszło w dniu 15 września 1952 roku.
Kapitan James „Robbie” Risner zaciągnął się do US Air Force jeszcze podczas II Wojny Światowej, jednak nie dane mu było zmierzyć się w powietrzu z Niemcami, ani Japończykami. Po przeszkoleniu na Warhawkach i Airacobrach trafił do 30. Dywizjonu Myśliwskiego stacjonującego w Panamie. Lotnisko było położone w środku dżungli, a warunki bytowania były fatalne. Jedyną pozytywną stroną tego przydziału był fakt, że James mógł spędzać w powietrzu tyle czasu ile chciał. Wyszedł do cywila w 1946 roku, szybko się ożenił i zaczął imać się różnych prac, by utrzymać rodzinę. Pracował jako mechanik samochodowy, dzierżawił stację samochodową, założył warsztat. Wstąpił do Gwardii Narodowej Oklahomy, gdzie latał na Mustangach.
Pewnego dnia, podczas lotu do Teksasu zgubił drogę w fatalnej pogodzie i wylądował w Meksyku, gdzie ledwo uszedł z życiem. Zmuszony do lądowania na dnie wyschniętego jeziora zobaczył jakieś uzbrojone sylwetki biegnące w stronę jego samolotu. W ostatniej chwili udało mu się zapalić silnik i uciec bandytom sprzed nosa.
Kiedy wybuchła wojna w Korei Risner został powołany do służby czynnej. Przeszedł przeszkolenie na myśliwcach F-80 i został przydzielony do 185. Dywizjonu Taktyczno-Myśliwskiego, z którym miał trafić do Korei.
Tuż przed wyjazdem za ocean złamał rękę spadając z konia. W obawie przed uziemieniem zataił ten fakt przed przełożonymi.
Przybył do Korei 10 maja 1952 roku i otrzymał przydział do 15. Dywizjonu Rozpoznawczego stacjonującego w bazie Kimpo. Miesiąc później korzystając z faktu, że dywizjon myśliwski z tej samej bazy szukał doświadczonych pilotów przeniósł się do 4. Skrzydła Myśliwskiego i przeszedł trening na Sabre’ach. Jego maszyna nosiła przezwisko Ohio Mike i była ozdobiona wizerunkiem Królika Bugsa na kadłubie. Pierwsze zwycięstwo nad MIGiem odniósł 5 sierpnia.
Nieco ponad miesiąc później, 15 września 1952 roku kapitan Risner leciał na czele klucza czterech Sabre’ów osłaniających kilka myśliwsko-bombowych Thunderjetów, które miały za zadanie zbombardowanie fabryki chemicznej leżącej niedaleko ujścia rzeki Yalu.
Nagle na horyzoncie pojawiły się srebrne sylwetki czterech MIGów. Radzieckie myśliwce widząc amerykańską armadę wykonały zwrot o 180 stopni. Risner uznał jednak, że to pułapka mająca na celu oderwanie eskorty od bombowców i nie popędził za nimi.
Miał rację. Po chwili MIGi wróciły i zaatakowały Thunderjety. Rozpoczęła się gwałtowna walka powietrzna.
Kapitan Risner bierze na cel jeden z MIGów i puszcza długą serię z karabinów maszynowych. Widzi, jak pociski roztrzaskują szklaną kopułę kabiny myśliwca, lecz nie ranią pilota. Ten odwraca maszynę na plecy i nurkuje w dół. Amerykanin uważnie śledzi lot MIGa pędzącego ku ziemi. Jest pewien, że za moment zobaczy, jak nieprzyjacielski pilot kończy żywot w wielkiej kuli ognia. Nic takiego jednak nie następuje. MIG wychodzi z półpętli dosłownie kilka metrów nad dnem wyschniętego koryta rzeki. Risner widzi, jak podmuch z silnika wzbija w powietrze kłęby kurzu. Rzuca się w pościg.
Pozostałe trzy MIGi zawracają i uciekają. Dwa Sabre’y ruszają w pościg za nimi. Przy Risnerze zostaje jego skrzydłowy Joe Logan. Leci nieco wyżej od niego.
Risner pędzi za MIGiem korytem rzeki. Już wie, że jego przeciwnik to nie jakiś żółtodziób, tylko prawdziwy twardziel. Prawdopodobnie Rosjanin. Niemal na pewno weteran II Wojny Światowej.
Amerykanie nazywali radzieckich pilotów „honcho”, co w języku japońskim oznacza lidera, dowódcę.
MIG i Sabre pędzą korytem rzeki na pełnym gazie. Lecą tak nisko, że gazy wylotowe z silnika MIGa wzbijają w górę kamienie, które uderzają w kadłub amerykańskiego myśliwca. Risner jednak nie odpuszcza. Trzyma się Rosjanina jak rzep psiego ogona. Mocno trzyma drążek sterowy – leci w strumieniu gazów wylotowych MIGa i Sabre trzęsie się niemiłosiernie.
Radziecki pilot chce za wszelką cenę pozbyć się intruza siedzącego mu na ogonie. Wykonuje gwałtowne manewry, podrywa się i obniża, robi nagłe skręty. Risner patrzy na niego z coraz większym podziwem. Ten facet to as nad asy! W dodatku robi to wszystko z odstrzeloną kopułą kabiny! Pęd powietrza pewnie zrywa mu skórę z twarzy…
Nagle Rosjanin włącza hamulce aerodynamiczne w nadziei, że Sabre wyprzedzi go i stanie się łatwym celem. Risner natychmiast temu przeciwdziała wznosząc się i wykonując beczkę, co pozwala mu na szybką utratę prędkości. Nadal jest za MIGiem. Szaleńczy pościg trwa.
Rosjanin przyspiesza. Risner puszcza za nim serię. Odstrzeliwuje mu kawałek ogona. MIG zaczyna dymić.
Rzeka zakręca u stóp wysokiej góry. MIG obraca się na plecy i leci w górę, wzdłuż zbocza. Risner nie wierzy własnym oczom. Rosjanin wznosi się lecąc do góry nogami, niemal szorując głową o krzaki porastające wzgórze!
Na szczycie MIG odwraca się i leci w dół. Oba myśliwce ponownie znajdują się w korycie wyschniętej rzeki. MIG ponownie włącza hamulce aerodynamiczne. Risner robi to samo. Przez kilka sekund oba myśliwce lecą tuż obok siebie, skrzydło w skrzydło. Risner spogląda w lewo i widzi jak rosyjski pilot wygraża mu pięścią.
Nu, pogodi, Amierikaniec!
Nagle wykonuje gwałtowny skręt w prawo. Oba myśliwce lecą teraz nad rozległym płaskowyżem. MIG stopniowo zwiększa pułap lotu. Risner cały czas siedzi mu na ogonie.
Nagle wokół Sabre’a wykwitają dziesiątki czarnych obłoczków. To pociski artylerii przeciwlotniczej. Risner spogląda w dół i klnie. Chytry Rosjanin zaprowadził go nad chińską bazę Ta Tung Kou. Teraz będą walczyć na jego podwórku.
MIG zniża się nad pas startowy lotniska. Chińscy artylerzyści nieustannie strzelają w kierunku ścigającego go Risnera i lecącego nieco wyżej i dalej za swoim dowódcą Joego Logana.
Mimo tego Risner nadal nie ma zamiaru mu odpuścić.
Przy końcu pasa startowego Rosjanin gwałtownie wyrywa w górę. W tym samym momencie Risner puszcza długą serię, która odstrzeliwuje kawał skrzydła MIGa. Ten płonie. Jeśli chce przeżyć musi natychmiast lądować. Robi ciasny skręt i zawraca nad lotnisko. Risner jeszcze raz naciska spust i trzyma go aż do całkowitego wyczerpania amunicji. Płonący MIG wali się w dół… prosto w szereg zaparkowanych radzieckich myśliwców. Nad lotniskiem wykwita ogromna kula ognia.
– Wow! Właśnie zniszczyłeś im całe siły powietrzne! – „Robbie” Risner słyszy w słuchawkach śmiech swojego skrzydłowego, Joego Logana.
Sabre’y nabierają wysokości i zawracają na południe, nad morze. Nadal ścigają ich pociski artylerii przeciwlotniczej. Jeden z nich trafia w samolot Joego Logana. Sabre zaczyna tracić paliwo.
Risner podlatuje do skrzydłowego, by ocenić zniszczenia. Jeden rzut oka wystarczy mu, by stwierdzić, że Joe nie zdoła dolecieć do domu. Musi natychmiast lądować w najbliższej amerykańskiej bazie.
Taka baza znajduje się na wyspie Cho Do. Odległość do niej wynosi sto mil. Risner poleca Loganowi wyłączyć silnik i przejść do lotu szybowego. Kiedy silnik skrzydłowego gaśnie podlatuje ostrożnie do niego, umieszcza dziób swojego Sabre’a w wylocie silnika samolotu Logana i… zaczyna go pchać. Redukuje w ten sposób szybkość opadania i odzyskuje nadzieję, że im obu uda się bezpiecznie dotrzeć do domu. Jednocześnie wzywa na pomoc śmigłowce ratownicze z bazy w Cho Do.
Kiedy helikoptery pojawiają się na horyzoncie Risner przestaje pchać samolot kolegi. Joe Logan rzuca do mikrofonu „Do zobaczenia w domu, Robbie!”, po czym katapultuje się i ląduje w morzu. Wkrótce zawisa nad nim śmigłowiec ratunkowy. Risner obserwuje scenę z powietrza i jest pewien, że przyjaciel wyjdzie z tego cało.
Niestety – linki od spadochronu zaciskają się na szyi Joego i nieszczęsny pilot tonie, mimo, że ratunek jest tak blisko…
Dwa dni później Risner zestrzeliwuje kolejnego MIGa. Kiedy wyjeżdża z Korei w 1953 roku ma na koncie osiem zestrzelonych maszyn.
Po powrocie do Stanów pozostał w Siłach Powietrznych pnąc się powoli po stopniach kariery. Służył w szeregu baz lotniczych oraz w Niemczech Zachodnich. Ukończył Air War College i pracował w sztabie Dowództwa Sił Pacyfiku na Hawajach.
W sierpniu 1964 roku jako podpułkownik objął dowództwo 67. Dywizjonu Taktyczno-Myśliwskiego stacjonującego na Okinawie. W lutym 1965 roku razem z jednostką przeniósł się do Tajlandii i rozpoczął regularne misje nad Wietnamem Północnym.
16 sierpnia 1965 roku jego myśliwiec bombardujący F-105 Thunderchief został ostrzelany około 80 mil na południe od Hanoi i zaczął płonąć. Pułkownik Risner musiał się katapultować i niemal natychmiast został schwytany przez Wietnamczyków. Przewieziono go do osławionego więzienia Hanoi Hilton, poddano długotrwałym torturom, po czym wtrącono do izolatki, w której spędził ponad trzy lata.
Jako starszy oficer starał się podtrzymywać na duchu towarzyszy niedoli. Jego hart ducha i poczucie humoru podtrzymywały morale jeńców i pomagały przetrwać najgorsze chwile.
W wietnamskiej niewoli spędził siedem lat, cztery miesiące i 27 dni.
Po powrocie do domu służył jeszcze przez trzy lata w Siłach Powietrznych i odszedł na emeryturę w stopniu generała 1 sierpnia 1976 roku.
Miliarder Ross Perot bardzo zaangażowany w pomoc jeńcom wojennym ufundował nagrodę imienia Risnera, która corocznie wręczana jest najlepszemu absolwentowi Szkoły Uzbrojenia Sił Powietrznych w bazie Nellis w Newadzie. Pomnik generała (także ufundowany przez Perota) stoi na terenie Akademii Sił Powietrznych w Colorado Springs.
Generał James Robinson Risner mieszka dzisiaj w Teksasie. Czuje się świetnie i często angażuje się w sprawy weteranów.
Przeczytaj także:
Polskie skrzydła nad Wietnamem
Szalony manewr
Hanoi Hilton
Hanoi Jane
Źródło:
Mig Alley-Ep1-Season1-Dogfights, http://www.youtube.com, Dostęp 25.08.2013.
Mike Spick, Asy światowego lotnictwa myśliwskiego 1914-2000, Wydawnictwo Bellona 2006.
James Robinson Risner, http://en.wikipedia.org, Dostęp 25.08.2013.