Krzyż Marynarki

Irak, okolice Diwanijji, 25 marca 2003 roku, godzina 8:00.
Autostrada nr 1 do Diwanijji ciągnęła się od horyzontu do horyzontu. Zupełnie jakby jakiś olbrzym wziął rolkę taśmy i rozwinął w poprzek pustyni. Konwój 3. Batalionu 5. Pułku Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych musiał na niej wyglądać z daleka jak szereg mrówek niestrudzenie zmierzających do mrowiska.
Na przedzie jechały cztery Abramsy, za nimi podążało kilka Hummerów, a na resztę konwoju składała się mieszanka ciężarówek, amfibii AAV7, transporterów opancerzonych i innych pojazdów.
Kapral Armand McCormick siedział za kierownicą Hummera jadącego tuż za czołgami i klął w myślach na czym świat stoi. Czy te stalowe żółwie muszą się tak wlec? OK, czołg to nie Ferrari, ale  ledwo ponad dwadzieścia mil na godzinę to przesada! Przecież droga jest równa jak stół!
Ech, chętnie by je wyprzedził i depnął na gaz…
Tuż za nim, na stanowisku strzelca stał kapral Thomas Franklin. Trzymał palec na spuście karabinu maszynowego. Co prawda pustynia była równa jak stół, ale nigdy nic nie wiadomo…
Na tylnym siedzeniu drzemali kapral Robert Kerman i porucznik Brian Chontosh. Ten ostatni właśnie się przebudził i przetarł ręką oczy.
Po prawej stronie, w odległości kilkudziesięciu metrów od autostrady pojawił się nieduży wał ziemny ciągnący się równolegle do niej. Czyżby Irakijczycy kopali rów irygacyjny wzdłuż szosy?
Porucznik Chontosh zmarszczył brwi.
- Tom! Skieruj karabin w prawo! – powiedział do strzelca. Ten od razu wykonał rozkaz.
W tej samej chwili rozległ się krótki świst i Hummer jadący za nimi stanął w płomieniach.
Na szczycie ziemnego wału rozkwitły ogniki luf plujących pociskami, które zabębniły po karoseriach pojazdów.

20 marca 2003 roku o godzinie 5:30 czasu lokalnego nad Bagdadem pojawiły się amerykańskie bombowce, a granicę Kuwejtu z Irakiem przekroczyły dywizje pancerne oraz oddziały sił specjalnych. W przeciwieństwie do wojny z 1991 roku, kiedy to operację lądową poprzedziły liczne bombardowania – teraz zdecydowano się na skoordynowany atak licząc na to, że taki cios wywoła rebelię wewnątrz kraju i ostateczny upadek reżimu Saddama Husajna.
Nie wszystko potoczyło się zgodnie z planem. Turcja nie wyraziła zgody na użycie jej terytorium w celu zaatakowania Iraku od północy, więc Amerykanie i ich sojusznicy musieli zaatakować z południa, głównie z Kuwejtu. Wskutek zamieszania, jakie wywołał sprzeciw Turcji część jednostek  nie zdążyła osiągnąć stanu gotowości bojowej. Mimo tego zdecydowano się na atak i po trzech tygodniach walk zdobyto Bagdad.
Piątego dnia inwazji Autostradą nr 1 podążał długi konwój amerykańskich pojazdów z 3. Batalionu 5. Pułku 1. Dywizji Piechoty Morskiej. Na jego czele jechały cztery czołgi typu Abrams. Zapewniały względne bezpieczeństwo przed minami, ale jednocześnie bardzo spowolniały konwój zmierzający do Diwanijji.
Jadący tuż za czołgami porucznik Brian Chontosh w pewnym momencie zauważył pewną zmianę w jednostajnym krajobrazie pustyni. Po prawej stronie, wzdłuż szosy ciągnął się niewielki wał ziemny wyglądający jak pozostałość po jakichś pracach irygacyjnych.
Albo… jak okop.
Polecił strzelcowi skierować lufę karabinu w prawo i niemal w tej samej chwili rozpętało się piekło. Pocisk z granatnika trafił w Hummera jadącego za nimi zabijając jednego Marine i ciężko raniąc trzech pozostałych. Niewielki nasyp okazał się szańcem, za którym kryło się kilkudziesięciu Irakijczyków, którzy teraz mieli Amerykanów jak na dłoni.
Czołgi przyspieszyły, by jak najszybciej znaleźć się poza „strefą śmierci”. Kierowca jadącego za nimi Hummera, kapral Armand McCormick również nacisnął pedał gazu. Szarpnął kierownicą w prawo, zjechał na pobocze i popędził wzdłuż szańca.
Nagle widzi przerwę w nasypie. Gwałtownie skręca w prawo i pędzi prosto na gniazdo karabinu maszynowego. Kapral Franklin obsługujący karabin maszynowy natychmiast likwiduje jego obsługę.
Przednie koła Hummera trafiają na płytki wykop i samochód gwałtownie zatrzymuje się ryjąc maską w ziemię. Trzej Marines natychmiast wyskakują ze środka. Jedynie Franklin – strzelec zostaje na swoim miejscu. Swoim potężnym karabinem maszynowym Browninga osłania kolegów. Robi to znakomicie – w końcu jest jednym z najlepszych strzelców w batalionie.
Chontosh, Kerman i McCormick wskakują do okopu i pochyleni, z karabinami M-16 w dłoniach ruszają naprzód.
To rzeczywiście jest rów irygacyjny, teraz zamieniony na prowizoryczny okop i… wypełniony irackimi żołnierzami. Porucznik Chontosh rusza naprzód. Ma ze sobą karabin M-16 i 9-milimetrową Berettę.
I 228 lat dumnej tradycji bojowej Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych…
Jest jak demon zagłady – jego M-16 nieprzerwanie pluje ogniem, a na dno okopu padają kolejne ciała. Tych gorzej w pośpiechu trafionych dobijają podążający tuż za nim Kerman i McCormick. Nad głowami przelatują im serie z Browninga. Franklin robi co może, by osłonić ogniem kolegów.
M-16 Chontosha zacina się. Natychmiast podaje broń idącemu tuż za nim Kermanowi i bierze jego karabin. Strzela aż do wyczerpania amunicji. Rzuca broń na ziemię i sięga po broń osobistą – 9-milimetrowy pistolet Beretta M9. W magazynku ma piętnaście nabojów, które wystrzeliwuje w ciągu pół minuty.
Co teraz?
Na wymianę magazynka w pistolecie nie ma czasu. Porucznik Chontosh chwyta kałasznikowa zabitego Irakijczyka i nadal prowadzi ogień sukcesywnie prąc do przodu.
Trzask iglicy trafiającej w próżnię informuje go, że skończyła się amunicja. Rzuca więc bezużytecznego kałacha i… chwyta drugiego, którego właściciela właśnie wyprawił na tamten świat.
Likwiduje z niego kolejnych Irakijczyków.
– Co to jest, do cholery? – mimo trwającej kanonady i jęków rannych słyszy pełen zdziwienia głos MaCormicka. Obraca się i widzi kaprala z granatnikiem RPG w rękach.
– Kurwa! Jak się to obsługuje??? – kapral próbuje zapanować nad sobą, ale kiepsko mu to wychodzi..
Chontosh też nie wie jak obsługuje się rosyjski granatnik, ale to drobiazg. Bierze go od McCormicka, instynktownie odbezpiecza i strzela. Pocisk leci wzdłuż okopu i trafia w grupę irackich żołnierzy. Następuje potworna eksplozja. Szczątki ciał żołnierzy zostają rozrzucone w promieniu kilkudziesieciu metrów.
W ciągu kilku minut Chontosh, Kerman i McCormick oczyścili z nieprzyjaciół około dwustumetrowy odcinek okopu ratując życie trudnej do oszacowania liczbie amerykańskich żołnierzy.
Wracając natknęli się na irackiego żołnierza, który ciężko ranny udawał martwego i powoli wyciągał zawleczkę z granatu. Z braku amunicji Brian Chontosh rozejrzał się po okopie. Podniósł niewystrzelony nabój, załadował i zastrzelił Irakijczyka.
W ciągu tej gwałtownej, kilkuminutowej walki Chontosh, Kerman i McCormick zabili około trzydziestu wrogów, drugie tyle ranili i zapewnili bezpieczeństwo konwojowi, który spokojnie dotarł do Diwanijji.
Kiedy wrócili do swojego hummera zastali Franklina polewającego wodą z manierki rozgrzaną do czerwoności lufę Browninga. Osłaniając kolegów ogniem wystrzelił ponad 1500 pocisków.
Nieco ponad rok później, w maju 2004 roku porucznik Brian Chontosh z Rochester w stanie Nowy Jork został odznaczony przez dowódcę Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych generała Michaela Hagee drugim co do ważności (po Medalu Honoru) orderem za męstwo na polu walki – Krzyżem Marynarki.

Navy Cross, czyli Krzyż Marynarki - drugie co do ważności (po Medalu Honoru) odznaczenie za męstwo na polu walki.

Navy Cross, czyli Krzyż Marynarki – drugie co do ważności (po Medalu Honoru) odznaczenie za męstwo na polu walki.

Kaprale Armand McCormick i Robert Kerman otrzymali Srebrne Gwiazdy, a Thomas Franklin – Medal Pochwalny.
W drugiej połowie tego samego roku Brian Chontosh – już w stopniu kapitana –  wrócił do Iraku jako dowódca kompanii. Wziął udział w operacji „Phantom Fury” zwanej także drugą bitwą o Faludżę. Była to największa i najbardziej zaciekła bitwa, w jakiej Amerykanie brali udział od czasu wojny w Wietnamie. Brian potwierdził swoje kwalifikacje jako dowódca – spośród 158 marines, którymi dowodził zginęło tylko trzech.
W 2013 roku, po odsłużeniu 20 lat w Piechocie Morskiej Brian Chontosh odszedł z wojska w stopniu majora.

Dowódca Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych generał Michael Hagee dekoruje Briana Chontosha Krzyżem Marynarki.

Dowódca Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych generał Michael Hagee dekoruje Briana Chontosha Krzyżem Marynarki.

Przeczytaj także:
Gurkha i trzydziestu rozbójników
Sam przeciw czołgom
Warszawski kamikaze
Do trzech razy sztuka
Nóż kontra pistolet
Krzyż Wiktorii

Źródło:
Jennifer Hlad, They were probably the most horrific days of my life, http://www.stripes.com, Dostęp 3.09.2014.
Crl Jeremy Vaught, Rochester, N.Y. Marine, receives Navy Cross, http://web.archive.org, Dostęp 21.04.2015
Brian Chontosch, http://en.wikipedia.org, Dostep 21.04.2001.