Niestrudzony Bob Hope

Baza Cam Ranh Bay, Wietnam Południowy, 25 grudnia 1968 roku.
Śpiew z dwudziestu tysięcy gardeł słychać było na najdalszych krańcach lotniska. Niósł się po wodzie i docierał do okrętów zacumowanych w zatoce.
Silent night holy night
All is calm, all is bright
Round yon virgin mother and child.
Holy infant so tender and mild,
Sleep in heavenly peace.
Sleep in heavenly peace.

Na scenie zbudowanej ze skrzynek po amunicji stał niewysoki człowiek z zadartym nosem, z nieodłącznym kijem do golfa. Kiedy żołnierze skończyli śpiewać podszedł do mikrofonu i powiedział:
- Have a merry Christmas and God bless you. Bye!
Na widowni rozległy się gwałtowne chrząknięcia i kaszlnięcia. Zaprawieni w walce mężczyźni wszelkimi sposobami próbowali ukryć płacz.

Bob Hope urodził się w maju 1903 roku jako piąte z siedmiorga dzieci w rodzinie murarza i sprzątaczki. Pierwsze lata życia spędził w Weston-super-Mare w hrabstwie Somerset. W 1908 roku jego rodzice postanowili wyemigrować za Ocean. Cała rodzina przeszła pomyślnie inspekcję imigracyjną na Ellis Island i osiadła w Cleveland w stanie Ohio.
Wiele lat później Bob Hope żartował, że wyjechał z Wielkiej Brytanii kiedy zorientował się, że nie ma szans na zostanie królem.
Od dwunastego roku życia zarabiał na swoje kieszonkowe jako uliczny artysta – śpiewał, tańczył i odgrywał krótkie scenki komediowe. Wyspecjalizował się zwłaszcza w naśladowaniu Charliego Chaplina.
Poza tym trochę chuliganił. W wieku piętnastu lat został wysłany do Boys Industrial School w Lancaster. Ta szkoła, specjalizująca się w wychowywaniu trudnej młodzieży, wyprowadziła go na prostą.

W 1925 roku jeden z jego występów zobaczył przypadkowo gwiazdor kina niemego Fatty Arbuckle i zaproponował mu dołączenie do trupy komediowej Hurley’s Jolly Follies. Występował z nimi przez kilka lat, po czym zdecydował się na karierę solową.
Było kwestią czasu, kiedy o zdolnego komika upomni się Hollywood. W 1938 roku podpisał kontrakt z wytwórnią Paramount Pictures i rozpoczął karierę filmową. Do wybuchu wojny wystąpił w kilkunastu produkcjach.
1 września 1939 roku zastał go na pokładzie transatlantyka „Queen Mary” płynącego z Southampton do Nowego Jorku. Na wieść o wybuchu wojny pasażerowie wpadli w panikę. Bob Hope zgłosił się do kapitana i zaproponował, że odegra swój show, by nieco uspokoić nastroje. Występ bardzo się spodobał i znacznie polepszył morale pasażerów i załogi.
W maju 1941 roku zgłosili się do niego przedstawiciele United Service Organizations – organizacji, która zajmowała się dostarczaniem rozrywki żołnierzom amerykańskich sił zbrojnych. Spytali się, czy nie wystąpiłby przed kilkunastotysięczną, umundurowaną widownią na lotnisku March Field w Kalifornii. Bob wyraził zgodę, namówił kilku swoich kolegów i razem odstawili show, który przeszedł do historii.
Od tamtej chwili Bob związał się z żołnierzami na dobre. Przez pięć kolejnych lat występował wszędzie, gdzie walczyli amerykańscy chłopcy – od wysp południowego Pacyfiku po zachodnią Europę. W bazach wojskowych, na lotniskach i okrętach wojennych. Jego występy przyciągały tłumy. Żołnierze prędzej zrzekliby się przepustek do końca wojny, niż opuścili jego show.
Bob był w stanie podróżować kilkaset mil jeepem, by wystąpić przed żołnierzami dając im kilka godzin humoru i rozrywki. Wykonał olbrzymią i niesamowitą pracę przy podnoszeniu morale amerykańskich żołnierzy.
Naziści również doceniali jego wkład w wysiłek wojenny, ale w nieco inny sposób. Jego występy w Europie były kilkakrotnie przerywane przez nagłe bombardowania.
Występy Boba i jego zespołu były dla wielu żołnierzy ostatnimi chwilami radości w ich życiu. We wrześniu 1944 roku poproszono go o występ dla Pierwszej Dywizji Marines stacjonującej na południowym Pacyfiku i przygotowującej się do odbicia z rąk Japończyków wysp Peleliu i Anguar.
Bob i jego trupa natychmiast wsiedli do samolotu i polecieli na Pavuvu – jedną z Wysp Salomona, gdzie stacjonowała Pierwsza Dywizja. Dali tam wspaniały show dla piętnastu tysięcy Marines. Sześćdziesiąt procent z nich poległo kilka dni później podczas bitwy o Peleliu.
Wojna się skończyła, ale Bob nie zamierzał rezygnować z występów dla żołnierzy. W samym tylko 1945 roku przebył 30 tysięcy mil i wystąpił przed milionem wojaków.

Występ tuż po wojnie w Niemczech.

W latach 50-tych kontynuował swoją karierę filmową. Jego regularne występy w radiu i telewizji sprawiły, że stał się najpopularniejszym artystą w Stanach. Siedemnaście razy prowadził ceremonię wręczenia Oscarów – rekord niepobity do dziś.
Mimo napiętego harmonogramu zawsze znajdował czas na występy dla wojska. Odwiedził chyba wszystkie amerykańskie bazy wojskowe na całym świecie – w Japonii, Korei, Tajlandii, Turcji, w Wietnamie, na Filipinach, na Kubie, w Wielkiej Brytanii i w Berlinie Zachodnim. Był nawet na Grenlandii. Nie było takiego żołnierza, który nie miałby przynajmniej jednej okazji zobaczyć Boba i pośmiać się z jego dowcipów.
Kiedy wybuchła wojna w Korei Bob Hope i jego zespół pojechali tam razem z wojskiem. W miejscowości Wonsan doszło do niezwykłej sytuacji. Zaraz po tym jak komuniści opuścili miasto dotarł tam Bob ze swoją grupą. Marines weszli do Wonsan dopiero dwa dni później. Przez wiele lat śmiano się z nich później, że Bob Hope zdobył miasto przed nimi.
Był u szczytu swojej filmowej i telewizyjnej sławy, kiedy wybuchła wojna w Wietnamie. Razem ze swoim zespołem, w którego skład wchodzili m.in. Bing Crosby i Raquel Welch spędzili wśród żołnierzy mnóstwo czasu, dając niezliczone występy pozwalające zapomnieć im na chwilę o koszmarze walki w dżungli.

Najtrudniejszym okresem dla każdego żołnierza służącego z dala od domu są święta Bożego Narodzenia. To właśnie wtedy dochodzi do największej ilości samobójstw, a morale sięga dna.
Począwszy od połowy lat 50-tych Bob Hope spędzał każde święta z żołnierzami służącymi w najodleglejszych bazach stanowiąc dla nich bezcenną namiastkę domu na drugim końcu świata.
Jego świąteczne koncerty w Wietnamie przeszły do historii. Sfilmowany świąteczny show z 1966 roku otrzymał nagrodę Emmy.
Wietnamczycy z Północy doceniali go w podobny sposób jak naziści. W grudniu 1967 roku podłożyli bombę w hotelu w Sajgonie, gdzie się zatrzymał. Uratowało go kilkuminutowe spóźnienie.
Niemal zawsze występował w mundurze, podkreślając swoje przywiązanie do ludzi siedzących na widowni, dając znak, że jest jednym z nich. Z nieodłącznym kijem golfowym (był zapalonym golfistą) sypał dowcipami jak z rękawa, a widownia płakała ze śmiechu. Pod koniec każdego świątecznego show intonował kolędę „Silent Night”. Podczas jej śpiewania łzy się lały z innego powodu…
Do dzisiaj weterani wojny wietnamskiej mają łzy w oczach kiedy wspominają te słynne Christmas Shows.
Zawsze odwiedzał szpitale wojskowe spędzając mnóstwo czasu z rannymi żołnierzami. Jako jedyny ze swojej grupy był w stanie wytrzymać widok zmasakrowanych dzieciaków (większość żołnierzy miała 18-19 lat) z pourywanymi rękami i nogami, z koszmarnymi oparzeniami. Jego wizyty przynosiły ulgę nawet najciężej rannym.
23 października 1983 roku zamachowiec-samobójca zdetonował potężną bombę w koszarach piechoty morskiej w Bejrucie zabijając trzystu Marines. Dwa miesiące później w tych koszarach był Bob Hope ze swoją grupą i specjalnym programem dla żołnierzy poszkodowanych w zamachu.
Jego ostatni występ dla wojska miał miejsce osiem lat później, podczas operacji Pustynna Tarcza. 88-letni komik jeszcze raz rozbawił do łez amerykańskich żołnierzy.

Był jedynym artystą, który występował dla członków wszystkich rodzajów amerykańskich sił zbrojnych przez 50 lat. Bawił trzy pokolenia żołnierzy – najpierw tych walczących podczas Drugiej Wojny Światowej, potem ich synów w Wietnamie i wreszcie ich wnuki w Zatoce Perskiej.
Za swoją działalność otrzymał wiele nagród. Za najcenniejszą uważał przyznany mu w 1997 roku przez Kongres tytuł Honorowego Weterana.
Jego imieniem nazwano okręt USNS „Bob Hope” oraz samolot transportowy Boeing C-17 Globemaster „The Spirit of Bob Hope”. Podobnie jak jego słynny imiennik ten samolot jest w stanie dotrzeć wszędzie, gdzie stacjonują amerykańscy żołnierze.
Kiedy po zamachach na World Trade Center wojska amerykańskie wkroczyły do Afganistanu 98-letni Bob wyraził chęć wystąpienia przed żołnierzami jeszcze raz. Zdrowie mu jednak na to nie pozwoliło.
Zmarł w wieku 100 lat w swoim domu w Kalifornii. Poczucie humoru nie opuściło go nawet nałożu śmierci. Zapytany gdzie ma zostać pochowany mrugnął i wyszeptał „Surprise me!”. Został pochowany na San Fernando Mission Cementery w Los Angeles.

Do przeczytania:
Fogg, jakiego (zapewne) nie znacie
Patriota z Hollywood
Hanoi Jane

Do zobaczenia:
Bob Hope’s Christmases with the troops

Źródło:

Bob Hope, http://en.wikipedia.org, Dostęp 6.04.2011
Bob Hope Christmases with troops, www.youtube.com, Dostęp 6.04.2011
Jeff Schogol, Did Marines land in North Korea only to learn Bob Hope got there first?, Stars and Stripes, 31.03.2011