Szpieg, który zmienił bieg Historii

Moskwa, Bulwar Maksyma Gorkiego 36, apartament 59, 9 sierpnia 1962 roku, godzina 18:00.
Drzwiczki barku skrzypnęły cicho. Mężczyzna wyjął butelkę wódki i napełnił szklankę do połowy. Zakręcił butelkę, schował ją do barku, a następnie jednym haustem opróżnił szklankę.
Podszedł do biurka, wziął notes i ołówek, po czym ustawił krzesło przy radiu stojącym na kredensie. Przez chwilę manipulował gałkami, aż złapał stację BBC. Słuchał uważnie serwisu informacyjnego, co chwila zapisując coś w notesie.
Kilkadziesiąt metrów dalej, w mieszkaniu znajdującym się po drugiej stronie ulicy, dokładnie naprzeciwko apartamentu 59 rozległ się kilkukrotny trzask migawki aparatu fotograficznego.

Oleg Pieńkowski urodził się w 1919 roku we Władykaukazie w rodzinie oficera Białogwardyjskiej Armii, który wkrótce zginął w walce z bolszewikami. Młody Oleg postanowił związać się z wojskiem. W 1939 roku ukończył kijowską Szkołę Artylerii i 17 września tego samego roku wziął udział w agresji na Polskę jako oficer polityczny baterii wchodzącej w skład 1. Frontu Zachodniego. Potem został wysłany na front fiński. Podczas wojny z Niemcami walczył w 323. Pułku Artylerii Przeciwpancernej, którego został dowódcą. Był niezwykle odważnym żołnierzem, podczas walk został czterokrotnie ranny. Wojna przyniosła mu wiele odznaczeń i zwróciła na niego uwagę przełożonych.
Tuż po wojnie, będąc w randze podpułkownika ożenił się z córką generała Dimitra Gapanowicza, co bardzo ułatwiło mu dalszą karierę. W 1948 roku ukończył elitarną Akademię Wojskową im. Frunzego, a pięć lat później został absolwentem „szkoły szpiegów” – Wojskowej Akademii Dyplomatycznej ze specjalizacją w wywiadzie strategicznym. Po ukończeniu tej ostatniej dostał ofertę wstąpienia w szeregi wywiadu wojskowego GRU. Wahał się, ale jednak propozycję przyjął. Jego pierwszą zagraniczną placówką była Ankara, gdzie oficjalnie pełnił funkcję attache wojskowego. Właśnie tam, w Turcji pozbył się wszelkich złudzeń co do ustroju, w jakim żył i organizacji, której służył.
Jako sumienny oficer napisał do centrali dokładny raport opisujący rażące nieprawidłowości panujące w rezydenturze wywiadu w Ankarze. Reakcja centrali była natychmiastowa – odwołano go z powrotem do Moskwy. Jego kolejną placówką miało być Delhi, jednak krótko przed wyjazdem do Indii jakiś „życzliwy” doniósł komu trzeba, że ojciec Pieńkowskiego był carskim oficerem.
Te wydarzenia oraz obserwowane na co dzień sobiepaństwo, zakłamanie i zachłanność partyjnych bonzów sprawiły, że Pieńkowski zrozumiał, że budowany od ponad 40 lat komunizm jest jednym wielkim kłamstwem. A on stał się częścią tego kłamstwa. W swoim pamiętniku pisał:
„Muszę znaleźć jakieś usprawiedliwienie dla swojej egzystencji. Muszę zrobić coś, co dałoby mi wewnętrzną satysfakcję”.
Zaczął to robić w sierpniu 1960 roku.
Podczas jednego z upalnych dni przechodząc przez Most Moskoworecki podszedł do dwóch amerykańskich turystów i podał im kopertę prosząc, by jak najszybciej zanieśli ją do ambasady swojego kraju. Zaskoczeni turyści spełnili prośbę nieznajomego. W ambasadzie kopertę otworzył oficer wywiadu i zaczął czytać znajdujący się w niej list napisany po rosyjsku.
„Zwraca się do Was przyjaciel, który postanowił zostać żołnierzem w wojnie o Prawdę i Demokrację. (…) Jestem w posiadaniu dokumentów o ogromnej wartości dla Waszego rządu. Chciałbym Wam przekazać te dokumenty. (…)”

 

Pułkownik GRU Oleg Pieńkowski

Amerykanie podeszli do tego sensacyjnego listu bardzo ostrożnie. Bali się prowokacji. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej, 1 maja 1960 roku nad Swierdłowskiem zestrzelony został amerykański samolot zwiadowczy U-2 pilotowany przez Gary’ego Powersa, który katapultując się nie zdążył wcisnąć przycisku powodującego zniszczenie samolotu. Wrak, zdjęcia szpiegowskie oraz pilot wpadli w ręce Rosjan, co zakończyło się gigantyczną kompromitacją USA na arenie międzynarodowej. Sowiecka propaganda jeździła po amerykańskiej administracji jak po łysej kobyle oskarżając „imperialistyczne diabły” o podłe knowania przeciwko „ojczyźnie dobrobytu i postępu”.
Ta afera wyczerpała limit wpadek CIA na długie lata. Amerykanie nie mogli dopuścić do kolejnej kompromitacji. Skontaktowali się więc z Brytyjczykami, którzy mieli jak na razie czyste konto i lepsze rozeznanie w Związku Radzieckim.
Ustalenie autora listu nie nastręczało wielkich trudności. Pieńkowski w swoim liście zawarł informacje, które pozwoliły Amerykanom i Brytyjczykom szybko go zidentyfikować. Mimo tego do pierwszego kontaktu doszło niemal rok później, w kwietniu 1961 roku. Rosyjski pułkownik spotkał się z brytyjskim biznesmenem Grevillem Wynnem i przekazał mu plik dokumentów. Brytyjscy i amerykańscy analitycy na ich widok dosłownie oniemieli. Kilka dni później szpieg spotkał się w Londynie z oficerami CIA i MI6. Podczas tego spotkania ustalono sposoby kontaktowania się. W CIA superszpieg otrzymał kryptonim Hero, w MI6 – Yoga.
Pieńkowski pracował w tym czasie pod przykrywką urzędnika Państwowego Komitetu Koordynacji Prac Naukowo-Badawczych i często wyjeżdżał służbowo do Francji i Wielkiej Brytanii.
Instrukcje odbierał słuchając radia – w audycjach BBC były umieszczone zakodowane wiadomości. Swoje meldunki składał przez radiostację ukrytą w mieszkaniu. Często zachodziła jednak potrzeba przekazania dokumentów – wtedy zostawiał je w ustalonych skrzynkach kontaktowych lub przekazywał je osobiście oficerom z amerykańskiej lub brytyjskiej ambasady.
Najczęstszym łącznikiem szpiega była Janet Chisholm – żona oficera MI6 pracującego w Moskwie pod przykrywką dyplomaty. Spotykała się z Pieńkowskim podczas częstych spacerów z dziećmi po parku.
Mikrofilmy najczęściej ukrywane były w sztucznym kamieniu, który Pieńkowski podrzucał w ustalonym miejscu.
Był niezwykle aktywnym szpiegiem. Przekazał na Zachód tyle materiałów, że w Londynie i Waszyngtonie powołano specjalne zespoły tłumaczy i analityków do przerabiania dostarczonych przez niego dokumentów. Wyselekcjonowane i przetłumaczone materiały trafiały prosto na biurko prezydenta Kennedy’ego.
Przekazywał najbardziej strzeżone tajemnice Związku Radzieckiego. Informował o liczbie rakiet balistycznych, ich rozmieszczeniu, celności, zasięgu oraz procedurze odpalania. Opisywał ich wady i zalety. Zdradzał najcenniejsze sekrety radzieckiego programu nuklearnego.
Sporo informacji pochodziło od serdecznego przyjaciela Pieńkowskiego – generała Siergieja Waroncewa, dowódcy artylerii lądowej i wojsk rakietowych. Często przy wódce dzielił się nimi z Pieńkowskim, oczywiście nie mając pojęcia o tym, że ten przekazuje je na Zachód.
Chruszczow chwalił się, że Związek Radziecki produkuje rakiety międzykontynentalne jak parówki. Amerykanie wierzyli w jego słowa i przez całe lata pięćdziesiąte starali się naprawić tzw. lukę nuklearną. Dzięki Pieńkowskiemu dowiedzieli się, że taka luka nigdy nie istniała. Informacje, które przekazał pozwoliły Amerykanom stworzyć prawdziwy obraz radzieckiego potencjału atomowego.
Podczas wyjazdów zagranicznych spotykał się z oficerami CIA i MI6 spędzając z nimi łącznie ponad 140 godzin i odpowiadając na wszystkie ich pytania. Oprócz bezcennych dokumentów przekazał im ponad 5 tysięcy zdjęć, które wykonał miniaturowym aparatem fotograficznym.
Jego najważniejsze dokonanie, które zaważyło na losach całego świata miało jednak dopiero nadejść.
W kwietniu 1961 roku grupa kubańskich uchodźców wyposażona i wyszkolona przez CIA dokonała próby obalenia Fidela Castro. Około 1400 rebeliantów wylądowało w Zatoce Świń na południowym brzegu wyspy. Operacja była od początku źle zaplanowana i przygotowana. Siły kubańskie bez trudu rozbiły rebeliantów zabijając ponad stu z nich i biorąc resztę do niewoli. Prezydent Kennedy, który dopiero co zasiadł w Gabinecie Owalnym niewiele wiedział o całej operacji, ale honorowo wziął za nią odpowiedzialność. Zrobiło to jak najgorsze wrażenie na Chruszczowie, który uznał go za mięczaka i postanowił zagrać z nim ostrzej.
W październiku 1962 roku analitycy z ośrodka CIA na Florydzie zwrócili uwagę na zdjęcia zrobione przez samolot szpiegowski U-2 podczas przelotu nad Kubą. W południowej części wyspy działo się coś niepokojącego. Wojsko wybudowało drogę prowadzącą do dżungli i ogrodziło olbrzymi teren, na którym zaczęły się intensywne prace budowlane. Zdjęcia nie pozostawiały żadnych wątpliwości – Rosjanie instalowali na Kubie rakiety średniego zasięgu. Związek Radziecki nawet nie krył się z faktem, że dozbraja swojego sojusznika. Gazety w ZSRR pisały, że wobec gróźb imperialistów wysyłają na Kubę „pewną ilość broni”. W stronę wyspy płynęło kilkadziesiąt radzieckich statków z dalszymi rakietami i wyposażeniem wyrzutni.

Kennedy zarządził całkowitą blokadę Kuby. Ponad 200 okrętów amerykańskiej marynarki wojennej otoczyło wyspę. Miały one rozkaz zatrzymać każdy statek, niezależnie od bandery, udający się na nią. W przypadku zignorowania zakazu okręty US Navy miały zatopić nieposłuszną jednostkę. Świat stanął na krawędzi wojny.
Do dzisiaj wielu ludzi uważa, że Kennedy zagrał va banque i że jego determinacja mogła się skończyć konfliktem nuklearnym. To nieprawda. Amerykański prezydent grał na pewniaka. Wiedział dzięki Pieńkowskiemu, że Związek Radziecki nie jest w tej chwili gotów do totalnej konfrontacji. Co więcej – wiedział również, że rakiety zainstalowane na Kubie potrzebują na osiągnięcie gotowości startowej około 24 godzin od chwili otrzymania rozkazu z Moskwy. Amerykanie mieliby więc dość czasu, by wysłać bombowce, które zrównałyby wyrzutnie z ziemią.
Można tę sytuację porównać do rozgrywki w pokera między Kennedym, a Chruszczowem, z tą różnicą, że za plecami radzieckiego przywódcy stało lustro, dzięki któremu Kennedy widział wszystkie karty przeciwnika. Tym lustrem był Pieńkowski.
Prezydent USA posunął się do krawędzi wojny wiedząc, że Związek Radziecki nie jest na nią gotowy.
Chruszczow znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Aby wyjść z twarzą z tego impasu zaproponował Kennedy’emu likwidację wyrzutni rakiet na Kubie w zamian za usunięcie podobnych instalacji amerykańskich w Turcji. Kennedy się zgodził. Chruszczow zachował twarz na arenie międzynarodowej, ale jego pozycja polityczna w Związku Radzieckim uległa znacznemu osłabieniu.
Pieńkowski został zdemaskowany przez wyjątkowo głupi przypadek. Na długo przed kryzysem kubańskim agenci KGB obserwujący ambasadę brytyjską w Moskwie zauważyli, że znany im dobrze pułkownik GRU nadzwyczaj często w niej bywa. Niby nie było w tym nic nadzwyczajnego – w końcu oficjalnie Pieńkowski był urzędnikiem państwowego komitetu naukowego i często wyjeżdżał do Wielkiej Brytanii. Wizyty w ambasadzie mogły więc być podyktowane np. formalnościami wizowymi.
W 1960 roku wyszło zarządzenie, by każdy oficer wywiadu meldował o swojej wizycie w zachodniej ambasadzie. Pieńkowski ten obowiązek zlekceważył. Szef kontrwywiadu generał Gribanow napisał skargę na Pieńkowskiego do jego szefa – generała Iwana Sierowa. Ten nie miał zamiaru zajmować się takimi drobiazgami i odpisał Gribanowowi coś w rodzaju „Wyluzuj koleś i odwal się od mojego człowieka”. Gribanow poczuł się urażony i kazał swoim ludziom prowadzić całodobową obserwację Pieńkowskiego. Nie miał żadnych podejrzeń wobec niego – chciał po prostu zrobić na złość Sierowowi.
Doszła do tego tradycyjna niechęć, jaką darzyły się nawzajem wywiad wojskowy GRU oraz kontrwywiad podległy KGB.
Ludzie z kontrwywiadu zlokalizowali mieszkanie położone dokładnie naprzeciwko apartamentu Pieńkowskiego, po drugiej stronie Bulwaru Maksyma Gorkiego. Jego dotychczasowi mieszkańcy zostali wysiedleni w trybie natychmiastowym, a ich miejsce zajęli agenci KGB, którzy w donicach z kwiatami stojącymi na parapetach okien zamontowali teleobiektywy aparatów fotograficznych wycelowane w mieszkanie Pieńkowskiego.
Pierwsze miesiące obserwacji nie przyniosły żadnych rezultatów, jednak Gribanow nakazał swoim ludziom kontynuować inwigilację. Może miał jakieś przeczucie…
W sierpniu 1962 roku kagiebiści zauważyli, jak Pieńkowski słuchając uważnie radia robi jakieś notatki. Wzmogli czujność i zaczęli go śledzić. We wrześniu zauważyli, że spotkał się on w pokoju hotelu „Ukraina” z brytyjskim biznesmenem Grevillem Wynnem (tym samym, z którym spotkał się w kwietniu poprzedniego roku).
We wszystkich pokojach tego hotelu znajdowały się mikrofony podsłuchowe. Obaj mężczyźni, zanim zaczęli rozmawiać, włączyli radio na cały regulator i odkręcili wodę ze wszystkich kranów w łazience. To był stary, ale skuteczny sposób na podsłuchy. Mimo zastosowania tych środków specjalistom z KGB udało się wyłowić z ich rozmowy pojedyncze słowa wskazujące na to, że Pieńkowski jest zdrajcą. Zwlekali jednak z aresztowaniem.
Pieńkowski był grubą rybą – pułkownikiem GRU i przyjacielem najważniejszych generałów. Aby go dopaść musieli mieć niezbite dowody zdrady.
Pętla wokół pułkownika zaczęła się zaciskać. Pod jego nieobecność agenci rozsypali w mieszkaniu specjalny proszek powodujący krótkotrwałe zatrucie. Pieńkowski trafił na kilka dni do szpitala, a w tym czasie agenci kontrwywiadu zajęli mieszkanie położone dokładnie nad jego apartamentem. Wywiercili dziurę w podłodze i zainstalowali miniaturową kamerę, która obejmowała cały pokój dzienny apartamentu pułkownika. Zauważyli, jak wyjmuje ze skrytki butelkę z atramentem sympatycznym i pisze nim meldunek, który z kolei wkłada do sztucznego kamienia. Następnego dnia podczas spaceru zostawił ten kamień w jednym z moskiewskich parków, a po kilku godzinach podniosła go Janet Chisholm z brytyjskiej ambasady.
KGB nie potrzebowało już dłużej czekać. 22 października 1962 roku pułkownik Oleg Pieńkowski został aresztowany i wkrótce stanął przed sądem. Zorganizowano mu pokazowy proces, w którym wyrok mógł być tylko jeden.
Współpraca superszpiega z zachodnimi wywiadami trwała zaledwie osiemnaście miesięcy, ale w tym czasie zdążył on wyrządzić nieopisane szkody radzieckiej machinie wojskowej. Jego informacje dostarczone Brytyjczykom i Amerykanom podczas kryzysu kubańskiego najprawdopodobniej zmieniły losy całego świata.
Jaką śmiercią zginął pułkownik Oleg Pieńkowski? Istnieje kilka wersji.
Najprawdopodobniej został zgładzony w typowy dla KGB sposób – strzałem w tył głowy.
Bogusław Wołoszański w jednym ze swoich programów sugerował, że kilka miesięcy po zakończeniu procesu Pieńkowski popełnił samobójstwo w jednym z syberyjskich łagrów. Ponoć rozciął tam sobie żyły za pomocą drutu kolczastego.
Istnieje jeszcze jedna wersja, według której najważniejszy szpieg XX wieku zginął niewyobrażalnie straszliwą śmiercią.
Otóż według tej wersji Pieńkowskiego przywiązano drutem do stalowego rusztowania, po czym powolutku wsunięto nogami naprzód do rozpalonego pieca hutniczego. Został skremowany żywcem.
Z tej egzekucji nakręcono czarno-biały film, który później pokazywano ku przestrodze innym oficerom GRU.
Wspomina o nim Wiktor Suworow w swojej książce pt. „Akwarium”.
Podobno pokazywano ten film także oficerom polskiego wywiadu.

Przeczytaj także:
W służbie Rzeczypospolitej

Źródło:

Bogusław Wołoszański, Władcy Ognia, Colori, 2001.
Oleg Pieńkowski – najcenniejszy szieg NATO, Focus, 5/2008.
Bogusław Wołoszański, Sensacje XX wieku, Wyrok wykonano, http://www.youtube.com/watch?v=qzT_0g4dqNY, Dostęp 30.12.2010