Kurier z Kabulu

Hotel „Paryż”, Sankt Petersburg, 8 maja 1839 roku.
Pokojówka już od dłuższej chwili pukała do pokoju na drugim piętrze. Odpowiadała jej cisza. W końcu nacisnęła klamkę. Drzwi się otworzyły i kobieta natychmiast poczuła dziwny zapach.
Coś jakby spalenizna… – pomyślała.
Weszła do pokoju i zamarła. Na podłodze, w kałuży krwi leżał młody mężczyzna z przestrzeloną głową. W jego martwej dłoni tkwił rewolwer.
Pokój był idealnie uprzątnięty – żadnych dokumentów, książek i papierów. Nawet łóżko było starannie zasłane.
Na dnie kominka zalegała gruba warstwa szarego popiołu.

Jan Prosper Witkiewicz urodził się 24 czerwca 1808 roku na Żmudzi w rodzinie Wiktoryna, wicemarszałka powiatu rosieńskiego i Justyny z Mikuckich. Dzieciństwo upłynęło mu w pięknym dworku należącym do rodziców, tam pobierał pierwsze nauki od guwernantów. Potem został uczniem gimnazjum w Krożach, które podlegało Uniwersytetowi Wileńskiemu.
Nieco wcześniej w Wilnie zawiązało się Zgromadzenie Filaretów – tajne stowarzyszenie polskich patriotów, w którym aktywnie działali Adam Mickiewicz i Ignacy Domeyko, późniejszy inżynier górnictwa i badacz Ameryki Południowej. W 1823 roku władze carskie zlikwidowały Filaretów dokonując aresztowań najaktywniejszych członków. W odpowiedzi na te represje Jan Witkiewicz ze swoim przyjacielem Cyprianem Janczewskim (opisanym później przez Mickiewicza w III części „Dziadów”) założyli stowarzyszenie „Czarni Bracia” mające na celu wywołanie zamieszek w krożańskim gimnazjum i innych szkołach na Litwie. Porozsyłali i porozlepiali w Wilnie odezwy treści patriotycznej licząc na wywołanie narodowego zrywu.
Rosjanie bez ceregieli rozprawili się z gorącogłowymi młodzieńcami. Komisja śledcza kierowana przez senatora Nikołaja Nowosilcowa szybko zidentyfikowała winowajców i postawiła ich przed sądem. Witkiewicz i Janczewski otrzymali wyroki śmierci.
Ze względu na bardzo młody wiek Jana (miał zaledwie piętnaście lat) Wielki Książę Konstanty Romanow zamienił mu karę na dożywotnią służbę wojskową w jednym z garnizonów na południowo-wschodnich rubieżach imperium.
Miejscem zesłania był Orsk położony tuż przy granicy z Kazachstanem. Po przewiezieniu z Wilna do Moskwy resztę drogi skazańcy odbyli pieszo, w kajdanach. Szli tak przez siedem miesięcy.
W Orsku Witkiewicz został wcielony do jednego z batalionów wchodzących w skład Linii Orenburskiej – ciągu garnizonów rozrzuconych wzdłuż rzeki Ural i jej dopływów. Miały one za zadanie strzec imperium przed napadami koczowniczych ludów stepowych.
Początki służby nie wyglądały zbyt ciekawie – zesłańcy spędzali dnie na musztrze, czyszczeniu broni i wykonywaniu najbrudniejszych prac. Wkrótce jednak monotonną służbę zaczęły urozmaicać wypady w kazachskie stepy.
Przez te pustkowia wędrowały karawany kupieckie prowadzące handel między rosyjskim imperium, a krajami Azji Środkowej. Były one nieustannie narażone na napady stepowych rozbójników, dlatego Rosjanie przydzielali im często zbrojną eskortę.
Podczas licznych wypadów Witkiewicz poznał zwyczaje i obrzędy miejscowych plemion i nauczył się ich języków. Opanował perski, arabski, pusztuński i wiele innych.
Łącznie z europejskimi władał ponoć aż dziewiętnastoma językami.
Nawiązywał znajomości i zawierał przyjaźnie z kazachskimi i kirgiskimi sułtanami, nocował w ich aułach, uczył się ich obyczajów. Wkrótce Kirgizi i Kazachowie nadali mu przydomek „Batyr”, który oznaczał śmiałego pustynnego jeźdźca, dzielnego człowieka, bohatera.
W 1829 roku profesor Aleksander Humboldt, niemiecki uczony badający Góry Uralskie zatrzymał się w Orsku. Władze garnizonu przydzieliły mu kwaterę w mieszkaniu Witkiewicza, który właśnie eskortował jakąś karawanę przez kazachskie stepy. Ku swojemu wielkiemu zdziwieniu profesor znalazł w księgozbiorze Witkiewicza jedną ze swoich książek. Tytuły innych nie pozostawiały żadnych wątpliwości co do zainteresowań właściciela.
Po przyjeździe do stolicy obwodu – Orenburga Humboldt wstawił się za Witkiewiczem u gubernatora obwodu. Potem zrobił to samo w Sankt Petersburgu podczas wizyty u swojego przyjaciela – cara Mikołaja I.
Na skutki owych zabiegów (o których zresztą Witkiewicz nie miał zielonego pojęcia) nie trzeba było długo czekać. Awansowany na podoficera Witkiewicz opuścił Orsk i zamieszkał w Orenburgu, gdzie został przydzielony do Komisji Granicznej jako tłumacz. Do jego zadań należało między innymi nadzorowanie rosyjskich misji handlowych w Kazachstanie i Chanacie Bucharskim.
Kilka lat później Witkiewicz został oficerem i adiutantem naczelnika Kraju Orenburskiego Wasilija Perowskiego. Ten zaś, szybko doceniwszy jego znajomość miejscowych ludów i ich języków wkrótce zaczął mu powierzać tajne i poufne misje.

W 1835 roku wysłał go z tajną misją do uzbeckiej Buchary, gdzie zaobserwowano wzmożoną działalność angielskich szpiegów. Witkiewicz miał nawiązać kontakt z miejscowymi sułtanami i wysondować ich nastroje.
W tym czasie Brytyjczycy „rozgościli się” na dobre w Indiach i stopniowo rozszerzali swoje wpływy. Wsparli Sikhów walczących o Pendżab oraz utworzyli marionetkowe księstwo ze stolicą w afgańskim Kandaharze. Władca większości afgańskich ziem Dost Mohammed wysłał do rosyjskiego cara posłańców z listem, w którym błagał o wsparcie w walce z brytyjską ekspansją.
Całkowicie przypadkowo tych posłańców poznał w Bucharze Jan Witkiewicz. Dowiedziawszy się o celu ich misji ułatwił im przejazd przez Kazachstan i udał się wraz z nimi do Moskwy. Tam został przesłuchany przez Komisję Azjatycką – organ doradczy cara. Przekonał członków komisji do swojej tezy, według której opanowanie przez Brytyjczyków Afganistanu oznaczałoby ich hegemonię w Azji Środkowej, a co z tym idzie – zagrożenie dla żywotnych interesów Imperium Rosyjskiego w tym regionie.
Rosjanie nie mogli przerzucić większych oddziałów wojska do Afganistanu bez osłabienia uralskich garnizonów, więc zdecydowali się na zakulisowe zagrania. Witkiewicz otrzymał polecenie nakłonienia emira Dosta Mohammeda do sojuszu z Rosją. Jednocześnie ambasador Rosji w Teheranie miał rozpocząć działania mające na celu pchnięcie Persji do wojny z afgańskimi księstwami kontrolowanymi przez Brytyjczyków.
Ci nie zasypiali gruszek w popiele. W czasie kiedy Witkiewicz przebywał w Sankt Petersburgu wysłali do Kabulu misję dyplomatyczną pod kierownictwem Szkota Aleksandra Burnesa. Ten mamił emira wizją przyłączenia do Afganistanu zajętego przez Sikhów Pendżabu.
Dost Mohammed przyjął Polaka serdecznie, lecz jego entuzjazm znacznie ostygł, kiedy przeczytał list od cara. Ten wprawdzie zapewniał go o swoim poparciu i przyjaźni, a nawet przesłał trochę pieniędzy, ale nie obiecał tego, na czym emirowi najbardziej zależało – wojska. Zdenerwowany odprawił Witkiewicza, pozwalając mu jednak pozostać w Kabulu.
W tym czasie brytyjski gubernator Indii stanowczo sprzeciwił się propozycji przejęcia Pendżabu przez afgańskiego emira. Szkocki agent próbował grać na zwłokę, ale Dost Mohammed za namową Polaka zażądał jasnych gwarancji na papierze. Aleksander Burnes nie mógł ich dać i w kwietniu 1838 roku opuścił Kabul nie wypełniwszy swojej misji.
Polak triumfował. By jeszcze bardziej zjednać sobie afgańskiego watażkę obiecał mu sporą pomoc wojskową od Rosji w razie jakichś kłopotów.
Obiecał mu ją na wyrost – spodziewał się, że car usłyszawszy o wysiudaniu Brytyjczyków z Kabulu pójdzie za ciosem i zagwarantuje pomoc Dostowi w razie kłopotów. Udał się w tej sprawie do Sankt Petersburga i rozpoczął starania o audiencję u cara.
Ale sprawy potoczyły się inaczej.
Brytyjczycy w żaden sposób nie mogli pogodzić się z sukcesem Polaka w wydaleniu ich agentów z Kabulu. Rząd Williama Melbourne’a zarządził wielką ekspedycję wojskową. Z Indii do Afganistanu ruszyła 30-tysięczna armia. Jednocześnie Brytyjczycy obiecali rosyjskiemu carowi pomoc w odzyskaniu kontroli nad cieśniną Bosfor, na której bardzo Rosjanom zależało.
Cieśninę kontrolowali Turcy, którzy trzymali w szachu Flotę Czarnomorską. Ich działa mogły zatopić każdy okręt próbujący wypłynąć na Morze Śródziemne.
W zamian za taką pomoc Brytyjczycy zażądali od cara wycofania wsparcia dla Dosta Mohammeda.
Car, niezbyt obeznany w sprawach międzynarodowych i będący pod wpływem doradców zgodził się. Znacznie później dowiedział się, że Brytyjczycy nie mieli zamiaru kiwnąć palcem w sprawie Bosforu.
Nasz kurier z Kabulu przebywał tymczasem w Sankt Petersburgu i niecierpliwie wyczekiwał terminu audiencji u cara. Nie doczekał się.
Rankiem 8 maja 1839 roku, w dniu kiedy jego audiencja u cara miała się wreszcie odbyć znaleziono go martwego z przestrzeloną głową w pokoju hotelu „Paryż”. Nie znaleziono tam żadnych map, listów ani dokumentów, które miał przy sobie wyjeżdżając z Kabulu. Zapach spalenizny i popiół w kominku sugerowały, że je spalono. Do dzisiaj nie wiadomo, kto był sprawcą jego śmierci.
On sam nie miał powodów do popełnienia samobójstwa. Być może zgładzili go carscy ministrowie obawiający się skutków jego posłuchania u cara. Bali się, że imperator wpadnie we wściekłość, kiedy uświadomi sobie, że pod wpływem ich rad zbyt pochopnie wycofał się z poparcia dla afgańskiego emira.
Innymi sprawcami jego śmierci mogli być brytyjscy agenci, którym Polak bardzo namieszał w Azji Środkowej.
Brytyjska ekspedycja wojskowa, która ruszyła z Indii w 1839 roku zajęła kraj niemal bez walki. Anglicy przekonali się jednak wkrótce, że zdobyć Afganistan to jedno, a utrzymać go – to drugie.
Afgańczyków wyprowadziły z równowagi niebotyczne podatki oraz rozwiązły tryb życia brytyjskich oficerów. Już w roku następnym wybuchło antybrytyjskie powstanie. Tłum zgromadził się przed domem znienawidzonego Aleksandra Burnesa, pojmał go i porąbał na kawałki. Brytyjski garnizon rozpoczął paniczną ucieczkę w kierunku Dżalalabadu.
Odległość między ogarniętym powstaniem Kabulem, a kontrolowanym przez wojska brytyjskie Dżalalabadem wynosiła zaledwie 140 kilometrów, a jednak z siedemnastu tysięcy ludzi wycofujących się z afgańskiej stolicy do celu dotarł zaledwie… jeden człowiek – lekarz wojskowy, niejaki doktor Brydon. Resztę zabiła afgańska zima i bezlitośni partyzanci.
Tym samym Brytyjczycy zostali pierwszym narodem, który na własnej skórze przekonał się, że Afganistanu nie można podbić.
Nadal pozostają wątpliwości, co do motywów działania Jana Witkiewicza. Czy naprawdę chciał umocnić pozycję rosyjskiego imperium w Azji Środkowej?
Przecież był zesłańcem, polskim patriotą wyrwanym z Ojczyzny przez zaborców i rzuconym w zapomniane przez ludzi krainy.
Najprawdopodobniej prawdziwym celem Witkiewicza było wciągnięcie carskiej Rosji w wyniszczającą wojnę z Brytyjczykami na zabójczym, afgańskim terenie.
W końcu – kto by na tym bardziej skorzystał, jeśli nie zniewolona Polska?

Przeczytaj także:
Polski mudżahedin

Źródło:

Alwida Antonina Bajor, Tajemniczy Wallenrod z Poszawsza na Żmudzi – http://archiwum2000.tripod.com Dostęp 14.03.2011
Andrzej Krajewski, Jan i Afganistan, Dziennik Łódzki 11 kwietnia 2008 r.
Janusz Fedirko, Szalony plan wyzwolenia Polski – Akma Mater, kwiecień 2008.