Tajna misja „Conquerora”

Morze Barentsa, sierpień 1982 roku.
- Peryskop w górę!
Stalowy słup bezszelestnie uniósł się ku górze. Komandor Wreford-Brown chwycił rękojeści i przyłożył twarz do okularu.
W odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów dostrzegł światła rufowe polskiego trawlera rybackiego.
Polskiego? Raczej na pewno był to sowiecki okręt szpiegowski ucharakteryzowany na polski trawler. Po co bowiem ciągnął za sobą najnowocześniejszy wojskowy sonar?
Komandor przyglądał mu się jeszcze przez chwilę, po czym oderwał się od okularu.
- Peryskop w dół!
Dwóch ludzi na mostku wpatrywało się uważnie w monitory przekazujące obraz z kamer zamontowanych na dziobie okrętu. Niewiele było na nich widać. Ciemność, tylko ciemność…
- Jest! – krzyknął jeden z marynarzy.
Faktycznie, na jednym z monitorów na krótki moment ukazała się stalowa lina. Zniknęła, ale zaraz pojawiła się znowu.
Marynarz chwycił dżojstik na pulpicie sterowniczym i pchnął go do przodu. Z dziobu okrętu wysunęło sie teleskopowe ramię zakończone chwytakiem i potężnymi szczypcami. Chwytak unieruchomił linę, na której zacisnęły się ostrza przecinaka. Na kilka sekund wszyscy marynarze na mostku „Conquerora” wstrzymali oddech.
Cięcie!
Ostrza gładko przecięły grubą linę. Brytyjski okręt podwodny zwolnił i powoli zwiększył zanurzenie. Zdobył swój łup.
- Ciekawe jak Iwan wytłumaczy się w bazie? – rzucił komandor Wreford-Brown.
Marynarze wybuchnęli śmiechem.

Pamiętacie brytyjski atomowy okręt podwodny HMS „Conqueror”, który podczas wojny o Falklandy zatopił argentyński krążownik ARA „Generał Belgrano”? Pisałem o tym w ostatnim artykule. Kilka miesięcy po wojnie wziął udział w supertajnej misji mającej na celu zdobycie najnowszego modelu radzieckiego sonaru pasywnego.
Do dzisiaj niewiele o tej misji wiadomo. Brytyjczycy są wyjątkowo dyskretni pod tym względem i bardzo niechętnie ujawniają szczegóły swoich operacji wywiadowczych.
W latach 50-tych i 60-tych państwa zachodnie znacznie prześcignęły Związek Radziecki pod względem technologii wojskowej. A potem, jak to zwykle bywa, spoczęły na laurach. Amerykanie zajęci wojną w Wietnamie i wysyłaniem swoich obywateli na Księżyc ograniczyli wydatki na nowe technologie wojskowe i w latach 70-tych to Rosjanie wysunęli się na prowadzenie w wyścigu zbrojeń.
Zimna wojna toczyła się nie tylko na lądzie. Owszem, oba supermocarstwa licytowały się ilością głowic jądrowych oraz środków do ich przenoszenia, porównywały liczebność i wyposażenie swoich armii, politycy ścierali się na arenie międzynarodowej, a wywiady starały się przechytrzyć jeden drugiego.
Nie mniej zacięte, ale o wiele bardziej dyskretne boje toczyły się pod powierzchnią mórz i oceanów.
W latach 70-tych Amerykanie przeżyli bardzo niemiłe rozczarowanie. Doszli do wniosku, że radzieckie okręty podwodne stają się coraz lepsze i cichsze. A ich załogi osiągnęły stopień wyszkolenia, o jakim Jankesi mogli tylko pomarzyć. Ba, doszło do tego, że radzieccy podwodniacy zaczęli bezczelnie podkradać się pod amerykańskie okręty, by w odpowiednim momencie za pomocą sonaru aktywnego puścić im „pinga” – wysłać impuls akustyczny z niewielkiej odległości będący odpowiednikiem prztyczka w nos. Postępując tak dawali Amerykanom jasny sygnał: „Widzisz, zarozumiały Jankesie? Gdyby to była wojna to już byś nie żył!”.
Wywiady Royal i US Navy odkryły coś jeszcze bardziej niepokojącego – Rosjanie bardzo rozwinęli technologię sonarową. Wprowadzili nowy typ sonaru pasywnego zdolnego z wielką dokładnością wykrywać amerykańskie i brytyjskie okręty podwodne, określać ich zanurzenie, prędkość, kierunek i typ.
Sonar ten miał postać stalowej liny o długości kilku kilometrów, na której końcowym odcinku, w równych odstępach umieszczone były hydrofony. Amerykanie i Brytyjczycy już od pewnego czasu stosowali podobne urządzenia. Teraz, kiedy przekonali się, że Rosjanie bynajmniej nie ustępują im pod tym względem musieli znaleźć odpowiedzi na arcyważne pytania:
Czy radziecki model jest lepszy od zachodnich?
Czy Rosjanie sami go stworzyli, czy też skopiowali od nich?
Jakie kontrśrodki należy zastosować, by go „oszukać”?
By to zrobić musieli zdobyć choć jeden egzemplarz takiego sonaru. No, ale jakim cudem?
Ktoś wpadł na pomysł, by go po prostu… odciąć od radzieckiego okrętu. Podwodnego lub nawodnego, wszystko jedno. Oczywiście odciąć tak, by Rosjanie się nie zorientowali i doszli do wniosku, że sonar urwał się np. wskutek zaczepienia o jakąś przeszkodę.
To tak, jakby w ciemnym parku ukraść kobiecie torebkę w taki sposób, by nawet tego nie zauważyła…
Przygotowania do operacji „Barmaid” rozpoczęto pod koniec lat 70-tych. Niemal natychmiast zdecydowano, że przeprowadzą ją Brytyjczycy, a nie Amerykanie. Z kilku powodów. Przede wszystkim brytyjscy podwodniacy górowali nad Amerykanami doświadczeniem i wyszkoleniem.
Dowódcy brytyjskich okrętów podwodnych muszą przejść czteromiesięczny Submarine Command Course – arcytrudny kurs, który co roku kończy pomyślnie tylko kilku oficerów. Zwany jest on nieformalnie Perisherem (od perish – zginąć, umrzeć). Ci którzy go obleją dostają dożywotni zakaz wstępu na pokład okrętu podwodnego.
Po drugie – gdyby Rosjanie wykryli operację i złapali brytyjski okręt podwodny na gorącym uczynku wówczas międzynarodowe reperkusje byłyby znacznie mniejsze, niż w przypadku schwytania okrętu amerykańskiego. Zachodni przywódcy nie mieli ochoty na konfrontację z rosyjskim niedźwiedziem i ryzyko przekształcenia zimnej wojny w gorącą.
Kiedy w kwietniu 1982 roku Argentyna dokonała inwazji na brytyjskie Falklandy przygotowania do operacji zostały wstrzymane, a HMS „Conqueror” zamiast na Morze Barentsa ruszył na południowy Atlantyk. Tam wsławił się posłaniem na dno argentyńskiego krążownika ARA „Generał Belgrano”. Został pierwszym w historii atomowym okrętem podwodnym, który zatopił nieprzyjacielską jednostkę.
Wojna o Falklandy trwała nieco ponad trzy miesiące. Flota brytyjska wysłana przez premier Margaret Thatcher bardzo szybko wytłumaczyła Argentyńczykom, że zajęcie wysp nie było najlepszym pomysłem i walnie przyczyniła się do upadku junty wojskowej rządzącej tym pięknym skądinąd krajem.
Niemal natychmiast po powrocie do szkockiej bazy Faslane HMS „Conqueror” otrzymał nowe, tym razem supertajne zadanie.
W bazie pojawili się amerykańscy technicy, którzy na dziobie okręty zamontowali wysuwane „ramiona” zakończone chwytakami i przecinakami oraz kamery przekazujące obraz do monitorów zainstalowanych na mostku.
Zaraz potem HMS „Conqueror” wyszedł w morze, tym razem kierując się na północ. Dotarłszy na Morze Barentsa rozpoczął polowanie. Dość szybko namierzył polski trawler rybacki ciągnący za sobą pasywny sonar – cel tajnej misji.
Czy rzeczywiście był to polski statek? Moim zdaniem prawie na pewno nie. Rosjanie niechętnie dzielili się swoimi rozwiązaniami technicznymi nawet z sojusznikami. Za to bardzo chętnie maskowali swoje statki szpiegowskie jako rybackie trawlery. Na przykład polskie. Przedsiębiorstwo „Dalmor” prowadziło w tym czasie połowy na Morzy Barentsa i widok polskich statków rybackich na tych wodach nie był niczym nadzwyczajnym.
No dobrze, ale jak podejść radziecki statek szpiegowski ciągnący za sobą nowoczesny sonar w taki sposób, by nie zaalarmować załogi?
By tego dokonać okręt podwodny musiał znaleźć się dokładnie pod śledzoną jednostką, by następnie przesunąć się tuż za niego tak, by hydrofony umieszczone na końcu kilkukilometrowej liny nie usłyszały szumu jego śrub, lub w najgorszym razie uznały go jako odgłos śrub trawlera.
By tego dokonać trzeba było dysponować wybitnie zdolnym kapitanem, świetnie wyszkoloną załogą i doskonałym okrętem podwodnym. HMS „Conqueror” spełniał te warunki.
Przed wojną o Falklandy, podczas wspólnych amerykańsko-brytyjskich ćwiczeń na Atlantyku komandor-porucznik Wreford-Brown udowodnił, że jest w stanie podejść niezauważony do pilnie strzeżonego amerykańskiego lotniskowca i zatopić go.
Jest sierpniowa, arktyczna noc. HMS „Conqueror” płynie tuż za „polskim” trawlerem ciągnącym za sobą długą stalową linę z szeregiem hydrofonów umieszczonym na jej końcu. Śruby trawlera obracają się dosłownie kilka metrów przed dziobem brytyjskiego okrętu podwodnego, z którego wysuwają się dwa teleskopowe ramiona. Kamery przekazują obraz na mostek podwodniaka. Nagle jedno z ramion chwyta stalową linę, unieruchamia ją i przecina. Okręt podwodny powoli zwiększa głębokość i zawraca. Kiedy znajdzie się w bezpiecznej odległości wówczas wynurzy się, a nurkowie odczepią od niego zdobycz, zwiną ją i przeniosą na pokład. Po powrocie do szkockiej bazy radziecki sonar natychmiast zostanie przetransportowany na pokład samolotu wojskowego, który natychmiast odleciał do Stanów.
Co by się stało, gdyby misja „Conquerora” została wykryta? Ano, najpewniej jakiś czas później rodziny każdego z członków załogi otrzymałyby osobisty list od premier Margaret Thatcher zaczynający się od słów „Drodzy państwo! Z największym smutkiem jestem zmuszona Pana/Panią powiadomić, że Wasz syn….”.
Utratę okrętu pewnie wytłumaczono by jakimś wypadkiem…
Albo Rosjanie zmusiliby okręt do wynurzenia, aresztowaliby załogę i pokazali całemu światu jak miłujący pokój Kraj Rad o mały włos nie padł ofiarą imperialistycznych diabłów.
Albo wymusiliby na Margaret Thatcher i Ronaldzie Reaganie ogromne ustępstwa za cenę zwrotu okrętu i załogi.
To tylko spekulacje. Istnieje jednak kilka bardzo ważnych pytań:
Dokładnie kiedy i gdzie przeprowadzono operację „Barmaid”?
Niektóre źródła twierdzą, że przeprowadzono ją na radzieckich wodach terytorialnych, w odległości zaledwie kilku kilometrów od brzegu!
Czy ów „polski” trawler był w rzeczywistości radzieckim statkiem szpiegowskim?
Czy jego załogę spotkały jakieś reperkusje?
Jak wytłumaczono utratę sonaru?
Jakie wnioski wyciągnęli Amerykanie po jego inspekcji?
Na te pytania nadal bardzo trudno jest odpowiedzieć. Stuart Prebble,  autor wydanej niedawno książki „Secrets of the Conqueror” przez kilka miesięcy starał się o odtajnienie dokumentów Royal Navy po to tylko, by w końcu usłyszeć od urzędników Ministerstwa Obrony stanowcze „Nie!”.
Dziennik pokładowy „Conquerora” został zniszczony. Opozycja wykorzystała ten fakt do ataku na premier Margaret Thatcher. Sugerowano, że dziennik został zniszczony, by ukryć prawdę o storpedowaniu argentyńskiego krążownika podczas wojny o Falklandy.
To nie jest prawda. Dziennik został zniszczony, by utajnić operację „Barmaid”.
W 1990 roku HMS „Conqueror” został skreślony z listy okrętów Royal Navy. Jego peryskop, wyposażenie kabiny kapitana oraz pulpit sterowniczy trafiły do muzeum w Gosport.

HMS "Conqueror" (po prawej) w 2006 roku oczekujący na złomowanie.

HMS „Conqueror” (po prawej) w 2006 roku oczekujący na złomowanie w bazie Royal Navy w Devonport. Fot. Adrian Jones.

Przeczytaj także:
Rozkaz: Zatopić „Belgrano”
O krok od wojny
Ucieczka
Przedarcie
Ostatni patrol

Źródło:
Neil Tweedie, HMS Conqueror’s biggest secret: a raid on Russia, The Telegraph, 12.10.2012.
Emily Allen, Revealed for the first time: How HMS Conqueror submarine which sank the Belgrano was sent on a spy ship interception just weeks later, Daily Mail, 12.10.2012.
HMS Conqueror, http://en.wikipedia.org, Dostęp 29.03.2014.