Lotnisko, cmentarz i bunkry

Montrose, Szkocja, 6 kwietnia 2012 roku, godzina 13:00.
- Come in, please!
Pchnięte drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem. Pokoik był maleńki i zagracony po sufit. Dopiero po chwili zauważyłem małego staruszka siedzącego w rogu przed ekranem komputera. Wszedłem do środka, zamknąłem drzwi i pokrótce wyjaśniłem kim jestem i w jakiej sprawie przyjechałem.
- Aaaaaa… To Pan dzwonił kilka dni temu w sprawie polskich pilotów! – staruszek od razu skojarzył – Proszę pójść za mną, zaraz Pana oprowadzę.
Kiedy wyszliśmy na korytarz nagle odwrócił się i dodał:
- Może zainteresuje Pana jeszcze jedna sprawa. Na południe od Montrose znajdują się stare bunkry zbudowane przez polskich saperów. Na niektórych zachowały się nawet napisy po polsku.

Była to środa 26 lutego 1913 roku. Dzieci ze szkoły podstawowej w Montrose wierciły się w ławkach niecierpliwie oczekując przyjścia nauczyciela. Tym razem nie chodziło o klasówkę, ani o żaden inny przykry szkolny rytuał. Już od tygodnia miały obiecaną wizytę na pobliskim nowo utworzonym, pierwszym w historii Wielkiej Brytanii lotnisku wojskowym. A właśnie tego dnia na lotnisku miały wylądować samoloty 2 Dywizjonu Royal Flying Corps. Już od dłuższego czasu mieszkańcy Montrose nie mówili o niczym innym, jak o przybyciu latających machin. Szczególnie podekscytowane były dzieci. Zobaczą samoloty na własne oczy!
Dzisiaj, kiedy nie zwracamy najmniejszej uwagi na przelatujące nad głowami jumbo jety trudno nam zrozumieć podekscytowanie mieszkańców niewielkiego szkockiego miasteczka. Należy jednak pamiętać o tym, że wtedy od pierwszego lotu braci Wright minęło zaledwie dziesięć lat. Zobaczenie na własne oczy latającej machiny niosło ze sobą ogromny ładunek emocji.
Jako pierwszy nad zgromadzonym tłumem przeleciał dwupłatowiec Farman pilotowany przez kapitana Ferdy’ego Waldrona. Miękko dotknął trawiastego pasa, podskoczył kilka razy i zatrzymał się przed hangarem. Tak rozpoczęła się historia RAF Montrose – najstarszego lotniska wojskowego na Wyspach Brytyjskich.
2 Dywizjon RFC nie zagrzał zbyt długo miejsca na szkockim lotnisku. W sierpniu 1914 roku jako pierwsza brytyjska jednostka lotnicza udał się do Francji i wziął udział w I Wojnie Światowej. Nigdy nie powrócił do Szkocji.
Na lotnisku zapanowała cisza. Nie na długo jednak.
I Wojna Światowa spowodowała gwałtowny rozwój lotnictwa wojskowego. Dość powiedzieć, że w 1914 roku brytyjskie siły powietrzne dysponowały zaledwie 100 samolotami. Cztery lata później Royal Flying Corps (który w tym samym czasie zmienił nazwę na Royal Air Force) miał już do dyspozycji ponad 20 tysięcy maszyn. Aeroplan na niebie przestał być widokiem egzotycznym.
Nad sennym szkockim miasteczkiem ponownie zawarczały silniki samolotów. W 1915 roku utworzony został 6. Dywizjon Rezerwowy pod dowództwem majora McLeana. Jego zadaniem było szkolenie pilotów, by uzupełnić braki w jednostkach walczących we Francji oraz by utworzyć nowe dywizjony lotnicze. To zapoczątkowało legendę lotniska w Montrose jako miejsca, gdzie przyszłe asy lotnicze stawiały swoje pierwsze kroki w przestworzach.
Szkolili sie tam nie tylko piloci. Mechanicy poznawali tajniki samolotowych silników, a przyszli dowódcy dywizjonów uczyli się podstaw pracy sztabowej. Lotnisko w Montrose stało się główną bazą treningową brytyjskich sił powietrznych.
W 1917 roku do wojny włączyły się Stany Zjednoczone. W Montrose pojawili się Jankesi, którzy przed wyruszeniem do walki uczyli się pilotowania brytyjskich Sopwith Cameli.
Wojna się wkrótce skończyła i nad lotniskiem w Montrose znów zapanowała cisza. Politycy uznali że wobec końca Wielkiej Wojny (jak wówczas zwano I Wojnę Światową) utrzymywanie rozbudowanych sił powietrznych jest nieekonomiczne. Wiele dywizjonów rozwiązano, a inne przeniesiono do odległych części Imperium, gdzie z czasem stały się zalążkiem cywilnych linii lotniczych umożliwiając w miarę szybką komunikację między Wielką Brytanią, a jej koloniami.
Lotnisko w Montrose padło ofiarą cięć finansowych. Znajdujący się na nim personel i sprzęt przeniesiono do nowo powstałej bazy RAF w Leuchars koło St. Andrews.
W połowie lat 30-tych brytyjscy decydenci doszli do wniosku, że rozbudowane i nowoczesne siły powietrzne będą jednak potrzebne. W Niemczech władzę zdobył wrzaskliwy osobnik z charakterystycznym wąsikiem, a uwadze brytyjskiego wywiadu nie uszedł fakt, że pokonane kilkanaście lat wcześniej Niemcy zaczynają gwałtownie rozbudowywać swoje siły zbrojne.
Lotnisko w Montrose zostało ponownie powołane do czynnej służby jako ważny ośrodek treningowy. W styczniu 1936 roku utworzono 8. Flying Training School dla kadetów, którzy zdążyli poznać już podstawy pilotażu. Razem z nimi zaczął się szkolić personel naziemny.
3 września 1939 roku Wielka Brytania wypowiedziała wojnę hitlerowskim Niemcom. Dziewięć dni później Królewskie Siły Powietrzne straciły pierwszego pilota, który poległ w walce z wrogiem. Porucznik Burrell pilotujący wielozadaniowego  Avro Ansona z 269. Dywizjonu stacjonującego w Montrose natknął się nad Morzem Północnym na niemiecki myśliwiec. Wskutek powietrznej walki brytyjski samolot został poważnie uszkodzony, a jego pilot zabity. Jego nawigator sierżant Willets przejął stery i zdołał doprowadzić postrzelaną maszynę do bazy. Otrzymał za to Distinguished Flying Medal.
Kiedy Niemcy zajęli Norwegię Szkocja stała się łatwym celem dla hitlerowskich bombowców startujących stamtąd. A było co tu bombardować. Fabryki w Glasgow, stocznie w Aberdeen i Dundee, no i lotnisko w Montrose. Na szczęście te naloty nie były bezkarne. 603. Dywizjon RAF zdołał strącić kilkanaście niemieckich maszyn zanim został odkomenderowany w okolice Londynu, gdzie szło największe natarcie Luftwaffe – właśnie trwała Bitwa o Anglię.
Bitwa została wygrana, ale ataki niemieckich bombowców i myśliwców nie ustawały. Wykrwawiony RAF potrzebował nowych pilotów. Ośrodek treningowy w Montrose znów zaczął działać pełną parą. Szkolili się tu Brytyjczycy, Kanadyjczycy, Nowozelandczycy, Australijczycy, a także – Polacy.
Program szkolenia skrócono do niezbędnego minimum, tak, aby kadeci mogli jak najszybciej dołączyć do jednostek operacyjnych. Miało to niestety tragiczne konsekwencje…
Lotnisko w Montrose zasłynęło z olbrzymiej liczby wypadków lotniczych, często śmiertelnych. Praktycznie co kilka dni rozbijał się jakiś samolot pilotowany niewprawną ręką nowicjusza. Wśród ofiar śmiertelnych byli także Polacy.
Podchorąży Wiesław Osełkowski urodził się w lutym 1918 roku w Sieradzu. Podczas nauki w elitarnym liceum im. Asnyka w Kaliszu działał intensywnie w harcerstwie i uzyskał uprawnienia pilota szybowcowego. Po maturze odbył służbę wojskową i w styczniu 1939 roku dostał się do wymarzonej deblińskiej Szkoły Orląt. Wojna przerwała jego lotniczą edukację. Po wrześniowej klęsce przedostał się do Wielkiej Brytanii i został skierowany najpierw na kurs podstawowy w bazie RAF w Carlisle, a następnie na zaawansowany kurs pilotażu do 8. Flying Training School w Montrose. 13 maja 1941 roku wsiadł do treningowego Milesa Mastera i wystartował. Wziął kurs na niedalekie lotnisko w Fordoun. Niestety, podczas podchodzenia do lądowania samolot roztrzaskał się, a pilot zginął na miejscu.
Po wojnie lotnisko służyło przez krótki czas jako baza jednostki ratownictwa górskiego, a w 1950 roku zamknięto je na dobre. Do życia przywróciła je kilkanaście lat temu grupa pasjonatów lotnictwa.
Montrose znajduje się niecałą godzinę jazdy od Aberdeen, więc w piątek postanowiłem odwiedzić to arcyciekawe miejsce. Na lotnisku działa niewielkie muzeum prowadzone przez wolontariuszy w zaawansowanym wieku, którzy bardzo chętnie oprowadzają zwiedzających i ciekawie opowiadają o historii pierwszego lotniska wojskowego w Wielkiej Brytanii. Moim przewodnikiem został Daniel. Ten starszy człowiek opowiadał bardzo ciekawie i z niezwykłą pasją. Spędziliśmy razem kilka godzin. Sprzedał mi kilka ciekawostek – między innymi tę o zapomnianych bunkrach wybudowanych przez polskich saperów. Ale o tym za chwilę…

Główny budynek lotniska przetrwał ostatnie 90 lat bez większych modyfikacji.

Na pierwszy polski akcent natknąłem się już na korytarzu. Obraz przedstawia pierwsze alianckie zwycięstwo powietrzne w II Wojnie Światowej. Rankiem 1 września 1939 roku kapitan Władysław Gnyś zestrzelił hitlerowskiego Dorniera.

Największa sala wystawowa muzeum.

 

Nie brak w niej polskich śladów...

Tragiczna historia podchorążego Wiesława Osełkowskiego.

Spitfire ppłka Aleksandra Gabszewicza ps. "Hrabia Oleś" z 316. Warszawskiego Dywizjonu Myśliwskiego. Podczas wojny zestrzelił 10 niemieckich maszyn. Po wojnie osiadł w Wielkiej Brytanii. Zmarł w 1983 roku.

W rogu sali prawdziwy rarytas - fragment poszycia samolotu Manfreda von Richthofena, słynnego "Czerwonego Barona".

Obok sali głównej znajduje się zrekonstruowana kwatera pilota.

Wszystko wygląda tak, jakby lotnik przed chwilą stąd wyszedł.

W kantorku Daniela - mojego przewodnika zauważyłem wycinek z lokalnej gazety sprzed roku. Artykuł opisuje historię polskiego kardiologa dra Marka Mogi, którego wujem był wspomniany wcześniej podchorąży Wiesław Osełkowski. Pan doktor przyjechał do Montrose, by odwiedzić jego grób.

Po pożegnaniu z Danielem pojechałem na Sleepyhillock Cementery odszukać groby polskich pilotów.

Nie musiałem długo szukać...

Miejsce ostatecznego spoczynku podchorążego Wiesława Osełkowskiego.

Nie leży tam sam…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wszyscy mieli po dwadzieścia kilka lat i wszyscy zginęli w 1941 roku w tragicznych wypadkach lotniczych podczas szkolenia w Montrose w odstępie kilku-kilkunastu tygodni.
Oprócz Polaków leżą tam także Australijczycy, Kanadyjczycy i Nowozelandczycy – transport zwłok do ich krajów był w czasie wojny niemożliwy, więc spoczęli na Sleepyhillock Cementery obok polskich towarzyszy broni.
Myśl o zapomnianych bunkrach wybudowanych przez polskich saperów, o których wspomniał Daniel nie dawała mi spokoju. Podał mi w przybliżeniu ich lokalizację, więc z cmentarza pojechałem do Ferryden. Zostawiłem samochód na parkingu i ruszyłem przez chaszcze tuż nad brzegiem morza. Według tego, co mówił Daniel bunkry są niewidoczne z drogi a dostęp do nich jest bardzo trudny. Mimo to postanowiłem spróbować. Po półgodzinnym przedzieraniu się przez krzaki, całkowitym przemoczeniu butów (w pewnym momencie wpadłem po kolana do wody) i totalnym uświnieniu spodni miałem już wszystkiego serdecznie dosyć, kiedy nagle…

BINGO!!!

Placówkę "Herszt" prawdopodobnie wznieśli żołnierze generała Maczka. Jego brygada miała za zadanie bronić przed spodziewaną inwazją pasa wybrzeża między Edynburgiem, a Aberdeen.

Wnętrze stanowiska jest niedostępne.

Według Daniela miały się tu znajdować dwa bunkry wybudowane przez Polaków. Przestałem zwracać uwagę na chlupot wody w butach i ruszyłem na poszukiwanie drugiego.

I znalazłem.

Tablica z inskrypcją jest w o wiele gorszym stanie, niż ta z "Herszta". Prawdopodobnie to stanowisko nosiło nazwę "Rywal".

Jego wnętrze jest również zagrodzone kratą.

Dostrzegłem w jego wnętrzu znajomy napis, ale mam wątpliwości co do jego zabytkowego charakteru.

Oba stanowiska były niegdyś połączone korytarzem i miały za zadanie bronić wejścia do portu w Montrose.