Niezwyciężony

Perpignano, Aragonia, październik 1415 roku.
Obszerny dziedziniec pałacu – letniej rezydencji króla Ferdynanda otaczał nieprzebrany tłum. Na galeriach, krużgankach i schodach zgromadzili się mieszczanie, rycerstwo, kupcy, rzemieślnicy, słowem – wszyscy, którym udało się dostać do pałacu na ten niezwykły turniej. Na dachach ulokowało się pospólstwo. Wszyscy czekali na walkę, której zapowiedzi powtarzano w całej Europie od kilku lat. Nerwowo wpatrywali się w lożę, na której w otoczeniu dworzan siedzieli król Ferdynand Aragoński i jego gość – węgierski władca Zygmunt Luksemburski. Król Ferdynand dał znak do rozpoczęcia z dawna wyczekiwanej walki.
Na dwóch przeciwległych końcach dziedzińca pojawili się przeciwnicy. Najpierw ukazał się Jan Aragoński – syn króla Ferdynanda, pierwszy rycerz Europy, niepokonany we wszystkich turniejach. Odziany w szafirowo-czerwony płaszcz siedział na wspaniałej, białej arabskiej klaczy. Wiatr rozsunął przetykaną złotem tkaninę ukazując przepyszną, lśniącą zbroję. Tłum powitał go radosnym rykiem. Nikt nie miał wątpliwości, że za chwilę będą świadkami kolejnej wiktorii swojego niezwyciężonego ulubieńca.
Wrzask ucichł w momencie, kiedy na przeciwległym rogu placu pojawił się jego przeciwnik. Ubrany w czarny płaszcz, spod którego widać było zbroję ozdobioną ryngrafem siedział na andaluzyjskim ogierze, który szedł z gracją prowadzony pewną ręką swego pana.
Obaj rycerze stanęli obok siebie na środku dziedzińca i pokłonili się władcom. Król Ferdynand po raz wtóry dał znak dłonią. Starcie, na które cała rycerska Europa czekała od lat miało się rozpocząć za kilkanaście sekund. Obydwaj przeciwnicy zajęli pozycje wyjściowe na przeciwległych krańcach dziedzińca.
Pierwszy ruszył Aragończyk. Arabska klacz dźgnięta ostrogami ruszyła do przodu. Przeciwnik w czarnym płaszczu położył dłoń na głowie swojego rumaka i powiedział doń coś półgłosem. Ogier rzucił się do przodu jak błyskawica. Aragończyk mierzył w górną część tarczy czarnego rycerza, ozdobionej wizerunkiem orła i trzech kamieni. Liczył na to, że podniesie on tarczę, a wówczas koniec kopii trafi go w brzuch, zwalając z konia. Rycerz jednak przewidział ten manewr i podbił kopię Aragończyka w górę.
W drugim starciu czarny rycerz zamarkował cios w głowę Hiszpana i gdy ten zasłonił ją tarczą uderzył z całą mocą w sam jej środek. Wszyscy obecni wstrzymali oddech nie wierząc w to, co widzą.
Oto olbrzymie ciało niepokonanego dotychczas Jana Aragońskiego sfrunęło z siodła jak zeschły liść porwany podmuchem wiatru i grzmotnęło o piach dziedzińca.

Informacje na temat Zawiszy Czarnego – najsłynniejszego polskiego rycerza są bardzo skąpe. Większość danych jakie posiadamy na jego temat pochodzi z przekazów jemu współczesnych.
Urodził się w Garbowie niedaleko Sandomierza przypuszczalnie między 1370, a 1375 rokiem w rodzinie Mikołaja, kasztelana konarsko-sieradzkiego i Doroty. Miał dwóch braci – Jana zwanego Farurejem i Piotra Kruczka.
Czarnym nazwano go zapewne ze względu na wygląd zewnętrzny. Najprawdopodobniej miał kruczoczarne włosy i śniadą cerę. Zwróćcie również uwagę na przydomek jego brata – Kruczek.
Mikołaj, ojciec Zawiszy był dość majętnym szlachcicem – posiadał 50 łanów ziemi, co odpowiada mniej więcej tysiącowi dzisiejszych hektarów. Pieczętował się herbem Sulima – był to orzeł na żółtym polu, a pod nim trzy kamienie w polu czerwonym.

Pierwsze nauki Zawisza z braćmi pobierali w domu. Wiadomo, że potrafił czytać i pisać (co w tamtych czasach nawet wśród szlachty było umiejętnością dość rzadką) oraz posługiwał się łaciną.
Około roku 1390 zaszedł wypadek, który miał ogromny wpływ na dalsze losy Zawiszy.
Trzej bracia wracali wraz z ojcem i służbą z Węgier do Polski i na jednym z gościńców zobaczyli, jak banda opryszków rabuje jakiegoś cudzoziemca. Przyszli mu z pomocą i pogonili rozbójników. Uratowanym cudzoziemcem okazał się być niejaki Ippolito – włoski mistrz szermierki, u którego nauki pobierała cała rycerska Europa. Postanowił on odwdzięczyć się swoim wybawcom i zostać osobistym trenerem młodych sulimczyków. Zafundował im trening, jakiego nie powstydziliby się dzisiejsi strongmani. Ćwiczył szlachciców przez ponad dwa lata, w ciągu których przekazał im całą swoją wiedzę i umiejętności. Kiedy trening się zakończył Zawisza, Jan i Piotr byli prawdopodobnie najlepiej wyszkolonymi wojownikami w całym królestwie.
Niedługo potem Mikołaj wysłał synów na dwór królewski do Krakowa celem dalszej edukacji.
Kraków był w owym czasie jedną z najważniejszych stolic europejskich i ośrodkiem skomplikowanych gier dyplomatycznych. Wizytom zagranicznych delegacji często towarzyszyły turnieje, w których brylowali młodzi szlachcice z Garbowa. Prawdopodobnie po jednej z takich imprez Zawisza został pasowany na rycerza.
Około 1397 roku ożenił się z Barbarą herbu Pilawa, bratanicą biskupa krakowskiego Piotra Wysza – jednego z najbliższych współpracowników króla Jagiełły. Było to raczej małżeństwo z rozsądku.
Świadczy ono jednak o tym, że Zawisza był już wówczas kimś bardzo znacznym. Biskup Wysz nie zgodziłby się na małżeństwo bratanicy z byle kim. Zawisza musiał więc być jednym z pierwszych rycerzy Królestwa, a w dodatku człowiekiem bardzo zamożnym – samo utrzymanie się na dworze królewskim kosztowało krocie.
Na czym nasz rycerz mógł się dorobić? Ano, na turniejach. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem zbroja, broń i konie pokonanego przechodziły na własność zwycięzcy. Zawisza, który nigdy nie przegrał gromadził fanty, które później sprzedawał.
Doskonały wojownik szybko znalazł się w najbliższym otoczeniu Władysława Jagiełły. Król włączył Zawiszę w skład zagranicznych delegacji, które słał do najważniejszych stolic europejskich. Podczas zagranicznych turniejów polski rycerz również nie znalazł sobie równych. Jego sława zaczęła przybierać charakter międzynarodowy.

Zawisza Czarny na obrazie Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem”.

Podczas jednego z turniejów w Krakowie uwagę na Zawiszę zwrócił król Węgier Zygmunt Luksemburski. Chętnie otaczał się sławnymi rycerzami uważając to za najlepszy sposób na podniesienie blasku swojego dworu. Zaproponował Zawiszy Czarnemu służbę u siebie. Za zgodą Jagiełły Zawisza przyjął propozycję widząc w niej nowy rozdział swojej rycerskiej kariery.
Jagiełło również wiedział co robi posyłając zaufanego człowieka na dwór węgierski.
Zygmunt Luksemburski był typem wyjątkowo wrednym i dwulicowym. W 1392 roku snuł plany rozbioru Polski między Węgry, zakon krzyżacki, Rzeszę Niemiecką i Morawy. Nie zdołał jednak dogadać szczegółów. Kilkanaście lat później, kiedy Królestwo Polskie szykowało się do ostatecznej rozprawy z Krzyżakami obiecał za sumę 30 tysięcy guldenów uderzyć na Polaków od południa.
Na całe szczęście Władysław Jagiełło był bardzo przewidującym władcą dysponującym doskonałym wywiadem.
Jednym z jego szpiegów był osobisty służący Wielkiego Mistrza Ulryka von Jungingena. Przygotowując się do bitwy pod Grunwaldem Jagiełło korzystał z… krzyżackich map.
Najprawdopodobniej Zawisza Czarny był więc agentem polskiego króla na węgierskim dworze. Zygmunt miał do niego pełne zaufanie i traktował jako jednego z najbliższych doradców.
W przerwach między patrzeniem Zygmuntowi na ręce i udziałem w turniejach, w których zawsze zwyciężał, Zawisza brał udział w wyprawach wojennych Luksemburczyka.
W pierwszych latach XV stulecia węgierski władca postanowił zająć Bośnię. Zrobił to w popularny w średniowieczu sposób – pod pretekstem walki o wiarę. Nakłonił papieża Grzegorza XII do ogłoszenia krucjaty przeciwko Turkom, skrzyknął kwiat europejskiego rycerstwa i ruszył na Bośnię i Serbię. W imprezie brali też udział Zawisza Czarny i jego brat Farurej.
Po zajęciu Bośni doszło do zatargu między Zawiszą, a znanym węgierskim osiłkiem zwanym Gyula. Otóż ten wyjątkowo chamski i obleśny typ podczas jednej z uczt zaczął napastować bośniacką księżniczkę Dragę. Upomniany przez Zawiszę, że takie zachowanie wobec białogłowy jest niedopuszczalne odpowiedział stekiem wyrazów powszechnie uznanych za obelżywe, za co dostał od Polaka w pysk.  Publicznie upokorzony Gyula poprosił króla o pozwolenie na starcie z „tym czarnowłosym przybłędą” podczas turnieju, który miał się odbyć nazajutrz. Zygmunt ostrzegł go, z kim zadziera, ale rozwścieczony osiłek nie zważał na to.
Następnego dnia doszło do starcia. Zawisza ostentacyjnie odrzucił swoją kopię, chwycił gołymi rękami oręż przeciwnika, wydarł mu go, po czym dobył miecza i zdzielił Węgra w hełm. Cięcie było straszliwe. Hełm Gyuli pękł na pół, a ostrze zatrzymało się na kości czaszki.
Węgier jednak przeżył. Kurował się długo, a jego nienawiść do Zawiszy rosła z każdym dniem. Gyula zaciągnął się jako najemnik do armii krzyżackiej i razem z nią ruszył pod Grunwald w nadziei, że spotka i zmierzy się ponownie ze znienawidzonym Polakiem.
Tak się też stało.
Krytycznym momentem bitwy pod Grunwaldem był upadek wielkiej chorągwi Królestwa dzierżonej przez Marcina z Wrocimowic herbu Półkoza. Miało to miejsce mniej więcej w trzeciej godzinie zmagań. Według niektórych relacji to właśnie Gyula natarł na chorążego polskiej armii i wytrącił mu sztandar z rąk. Na miejscu natychmiast pojawił się Zawisza walczący w tej samej chorągwi, co Marcin z Wrocimowic. Dwaj śmiertelni wrogowie po raz drugi stanęli oko w oko.
Ich zatarg był powszechnie znany, toteż rycerze obydwu stron na chwilę przerwali walkę, by obserwować starcie dwóch siłaczy. Nie trwało ono długo. Już przy drugim złożeniu miecz Polaka spadł na kark Węgra i odcięta głowa potoczyła się po ziemi.
Rycerze nagrodzili zwycięzcę oklaskami i wrócili do przerwanej rozrywki, czyli do okładania się brzeszczotami po zakutych łbach.
Lata po grunwaldzkiej wiktorii upłynęły Zawiszy na podróżach na dwór węgierski oraz uczestnictwie w soborze w Konstancji zwanym parlamentem chrześcijańskiego świata.
Wsławił się tam jako jeden z nielicznych obrońców Jana Husa.
W 1415 roku Zygmunt Luksemburski wziął go ze sobą do Perpignano, gdzie udał się na zaproszenie Ferdynanda Aragońskiego.
Lata wcześniej, jeszcze przed bitwą pod Grunwaldem sława Zawiszy dotarła do uszu niejakiego Jana Aragońskiego – syna króla Ferdynanda. Był to niepokonany rycerz, zwycięzca we wszystkich turniejach. Wzór dla całej rycerskiej Europy. Fakt, że posłał Zawiszy swoją rękawicę wyzywając go na pojedynek uważano powszechnie za niezwykły zaszczyt dla o wiele mniej znanego Polaka.  Nie wierzono jednak, że ma jakiekolwiek szanse w pojedynku ze słynnym Hiszpanem.
„Zavissius Niger? A co to za zwierzę?” – żartowano w Aragonii.
Nawet w Królestwie Polskim nikt nie wierzył, że Zawisza może pokonać słynnego rycerza. Kiedy dwór Zygmunta dotarł do Perpignano król Ferdynand zapowiedział Zawiszy, że mimo przegranej będzie traktowany z wszelkimi honorami. Przecież jego syn zwyciężał już rycerzy sławniejszych od Zawiszy i trudno, by tym razem miało być inaczej.
Kiedy kopia Polaka zrzuciła Jana Aragońskiego z konia przez dłuższą chwilę na dziedzińcu pałacu w Perpignano panowała cisza jak makiem zasiał. Lądowanie UFO nie zrobiłoby na ówczesnych takiego wrażenia. Zawisza musiał się odtąd poruszać po mieście w kilkudziesięcioosobowej obstawie – król Ferdynand obawiał się, że średniowieczni kibole zemszczą się na pogromcy ich ulubieńca.
To była ostatnia turniejowa walka Zawiszy. W całej Europie nie znalazł się już żaden śmiałek, który zechciałby zmierzyć się ze straszliwym Polakiem.

Gdyby w XV wieku zrobiono ranking najbogatszych Polaków Zawisza Czarny z pewnością znalazłby się w pierwszej dziesiątce. Udział w kilkuset turniejach, a zwłaszcza słynny pojedynek z Janem Aragońskim przyniosły mu olbrzymi majątek. Był właścicielem ponad trzydziestu wsi i kilku warownych zamków. Jako swoją siedzibę obrał Rożnów nad Dunajcem.
5 marca 1424 roku w Krakowie odbyła się koronacja Zofii Holszańskiej – czwartej żony Władysława Jagiełły. Do stolicy przybyło kilku królów, legat papieski kardynał Branda oraz mrowie książąt mazowieckich i śląskich. Zawisza na własny koszt wydał ogromną ucztę dla ponad tysiąca znamienitych gości.
W 1428 roku Zygmunt Luksemburski zorganizował kolejną wyprawę przeciwko Turkom. Miało się zjawić na niej 60 tysięcy rycerstwa, jednak przybyło znacznie mniej. Zawisza Czarny stanął na czele najemników z Polski.
Początek był dość pomyślny. Flota chrześcijańska rozbiła Turków i rozpoczęła oblężenie serbskiej twierdzy Golubac. Na pomoc oblężonym przybył sułtan Murad I i szala zwycięstwa zaczęła chylić się na stronę Turków. Zygmunt natychmiast rozpoczął negocjacje i udało mu się uzyskać zgodę na wycofanie wojsk na drugi brzeg Dunaju. Turcy złamali jednak umowę i w momencie, gdy rozpoczął się odwrót uderzyli na chrześcijan. Niewielka część armii Zygmunta zdołała przeprawić się przez rzekę. Jemu samemu życie uratował Zawisza zapewniając transport pod eskortą na drugi brzeg. Król przysłał po niego łódź, ale dumny Polak odmówił skorzystania z niej, nie chcąc zostawiać towarzyszy na pastwę losu i Turków. Ponoć powiedział wtedy „Nie ma takiej łodzi, która mogłaby przewieźć mój honor”.
Razem z dwoma giermkami uderzył na wojsko tureckie. Giermkowie zginęli natychmiast. Zawiszę oszczędzono widząc jego bogatą zbroję. Uznano, że to jakiś książę, a może nawet sam król, za którego będzie można wziąć sowity okup.
Kiedy prowadzono go przed oblicze sułtana dwaj janczarzy pokłócili się do którego z nich należy jeniec. Jeden z nich nagle wyciągnął jatagan i obciął Zawiszy głowę. Zaniesiono ją sułtanowi, a ciało odarte ze zbroi pochowali Serbowie.
Symboliczny pogrzeb pierwszego rycerza Europy odbył się w kościele franciszkanów w Krakowie w listopadzie 1428 roku.
Zawisza Czarny miał syna Jana zwanego Zawiszycem. Jego potomkami w linii prostej byli m.in. znany z „Potopu” książę Bogusław Radziwiłł i słynny zagończyk, major Wojska Polskiego Henryk Hubal-Dobrzański.

Przeczytaj także:
Dwa miecze

Źródło:

Ewa Umięcka, Pierwszy rycerz Europy – Zawisza Czarny z Garbowa, http://kif.pl, Dostęp 8.07.2011
Beata Możejko, Sobiesław Szybkowski, Błażej Śliwiński: Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima, Wydawnictwo WiM 2003
Dariusz Piwowarczyk, Siedem cnót Zawiszy Czarnego, Mówia Wieki, 15.07.2004
Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima, www.chemik.aip.pl/zhp/Zawisza.doc, Dostęp 8.07.2011
Zawisza Czarny z Garbowa, http://pl.wikipedia.org, Dostęp 8.07.2011

Irena Styczyńska, Zawisza Czarny z Garbowa – herbu Sulima, http://www.nsi.pl, Dostęp 8.07.2011